Tomasz Musiał odpowiada na wasze pytania

redakcja

Autor:redakcja

05 października 2012, 11:31 • 23 min czytania

– Jak jednemu odpuścisz, to zaraz informacja pójdzie po ludziach, będą cię cisnęli z innej drużyny i nie skończysz zawodów, bo zacznie się chryja. Jest różnica nazwać kogoś „pedałem”, a powiedzieć „coś ty, kurwa, zrobił?”. W drugiej sytuacji można gościa opierdzielić, stwierdzić, że taka decyzja i koniec, ale w pierwszej – nie ma dyskusji. Ale takie sytuacje jeśli już się zdarzają, to raczej w niższych ligach. W ekstraklasie zawodnicy zdają sobie sprawę, że jest tyle kamer i mikrofonów, że łatwo będzie ich wychwycić i staną się hitem na youtube. No i sędzia jak to już opisze, to na pewno się wybroni, a zawodnik dostanie minimum dwa mecze kary. To nie A-klasa – opowiada Tomasz Musiał w obszernej rozmowie z czytelnikami Weszło.
Stanislav Levy: to prawda, że sędziowie na kontraktach nie mogą pić alkoholu?
Tak, rzeczywiście mamy taki zakaz w kontrakcie, więc papierosy, środki odurzające ani alkohol pod żadną postacią nie wchodzi w rachubę. Nawet piwko w domu po meczu. Po prostu nie ma opcji i już.

Tomasz Musiał odpowiada na wasze pytania
Reklama

Ciekawski: jak podobała ci się książka Andrzeja Iwana i fragmenty o twoim ojcu?
Gratuluję książki, bardzo mi się podobała i mam nawet z autografem autora, bo zamawiałem przez Weszło. Muszę przyznać, że tata nie opowiadał mi tych historii z takimi szczegółami, jak zrobił to pan trener Iwan. Oczywiście historię wypadku i parę anegdot z szatni znałem, ale o samej pielęgniarce nie powiedział (śmiech). Potem dorwaliśmy go z bratem przy wspólnym obiedzie i poszła mała szyderka. Tylko wymownie się uśmiechał. Nie wiem – wstydził się czy co?

Darek. Bilu: Który z piłkarzy ligi polskiej w trakcie oraz w przerwie i po zakończeniu spotkania najwięcej polemizuje z podjętymi przez pana decyzjami? Który według pana jest największym jajcarzem, a z którym miał pan największą scysję?
Większych scysji z nikim nie miałem, ale najczęściej kłócę się z Rafałem Grodzickim, bo… najlepiej się znamy. Obaj jesteśmy z Krakowa, kopaliśmy razem na futsalu. Fajnie żartuje się za to z Kuciakiem i Ł»ewłakowem. Kiedyś stoimy sobie w tunelu, a na półpiętrze było kilka hostess. Kuciak mnie potrącił i kiwnął głową, żebym na nie popatrzył. Rozglądam się, patrzę, przychodzi Ł»ewłakow z bardzo poważną miną i: „panie sędzio, ja to bym jednak proponował, żeby pan się skupił na meczu”. Dobrzy jajcarze.

Reklama

Salonkos: Mam konkretne pytanie. Jestem kibicem Legii Warszawa, pan – nie da się ukryć – mimo,że sędzia to związany z Wisłą Kraków, jak się nie mylę, pana tata pracował w Wiśle, a narzeczona pracuje chyba nadal. Dlatego przypuśćmy hipotetycznie, mamy 30 kolejkę Legia gra u siebie z 3 zespołem tabeli i nad drugą w tabeli Wisłą ma punkt przewagi, a pan jest oddelegowany do meczu Legii. Już taka sama sytuacja by spowodowała, jak pan się domyśla, sporo kontrowersji przed samym meczem, ale opuszczając hipotezy nie boi się pan ,że przyjdzie jakiś mecz Legii, który pan będzie sędziował i wybitnie panu nie wyjdzie, a skorzysta na tym Wisła, że pierwsze co to pojawią się teorie spiskowe? Zresztą jaki pan ma stosunek do klubów występujących w naszej lidze jako Wiślak?
Po kolei – moja narzeczona już w Wiśle nie pracuje, ale mój tata i brat – owszem. Moja mama grała tam w siatkówkę, a ja przez dziesięć lat w piłkę, także – nie ma co ukrywać – jesteśmy z tym klubem związani. Ale wychodząc na boisko, myślę o tym, jak najlepiej spełnić swoje zadanie. I naprawdę nie miałbym nic przeciwko, a nawet czułbym się zaszczycony, gdybym mógł sędziować Legię, która zajmuje pierwsze miejsce, z drużyną z trzeciego miejsca. Pomijając fakt, że pewnie nie oddelegowano by mnie do takiego meczu, byłoby to super spotkanie do prowadzenia i kompletnie by mi przez myśl nie przeszło, którą lokatę zajmuje Wisła. Teoretycznie mógłbym też prowadzić derby Krakowa, mimo że jestem z tego miasta, ale akurat w tym przypadku bym się nie zgodził. To jedyny mecz, którego bym nie poprowadził.

PaulinaTSW: twój ojciec jest legendą Wisły, człowiekiem związanym z Białą Gwiazdą, Ty też od najmłodszych lat trenowałeś w juniorach, pewnie chodziłeś na mecze jako kibic. Czy przez to, zdarzyły Ci się jakieś nieprzyjemności z tym związane już jako sędzia? Czy usłyszałeś kiedyś od piłkarza „Ty wiślacka k…”, czy byli tacy, co właśnie przez to zarzucali Ci stronniczość na poziomie Ekstraklasy?
Nie, stronniczości nikt mi na poważnie nie zarzucił. Czasem w formie żartów trener Skorża wspomniał coś o Wiśle, ale zawsze po meczu podchodził podziękować. Trudno się wypierać, że cała rodzina jest związana z Wisłą – gramy w otwarte karty, ale nie przekłada się to na moje mecze w ekstraklasie.

Damian Dragański: W meczu Polonii Warszawa z Jagiellonią nie uznano bramki Daniela Gołębiewskiego z rzekomego spalonego. Sędzia przyznał zawodnikowi w przerwie, że NIE WIE, czy podjął słuszną decyzję. Macie możliwość obejrzenia w przerwie spornych sytuacji? Jeśli tak, czy Pan z tego korzysta, a może uważa Pan, że lepiej nie oglądać powtórek, by nie podcinać sobie skrzydeł?
Po meczu dostajemy płyty do obserwacji, a wcześniej jedyne informacje, jakie otrzymujemy, to SMS-y od rodziny lub znajomych. Ja z tego korzystam, bo po prostu jestem bardzo ciekawy. Mój asystent, Sebastian, tak samo – jak nie przeczyta SMS-ów, to nie może żyć. I nawet jeśli podjęliśmy złą decyzję, to jesteśmy na tyle odporni psychicznie, że dajemy sobie z tym radę. Drugi z moich asystentów, Kuba, ma to w czterech literach.

Albert: zdarzało ci się, że ktoś miał w przerwie ewidentne pretensje o którąś z decyzji, jak ostatnio Maciej Szczęsny do jednego z arbitrów? Ł»e zwyzywano cię w tunelu jeszcze przed zakończeniem meczu?
Nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ktoś zaatakował mnie aż tak ostro. Zdarzały się pretensje ze strony trenerów i zawodników, ale nikt nie przegiął. Ostatnio tylko pan Maciej Szczęsny delikatnie mnie „kąsnął” po meczu, mówiąc, że jakbym trochę schudł, tobym więcej dobiegał i więcej widział. Ale to chyba w ramach żartu, bo wcześniej mówił, że kondycję mam po starym (śmiech). Jak to pan Maciek.

Kolega Zbigniewa Bońka: Boniek mówił kiedyś, że powinieneś zrzucić parę kilo. Udało się?
Wziąłem się za siebie, po podpisaniu kontraktu zawodowego spotkałem się z dietetykiem i postawiłem na zupełnie nową żywność – jedzenie na parze, kurczak, lekkie wędliny, musli, mniej smażonego… Pole do popisu dla mojej narzeczonej, która urozmaica mi dietę. Schudłem może dwa-trzy kilo, choć prawdę mówiąc kompletnie tego podczas meczu nie odczuwam. Nie mam zupełnie problemów z szybkością ani z kondycją – to w zasadzie moja największa zaleta. Inna rzecz, że mój styl biegu powoduje, że sprawiam wrażenie grubszego. Biegam wychylony do przodu i przez to wygląda to tak, jakbym robił mniej kilometrów, a wcale tak nie jest. Dieta wciąż trwa i myślę, że jeszcze z trzy-cztery kilo spokojnie „zrobię”, ale lepiej, żeby się przyczepiali do brzucha niż sposobu sędziowania.

Adam: Sędziował Pan jakiś mecz w którym widział, że piłkarze grają tak, jakby go między sobą ustawili?
Nie, na poziomie ekstraklasy na pewno nie. Kiedy zaczynałem sędziować, rozpoczynała się afera korupcyjna i człowiek był za młody i za głupi, by wiedzieć, czy któraś z drużyn stosuje takie metody. A jeżeli faktycznie tak było, to zrobili to tak dobrze, że tego nie odczytałem.

LaLaLand: Swego czasu, będąc fotoreporterem jednego z magazynów, byłem świadkiem jak podczas meczu Zagłębia Sosnowiec z Lechią Gdańsk sędzia liniowy – nota bene słusznie – zasygnalizował pozycję spaloną jednego z graczy Lechii. Był nim Paweł Pęczak, który tak skomentował tę decyzję, zwracając się wprost do liniowego: „No i na chuj to podnosisz, pedale?”. Jak się domyślam podobne zachowania mają miejsce dość często, szczególnie na niższych szczeblach rozgrywek. Jednak nie za często obserwuję karanie graczy za tego typu postawę. Czy tego typu słowa puszczane są gdzieś mimo uszu, może tłumaczone jako adrenalina, walka, że to nie liga salezjańska? Może sędziowie niechętnie karają tego typu zachowanie, bo wtedy na boisku zostałoby po 7-8 piłkarzy każdej z drużyn?
Nie no, bez przesady, to absolutnie czerwona kartka. Nie można dopuścić, żeby ktoś ubliżał aż tak i wyzywał od pedałów. Poza tym jest różnica nazwać kogoś „pedałem”, a powiedzieć „coś ty, kurwa, zrobił?”. W drugiej sytuacji można gościa opierdzielić, stwierdzić, że taka decyzja i koniec, ale w pierwszej – nie ma dyskusji. Ale takie sytuacje jeśli już się zdarzają, to raczej w niższych ligach. W ekstraklasie zawodnicy zdają sobie sprawę, że jest tyle kamer i mikrofonów, że łatwo będzie ich wychwycić i staną się hitem na youtube. No i sędzia jak to już opisze, to na pewno się wybroni, a zawodnik dostanie minimum dwa mecze kary. Oni wiedzą, o jaką stawkę grają. To nie A-klasa.

Banan: co sądzisz o karze pięciu meczów dla Romella Quioto za zdeptanie polonisty? To odpowiednia kara czy odrobinę za surowa? A może to przestroga dla innych zawodników?
Oczywiście, że przestroga. Takie faule trzeba tępić z największą surowością, żeby w przyszłości nie dochodziło do takich scen. Zawodnik, który to widział, będzie miał w głowie: „kurde, mogę stracić pięć meczów za taką głupotę”. Quioto nie wyrządził wielkiej krzywdy Piątkowi, nadepnął go tylko korkami, ten za chwilę się otrząsnął, ale pięć meczów to odpowiednia kara. Ł»eby później nie dochodziło do rewanżów i połamanych nóg.

Redakcja: a sytuacja ze Smolarkiem i Jurado? Widzisz niesportowe zachowanie Smolarka, teatralny pad i wrzaski Jurado, ale nie masz pojęcia, czy faktycznie go uderzył.
Efekt końcowy, czyli ten upadek był – hmm – „bardzo dobry”. Jeśli sędzia nie widział zagrania, to musi się zastanowić – albo żółta dla udającego, albo czerwona dla uderzającego. Sporo zależy od ustawienia sędziego. Musisz podjąć decyzję i tyle…

Pawel: jakbyś zachował się jak będzie sytuacja taka jak ostatnio między Ebi Smolarkiem i Manuelem Arboledą gdy ten drugi próbował użyć palca w wiadomym sobie celu przeciwko Ebiemu czy zawodnik który zostanie tak sprowokowany powinien być ukarany (przecież jest profesjonalistą i nie powinien być prowokowany w taki sposób) czy dla przykładu lepiej ukarać tego co tak robi (żeby więcej takich numerów nie robił).
Powinno się obu ukarać, bo profesjonalny zawodnik nie powinien zareagować tak, jak wtedy Smolarek. Ale to wkładanie palców jest dla mnie abstrakcyjne. Nie wiem w ogóle, jak można tak robić. Rozumiem jeszcze podszczypywanie, ale… posuwać się do takich czynów to dla mnie niepojęte. Gdy jednak widzę, że zaczynają się prowokacje – najczęściej jest to ciągnięcie za koszulkę przed wykonaniem stałego fragmentu – staram się zwrócić uwagę od razu. Kiedyś któryś z zawodników do mnie podchodzi i mówi: – Słyszał pan, co on do mnie powiedział? No, słyszał pan?!
– No nie, nie słyszałem, stałem 50 metrów dalej.

Rafał Wilichowski: Stadion na którym najlepiej prowadzi się zawody?
Legia. Ten stadion jest dostosowany do ilości ludzi. Pojawia się ich przeważnie dwadzieścia kilka tysięcy, ale masz wrażenie, jakby cały obiekt był wypełniony, także dzięki bliskości trybun do murawy. Ostatnio też super zrobili na Lechu, bo wyłączyli górne sektory i wszystkich ścisnęli na dolnych. Atmosfera była taka, że w pewnym momencie mnie zagłuszyli i nie słyszałem podpowiedzi asystenta, jak poszła akcja. Nie ma nic lepszego niż ten ryk kilkudziesięciu tysięcy osób. Mnie to niesamowicie nakręca.

Seba: Czy w trakcie meczów sędziowie komunikują się przez mikrofon tylko pomiędzy sobą (tj. sędzia główny, asystenci i techniczny) czy ktoś jeszcze podłącza się do uwag, wskazówek ?
Nie, tylko w naszym gronie. Musiałby najpierw znaleźć falę, na której odbieramy. Ale hakerów się nie obawiamy, bo mamy kilka tych fal, więc żeby nas nie podsłuchiwali, zmienimy raz-dwa (śmiech). Wszystko jest zorganizowane na bazie krótkofalówek wojskowych, więc tak łatwo się nie włamiesz.

Reporter: zgodziłbyś się na taki materiał jak Siejewicz w C+? Dałbyś sobie założyć podsłuch?
Raczej tak, ale musiałbym się zastanowić. No i musiałbym się ugryźć w język, bo lubię dużo gadać i czasem by się zmobilizować, zdarza mi się przekląć. Chyba że puściliby po 23 – wtedy nie ma problemu.

Wojciech Pawlicki: Czy uważa Pan, że mecz Polonia-Widzew był dobrze sędziowany? Owszem, jakieś potknięcia przy sędziowaniu nie miały znaczącego wpływu na wynik meczu, co sam potwierdza trener Mroczkowski, ale czy była sytuacja, w której powinien był Pan podjąć inna decyzję?
Był dobrze, a nawet bardzo dobrze sędziowany, natomiast popełniłem dwa błędy kartkowe. Nie powinienem dać żółtej dla Kokoszki przy rzucie karnym, a w drugiej sytuacji za nierozważny wślizg powinienem już Adama ukarać. Mimo że trafił w piłkę, był to ten słynny „flying attack”, a ja to źle zinterpretowałem.

Zlk: jak oglądasz mecze w tv, to masz takie zboczenie, że skupiasz się najbardziej na pracy sędziego?
Jest coś takiego. Pada bramka i pierwsze, co robię, to kukam na asystenta. „Gdzie się cieszycie, jak spalonego podniósł” (śmiech). Oczywiście oglądam też mecze „normalnie”, ale na sędziowskie szczegóły zwracam uwagę. Ostatnio tych meczów oglądam jednak coraz mniej, bo raz, że urodziło mi się dziecko, a dwa że tych spotkań jest takie nagromadzenie… Od piątku do poniedziałku ekstraklasa, Premiership, Real z Barceloną, potem Liga Mistrzów, Liga Europy i tak w kółko. Jest tego za dużo i ograniczam się do moich meczów, meczów drużyn, które będę sędziował i jakichś klasyków ligi angielskiej. Ligę Mistrzów zaczynam po fazie grupowej. Wolę też obserwować Howarda Webba w Premiership niż w Champions League. Wiem, że angielscy kibice szydzą z niego, że jest dwunastym zawodnikiem Manchesteru United, ale trzeba na to spojrzeć też w taki sposób, że on sędziuje praktycznie 50 meczów w sezonie i to na najwyższym poziomie. Dają mu Manchester, bo to mecze podwyższonego ryzyka i widocznie zdarza mu się czasem pomylić i cóżâ€¦ Takie jest życie. Kibic zawsze doczepi etykietkę.

فukasz Szenkiel: Czy lubi Pan oglądać mecze polskiej ligi i czy wyrabia Pan sobie opinie o zawodnikach, którzy nurkują (Radović, Kucharczyk, kiedyś Piechniak) i czy to wpływa na Pańskie decyzje na boisku. Swoją drogą, czy nie uważa Pan, że symulowanie faulu powinno być karane czerwoną kartką? To utrudnia Pana pracę i jest to oszustwo, bardziej perfidne niż kupowanie spotkań, bo tam się uczciwie kupuje punkty 🙂
(śmiech) Bardzo dobre ostatnie zdanie. Symulantów powinno się dalej karać żółtymi kartkami, ale powinno się ich piętnować w mediach i całym środowisku piłkarskim, bo wtedy jest im najzwyczajniej wstyd. Natomiast jak dasz czerwoną za symulację i się pomylisz? To już jest duży problem. Czy wyrabiam sobie opinie na temat symulantów? Czasem na boisku jest taka adrenalina, że skupiam się bardziej na swoim ustawieniu, żeby właściwie ocenić zawodnika. Dopiero potem może być: „o kurde, Kucharczyk” (śmiech). Oglądam mecze i wyciągam wnioski, ale do nikogo nie jestem uprzedzony. Wspomniałeś o Radoviciu… Nie przypominam sobie, żebym miał z nim jakieś problemy, jeśli chodzi o symulację. Chyba wyciągnął wnioski.

Redakcja: a gdybyś stał blisko spięcia pomiędzy Henriquezem i Teodorczykiem, to co byś powiedział temu drugiemu po tym słynnym żenującym upadku?
Dwie żółte – za niesportowe zachowanie i pad, a z Teodorczyka pewnie bym się trochę na ucho pośmiał. To chyba najlepszy sposób – powiedzieć: „no, kabaret niezły. W tańcu na lodzie miałbyś 10”. Szyderka byłaby najlepszym rozwiązaniem.

Piotrek z Białegostoku: Czemu jest taka mała rotacja między sędziami, chodzi o to że dopiero po wielkich błędach i wypaczonych wynikach meczów, sędziów Ekstraklasowych zmieniają na tych z niższych lig. Czy nie powinni częściej ich wymieniać, by wprowadzać trochę świeżości?
W ekstraklasie jest czternastu arbitrów, z czego siedmiu zawodowych głównych, którzy mają pewne limity do wypełnienia (21 meczów) i oni sędziują większość meczów. Rotacja jest dość spora, tym bardziej że teraz awansowało trzech chłopaków i wprowadziło się całkiem nieźle. Może jestem mało obiektywny, ale patrząc na poprzednie sezony jest chyba coraz lepiej. Dziurę po poprzednich arbitrach trzeba było szybko załatać, a teraz ten poziom rośnie. Hubert Siejewicz, Paweł Raczkowski i Szymon Marciniak to trójka, która mnie się najbardziej podoba i w zasadzie od każdego można już coś wyciągnąć.

Karol: Jaki jest najlepszy wiek żeby zostać sędzią? Mam 28 lat i chciałbym rozpocząć przygodę z sędziowaniem. Tak czytam, że to może trochę za późno. Ile Pan miał lat jak zaczynał swoją karierę i jak ona przebiegała? Ile sezonów spędzał Pan na kolejnych szczeblach? Jak wyglądała sprawa awansów wyżej?
28 lat… Nie wróżę ci, że dojdziesz do ekstraklasy. W całej Europie modne są dwa kryteria – sędzia młody i dobrze biegający. Jeśli chciałbyś awansować do poszczególnych klas, to latka będą lecieć i przy dobrych wiatrach może dojdziesz do III ligi. Ł»yczę ci wszystkiego najlepszego, ale chyba jest trochę za późno. Ja kurs sędziowski zrobiłem w wieku 18 lat, sędzią rzeczywistym stałem się rok później. Potem przechodziłem rokrocznie od C-klasy do okręgówki, a potem od IV ligi co drugi sezon awansowałem coraz wyżej. W ekstraklasie jestem już trzeci sezon. Każdy chce awansować jak najszybciej i jeśli utkwisz w którejś z niższych lig, to czeka cię spory zawód. Tu posiedzisz trzy lata, tam cztery, potem powiedzą, że jesteś za stary… Trzeba jak najszybciej uciekać z dołu, ale nie wszyscy mają predyspozycje. Tak jak w piłce. Niektórzy mają talent, ale są zapomniani. Choć z drugiej strony piłkarz w wieku 28 lat może zacząć robić karierę jak Patejuk, a sędzia musi przeskakiwać szczebel po szczebelku.

Rafał Kądziołka: W dość krótkim czasie stał się Pan z wyszydzanego spóźnialskiego najlepszym polskim sędzią. Czy uważa Pan, że aby być dobrym sędzią należy wcześniej grać w piłkę? Pana czucie gry robi na wszystkich wrażenie, a przywilej korzyści, po którym pada gol staje się powoli Pana „zagraniem firmowym”. A po drugie – jak wygląda ustalanie trójki sędziowskiej? Panowie wybieracie się sami wzajemnie, aby również dobrze się znać między sobą, czy przydział asystentów do sędziego głównego jest odgórny?
Każdy sędzia powinien mieć, moim zdaniem, styczność z piłką chociażby w juniorach czy trampkarzach, żeby czuć grę. Ja kopałem dziesięć lat, doszedłem do wieku juniora, potem zdrowie nie pozwoliło, ale wciąż chodziłem na mecze i podkopywałem amatorsko na hali. Na pewno trochę mi też zostało w genach. Może to talent, który trzeba rozwijać przez systematyczność.

Przydział sędziów… Do tej pory mogłem sobie dobierać swoich asystentów i praktycznie od pięciu lat jeździłem w niezmienionym składzie – z Sebastianem Muchą i Jakubem Ślusarskim plus sędzią technicznym. Dla mnie zgranie jest bardzo ważne, bo oni przy obecnym systemie komunikacji wiedzą, czego od nich oczekuję. Znają mnie na pamięć, wiedzą, żeby nie „podnosić” pierdół, że muszę się nakręcić i jak jednego czy drugiego opierdzielę, to nie znaczy, że jestem na nich wkurzony. Czasem nie mam racji, ale wiedzą, że to wynika z adrenaliny. Tak jak w piłce – sędziujemy ze sobą „na pamięć”. Od piątej kolejki pan przewodniczący uchwalił, że na każdy mecz musi jechać zawodowy asystent. A jako że żaden z moich nie ma zawodowego kontraktu, to na każdy mecz dostaję kogoś z zewnątrz. Z chłopakami ustaliłem, że ci „moi” będą jeździć na mecze rotacyjnie. Na Ruch jedzie Kuba, na następną kolejkę Sebastian.

Tekonose: Czy nie uważa Pan, że należałoby rozjaśnić nieco przepisy mówiące o zagraniu piłki ręką, które to sędziowie częstokroć różnie interpretują? (Pierwszy z brzegu mecz z 29 września: Sevilla – Barca i zagranie Thiago – sędzia puszcza grę, a przecież piłkarz Barcy odniósł wyraźną korzyść, a w I połowie, kiedy Dani Alves nastrzelił rękę bodajże Rakitica sędzia przerwał grę – ja tu dostrzegam niekonsekwencję) .
Nie widziałem tego meczu, ale pan Stempniewski często powtarza w kontrowersjach, że ważna jest odległość, bo czasem nie masz możliwości cofnąć ręki. No i naturalne ułożenie ciała. Bo jeśli ktoś trzyma ręce nad głową, a nastrzelisz go nawet z pół metra, to jego zachowanie i tak nie jest naturalne. Dla mnie te przepisy są klarowne, ale liczy się też adrenalina – jedną rzecz na polu karnym gwizdniesz, a drugiej, na środku boiska, już nie.

Bobo Kaczmarek: wolisz sędziować spokojne mecze czy jazdę od jednej bramki do drugiej?
To drugie. Nienawidzę, gdy nic się nie dzieje na boisku. Dla mnie to najgorsze, bo człowiek biega, biega, biega, siłą rzeczy traci koncentrację i nagle, w ciągu 90 minut jest pierwsza akcja, a ty, kurde, zaliczasz babola i wszyscy na ciebie buczą. Wolę, jak piłkarze się kopią – sędzia nie odczuwa, czy mecz jest denny dla telewidza.

Dawid M: ciekawi mnie to, czy taka wąska grupa polskich arbitrów pierwszoligowych trzyma się jakoś razem, zna się, czy po prostu każdy ma swoją ekipę sędziowską i robi swoje a potem wraca do domu i nie patrzy na innych sędziów. Widziałem filmiki (np. ten C+ z Rosłoniem u sędziów) i zastanawia mnie to, czy wszyscy tworzą jakąś zgraną grupę i razem sobie pomagają i wspierają.
Owszem, wspieramy się, ale jakieś podziały są. To normalne, że ludzie w podobnym wieku trzymają się razem. Ja się zaprzyjaźniłem – o ironio – z Warszawą. Szymek Marciniak i Paweł Raczkowski to moja ekipa. Ale sędziowie to nie drużyna piłkarska, bo jakkolwiek by patrzeć – każdy zwraca uwagę na swoją karierę. Możemy sobie pomagać, ale najważniejsza jest twoja trójka i najbliższy mecz.

Damian Dragański: W wywiadzie dla Weszło wspomniał Pan, że niektórych piłkarzy trzeba opierdolić. Którego piłkarza Ekstraklasy, i za co, zjechał Pan najbardziej? Przegląda Pan kibicowskie fora drużyn, którym będzie Pan gwizdał? Pytam, bo często można na nich przeczytać, że skoro sędziuje Musiał, to wynik nie zostanie wypaczony.
Nie przypominam sobie, żebym kogoś bardzo zjechał. Nieraz brakuje mi czasu i w biegu mogę rzucić dwa mocne słowa. Nie można też przesadzać – umówmy się, jestem tylko sędzią i nie mogę kogoś zjebać z góry na dół. Jak to w życiu – czasem trzeba kogoś kopnąć w dupę, żeby się otrząsnął. Ale to takie sytuacje, że z tymi, których pojechałem najbardziej, wymieniam największe „misie” po meczu. Lubię też przed meczem zbudować dobrą atmosferę, np. rzucić żartem do kapitana, bo dobre relacje przenoszą się na boisko. Nawet jak popełnię babola – zawodnicy odbiorą to inaczej. Poza tym z niejednym z nich chętnie bym się zamienił, bo zawsze chciałem być piłkarzem. Może dlatego jestem taki otwarty? Kibicowskich stron nie czytam. Całkowicie odcinam się też od komentarzy. Jak już wchodzę na strony jakichś drużyn, to tylko po to, żebym mógł wklepać do GPS-a adres stadionu.

Zxc: Co Pan sądzi o ostatniej „nagonce” portalu Weszło na niektórych sędziów? Mobilizuje, czy raczej dekoncentruje arbitra przed następnym meczem? Gdyby Pan znalazł się w identycznej sytuacji, jak niektórzy koledzy po fachu, to jakby Pan zareagował? Przyjąłby Pan krytykę na klatę i oficjalnie przyznał się do błędów oraz do wypaczenia wyniku meczu? Miałby Pan jaja, aby poprosić komisję sędziowską o dwutygodniowy „urlop”, celem odpoczynku i przemyślenia paru rzeczy? Czy też szedłby Pan w zaparte i czekał, aż jakiś szef/obserwator uzna, że jednak te decyzje nie były do końca takie złe…
Po każdym meczu i tak musimy zrobić samoocenę i robimy to z głową. Nie na zasadzie, że wszystko jest cacy. Jak zauważam, że mój styl biegania nie jest właściwy, to wyłapuję to i próbuję nad tym ćwiczyć. Do błędów zawsze się przyznaję, a czy powinienem publicznie dokonywać samobiczowania? Nie wiem, czy byłoby to mądre. Na meczu Pogoni z Lechią nie gwizdnąłem karnego dla gdańszczan, włączyłem Ekstraklasa.tv, zobaczyłem, że zawaliłem i na rozbieganiu, bo Lechia biegała niedaleko, powiedziałem: „zajebałem sprawę panowie”. Ale odbiór też był zupełnie inny, bo i tak wygrali. Miałem sporo szczęścia, ale ono podobno sprzyja lepszym (uśmiech). Mnie nagonka nigdy nie spotkała – wręcz przeciwnie.

Wawel1: 1) Czy to prawda że po przegranym meczu Polaków z Czechami na Euro mocno płakał Pan z niemocy naszych piłkarzy?
To był ostatni mecz, nie? Oglądałem ten mecz ze znajomymi podczas wieczoru kawalerskiego i od razu mówię – nie miałem jeszcze zawodowego kontraktu (śmiech). Ale i tak musiałem się szybciej zwinąć i wróciłem do domu koło dwunastej, bo narzeczona jechała do Kielc na uczelnię, a nasze dziecko miało dopiero miesiąc. Za bardzo sobie nie pofolgowałem, ale może ktoś tak to odebrał to moje wcześniejsze wyjście, że jestem załamany porażką (śmiech).

2) Ostatnio w programie Liga Plus Extra Sławomir Stepniewski zdradził ze ma Pan duże szanse na arbitra międzynarodowego. Proszę odpowiedzieć w jakim stopniu ma Pan wiedze ze znajomości języków obcych?
Język angielski – muszę to przyznać – jest moją największą bolączką. Dogaduję się oczywiście, ale brakuje mi swobody. Pracuję nad tym cały czas i myślę, że zanim zostanę sędzią międzynarodowym, nie będzie trzeba się za mnie wstydzić.

Redakcja: dajesz sobie jakiś deadline?
Chcę być jak najszybciej. W tym roku już nie zostanę – może w przyszłym roku?

Bobo: Trwa mecz, 44 minuta, wynik 0:0, lewoskrzydłowy idzie prawym skrzydłem , obrońca XXX robi wślizg, skrzydłowy się efektownie wywraca, trybuny gwiżdżą – żółta kartka!
Przerwa. W czasie przerwy, arbiter boczny mówi panu, że XXX czysto w piłkę kopnął i faulu być nie powinno, a jak już, to NA PEWNO nie na żółtą, bo nie było potencjalnego zagrożenia pod bramką przeciwnika. Ot, tylko efektownie się wyjebał.
Druga połowa.
Wynik bezbramkowy, XXX robi faul taktyczny w środku pola na żółtą kartkę. Pan pamięta, że XXX dostał żółtą, ale raczej bezpodstawnie. I co Pan robi:
1) Daje pan XXX drugą żółtą i wywala go z boiska, chociaż na to obiektywnie nie zasłużył.
2) Nie respektuje Pan przepisów i grozi Pan palcem XXX, że jeszcze jedno takie i…. wyleci.

Daję drugą żółtą kartkę – nie można poprawiać błędu błędem. To największy błąd sędziowski, jaki może wystąpić. Jest to bardzo ciężkie, bo w psychice siedzi ci, że zawaliłeś wcześniej, ale w ogólnym rozrachunku miałbym wtedy dwa błędy. Mimo wszystko lepiej mieć jeden.

Bartoks95: biegnie skrzydłowy z obrońcą do końcowej linii, wpadają w pole karne ale z rozpędu lekko wybiegają poza boisko, a piłka zostaje na placu gry. W tym momencie obrońca ściąga do ziemi napastnika poza boiskiem (a piłka jest dalej w grze) i załóżmy że fauluje, a piłkarz atakujący miał realne szanse do kontynuowania akcji więc to jest karny czy co? Bo faul jest teoretycznie poza polem karnym (poza boiskiem…)
Rzut sędziowski, bo przewinienie miało miejsce poza boiskiem. No i żółta lub czerwona kartka. Podobne pytania mamy na egzaminach. Czyli sytuacje bardzo abstrakcyjne. Ostatnio dostałem tak skomplikowane pytanie, że zgłupiałem. Nie rozumiałem nawet sensu pytania. Na takich egzaminach zaznaczamy: „p” – pośredni, „b” – bezpośredni, „r” – rożny, „w” – wrzut, „rb” – rzut od bramki, „s” – sędziowski, „z” – zakończenie meczu. Jeden plusik – żółta kartka, dwa plusiki w kółeczku – czerwona. No i pytania na „tak” lub „nie”. Mamy też testy wideo, gdzie puszczają nam sytuacje na rzutniku i po jednej lub dwóch powtórkach decydujesz. Z 30 pytań muszę poprawnie odpowiedzieć na 24, żeby zdać.

Urażony: Panie Tomaszu, czy ma pan żal, że nie został wytypowany na sędziego międzynarodowego? Z całym szacunkiem (pfu, pfu!) do pana Borskiego, ale różnica między panami jest tak ogromna, że nie ma skali by ją nawet przedstawić. Osobiście uważam pana za najlepszego polskiego sędziego (wraz z panem Siejewiczem).
Ł»alu nie mam, ale pewne moje ambicje zostały podrażnione. Zmobilizowało mnie to do większej pracy, co chyba widać na boisku.

Mocnyful2: Uwazam, że jest Pan najlepszym sędzią w naszej Ekstraklasie… Ale jedna sytuacja w sezonie 2011/2012 mecz Ruch – فks. Pamięta Pan? Sytuacja z 43 minuty kiedy to Arkadiusz Piech strzela bramke na 2-2 …Jednak odgwizdany jest spalony. Rozumiem, ze sędzia popełnia błędy, ale czy nie uważa Pan, ze ten mecz mogłby przesądzic o Mistrzostwie Polski dla Ruchu Chorzów?
Bardzo mi przykro w takim razie, ale w ostatnich kolejkach te błędy sędziowskie są najbardziej widoczne. Nikt wtedy nie patrzy, że w drugiej czy piątej kolejce ktoś mógł uznać bramkę ze spalonego dla Ruchu. Takie życie sędziego. Suma szczęść i nieszczęść zawsze będzie równa zero, ale nie uważam, żeby tamta sytuacja miała wpływ na niezdobycie mistrzostwa przez Ruch Chorzów.

Kondzio: Panie Tomaszu, jaka wpadka zapadła w pana pamięci w meczu na niższych szczeblach ligowych sędziowanych przez pana? Czy potrafił Pan się przyznać do popełnionego błędu?
Dałem dwie żółte, a nie dałem czerwonej na A-klasie. Gość schodzi z boiska, a ja go pytam: – Co ty robisz, czemu schodzisz?
– No, dwie żółte.
– Nieee, ktoś inny dostał. Zły numer sobie zapisałem.

Ten był prawie w szatni, ale zawołali go: „grojże, bo sędzia nie widzi”. No i grał (śmiech).

KSGFan: Tak z czysto sportowej strony zapytam, co pan sądzi o brutalnej grze Korony Kielce? Jak sędzia reaguje gdy widzi że piłkarze bardziej walczą o piłkę faulując niż grając technicznie? Czy pan osobiście jest łagodny do takich zagrań jakich stosują zawodnicy „Scyzoryków”?
Wszyscy tak się czepili tej Korony, a ten zespół ostatnio naprawdę się uspokoił. Oczywiście nadmierną agresję, szczególnie te „flying attacks” trzeba piętnować, ale lubię styl Korony i nie mam z nimi żadnych problemów. Nie przekraczają przy mnie żadnych norm.

PPS: jak zapatrujesz się na wybijanie piłki poza linię boczną, gdy zawodnik leży kontuzjowany?
Najlepiej, gdy piłka wychodzi na bok, bo nie uważam, żeby wybijanie kilkadziesiąt metrów dalej, na drugą stronę boiska, było fair. Przecież jedna z drużyn traci wtedy czas, tak? Moim zdaniem powinno się wybić najbliżej akcji. Wtedy to będzie sprawiedliwe.

Daniel Kaczyński: Gdy UEFA wprowadziła dodatkowych dwóch sędziów, tzw. bramkowych, to ustawiła ich po prawej stronie bramki. Obecnie stoją oni po jej lewej stronie. Jaki jest sens tej zmiany, skoro ci dwaj dodatkowi arbitrzy zamiast zwiększać pole widzenia sędziów i obserwować „nieobstawione pole”, to stoją blisko liniowego, często widząc to samo, a czasami nawet zasłaniając liniowemu bramkę?
Ciężko mi powiedzieć, bo nie jestem sędzią UEFA, ale zauważyłem tę zmianę. Dopiero za dwa tygodnie mamy egzaminy, więc wtedy zapytam chłopaków i przy następnej wrzutce może wam odpowiem (uśmiech).

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
0
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama