Tekst o właścicielu Wisły w „Przeglądzie Sportowym” to bez dwóch zdań artykuł dnia. Warto też w „PS” przeczytać wywiady z Leo Beenhakkerem i Łukaszem Skorupskim.
FAKT
“Fakt” powątpiewa, czy piłkarze Wisły znajdą wspólny język z Tomaszem Kulawikiem…
– Wydaje mi się, że sporo rozumie, ale gorzej jest z mówieniem po angielsku. W większości przypadków pomaga mu asystent Maciek Musiał, który po angielsku mówi dobrze – mówi anonimowo jeden z zagranicznych piłkarzy Białej Gwiazdy.
Gdy trenerem Wisły był Robert Maaskant (43 l.) padł pomysł, by wszyscy obcokrajowcy uczestniczyli w lekcjach języka polskiego. Skończyło się na medialnej szopce i kilku lekcjach. Większość piłkarzy z zagranicy nie ma zamiaru uczyć się naszego języka. Po cichu liczą, że po roku, dwóch, zdołają trafić do silniejszej ligi. Dziś wieczorem zagrają jednak w polskim klasyku.
SUPER EXPRESS
Wywiad z samym Kulawikiem.
– Podobno przejął pan drużynę skłóconą, rozbitą, w której piłkarze przegrywali, żeby zwolnić pana poprzednika.
: – Nie wierzę w te plotki. Choć zgodzę się, że chłopaki są rozbici, nie tworzą drużyny. Muszę skoncentrować się na sferze psychicznej. Tu czeka mnie najwięcej pracy. Oni znów muszą uwierzyć, że potrafią grać w piłkę, że są mocni. W zespole jest wielu graczy, którzy zdobywali z Wisłą mistrzostwo Polski, grają w reprezentacjach…
– Co pan powiedział zawodnikom podczas pierwszego spotkania?
– U mnie będą musieli umierać za Wisłę. „Biała Gwiazda” to klub, który zobowiązuje piłkarzy do wysokiego standardu. Dzięki grze w Wiśle żyją na świetnym poziomie i muszą szanować swoje miejsce pracy. Nie wyobrażam sobie, by przy mnie ktokolwiek mógł przejść obok meczu.
RZECZPOSPOLITA
Zapowiedź Gran Derbi.
Je¬śli prze¬gra Re¬al, to li¬go¬wy wy¬ścig bę¬dzie wła¬ści¬wie roz¬strzy¬gnię¬ty, za¬nim się na¬praw¬dę za-czął. Je¬śli prze¬gra Bar¬ce¬lo¬na, to ki¬bi¬ce za¬czną się gło¬śniej za¬sta¬na¬wiać, czy Ti¬to Vi¬la¬no¬va na pew¬no jest tre¬ne¬rem na naj¬trud¬niej¬sze chwi¬le, mi¬mo że wy¬grał wszyst¬kie sześć me¬czów w li-dze, oby¬dwa w Li¬dze Mi¬strzów i w nie¬dzie¬lę wal¬czy o re¬kord. Sied¬miu zwy¬cięstw z rzę¬du na po-cząt¬ku li¬go¬we¬go se¬zo¬nu Bar¬ce¬lo¬na jesz¬cze ni¬gdy nie mia¬ła.
Go¬rąÂ¬co mo¬że być też dla¬te¬go, że Vi¬la¬no¬va nie jest tak do¬bry w nad¬sta¬wia¬niu dru¬gie¬go po¬licz-ka, jak był Pep Gu¬ar¬dio¬la. Za¬cze¬piał Mo¬urin¬ho jesz¬cze ja¬ko asy¬stent Gu¬ar¬dio¬li („Mo¬urin¬ho, tre-ner, któ¬ry mó¬wi o wszyst¬kim, tyl¬ko nie o piłÂ¬ce” – na¬rze¬kał w jed¬nym z wy¬wia¬dów), a ich star¬cia za¬koń¬czo¬ne¬go pal¬cem Jo¬se w oku Ti¬to przy¬po¬mi¬nać nie trze¬ba. Vi¬la¬no¬va mó¬wi też gło¬śno o błę¬dach sę¬dziów, cze¬go Gu¬ar¬dio¬la uni¬kał.
GAZETA WYBORCZA
Tekst o marketingu Śląska Wrocław.
Towarzyski turniej piłkarski Polish Masters przyniósł milionowe straty. Podobnie jak koncerty muzyczne organizowane na wrocławskim Stadionie Miejskim. Niepowodzenia tych przedsięwzięć i kłopoty z budową obiektu skończyły się serią dymisji. Miasto pożegnano się z amerykańskim operatorem stadionu – firmą SMG, z prezesem spółki Wrocław 2012 Sławomirem Wojtasem, teraz zwolniono wiceprezydenta Wrocławia Michała Janickiego. 16 października we Wrocławiu dojdzie do meczu Brazylia – Japonia. Czy przez tę imprezę ktoś kolejny zapłaci „głową”?
Niedawno prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz ostrzegł, że ma już dość deficytowych imprez. Dlatego Robert Pietryszyn, prezes Wrocław 2012, właśnie przyznał, że miasto odrzuciło ofertę Manchesteru Utd., który za 2 mln euro zgodziłby się tu zagrać. Jednak to stanowczo zbyt drogo. Miasto znów musiałoby dopłacić kilka milionów do organizacji meczu.
(…)
Miasto z publicznych pieniędzy wyłożyło miliony złotych na organizację sparingowego turnieju piłkarskiego. A teoretycznie pieniądze można było przeznaczyć na personalne wzmocnienie Śląska, którego Wrocław jest współwłaścicielem. Wzmocnienia takie, aby zespół miał szanse walki o wejście do fazy grupowej Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. To daje szansę, że Barcelona z Messim, Real Madryt z Ronaldo czy Manchester Utd. z van Persie’em przyjedzie do Wrocławia zagrać mecz o stawkę oraz zapełni wrocławski stadion. I uczyni to za darmo.
Oczywiście plan to kontrowersyjny, roszczeniowy. I generalnie nierozwiązujący problemu finansowania Śląska, gdyż od lat Wrocław i tak pompuje w Śląsk kolejne miliony złotych. Ale równie wątpliwe i kontrowersyjne jest rozdawanie kilkudziesięciu tysięcy biletów za darmo i organizowanie za publiczne pieniądze komercyjnego turnieju, przynoszącego milionowe straty.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tekst o Bogusławie Cupiale.
W przeszłości dochodziło do wielu absurdów. Zdarzało się, że członkowie zarządu codziennie po wyjściu z klubu ustalali wspólną wersję zdarzeń przepracowanego dnia. Na wypadek telefonu od właściciela i przepytywania wszystkich po kolei: „Co się dzisiaj działo?”. Uznali, że gdyby jeden z nich odpowiedział inaczej, to szef mógłby pomyśleć, że kręcą. A telefonów było sporo, bo – jak być może przesadnie wspominają byli prezesi – w Wiśle nawet sprzedaż juniora nie odbywa się bez jego wiedzy, nie mówiąc o transferach piłkarzy pierwszego zespołu. Pełna kontrola. Jeden z przewodniczących rady nadzorczej zwykł mawiać do prezesów zarządu, upewniając się kilka razy: „Chcesz wydać JEGO sto tysięcy?”.
(…)
– On tych kibiców wręcz się obawia – mówi jeden z byłych współpracowników. W kuluarowych rozmowach Cupiał ma nazywać fanów „radą nadzorczą”. Pod ich presją zwolnił kiedyś Kapkę, którego kibice Wisły wyzywali od esbeków na meczu oldbojów. Były piłkarz Białej Gwiazdy startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego i w oświadczeniu lustracyjnym napisał, że pracował w organach bezpieczeństwa PRL (później w wywiadzie wyjaśniał, że posiadał tzw. lewy etat w milicji, ale nie pracował dla SB).
– Gdyby dziś fani krzyknęli: „Cupiał, wynoś się!”, z dnia na dzień rzuciłby to w diabły – mówi z przekonaniem jedna z osób, które sterowały klubem. – Pytałem go kiedyś, skąd bierze się jego obawa przed tłumem. Odpowiedział: „Jakbyś kiedyś przeżył to, co ja, i na twój dom szedłby tłum, to myślałbyś podobnie”.
(…)
– Jego koronny argument przeciw rozpoczęciu poważnego szkolenia w Wiśle wygląda tak: „Przyjadą Niemcy i zabiorą naszego najzdolniejszego zawodnika. Zapłacą tylko niskie odszkodowanie, i po co nam to?” – mówi jeden z bliskich ludzi Cupiała. Pół roku temu słychać było opinie, że na jego wyobraźnię bardzo intensywnie podziałał przykład szkółki Legii. Przyglądał się inicjatywie bardzo uważnie. Zobaczył, że skoro wychodzą z niej piłkarze pokroju Rafała Wolskiego, może to być dobry pomysł. Ale w tym czasie nie podjął żadnych starań.

