Trener rewelacyjnej Floty, Dominik Nowak: – Coś w tym powietrzu jest. Mikroklimat sprzyja piłkarzom…

redakcja

Autor:redakcja

11 września 2012, 15:46 • 5 min czytania

– Cieszymy się z tych wyników, bo trudno, żeby z wesela robić pogrzeb. Nie zapominajmy jednak, że za nami dopiero sześć spotkań. W naszych rozmowach słowo „awans” nie pojawiło się ani razu, prezesi też nic o tym nie mówili. I dobrze, ja się skupiam na tym, żeby styl Floty był jeszcze bardziej wyrazisty. Od rozmawiania o awansie są Arka, Zawisza czy Cracovia. W Bydgoszczy i Krakowie takie hasło musiało paść, jakikolwiek inny wynik będzie tam porażką – opowiada Dominik Nowak w rozmowie z Weszło. Trener niepokonanego jak dotąd lidera pierwszej ligi.
To, jak znakomicie w lidze wystartowała Flota, pan też nazywa fenomenem?
Ja takiego hasła bym nie użył. Po pierwsze, to efekt ciężkiej i konsekwentnej pracy na treningach. Po drugie, mamy w drużynie dużą rywalizację, bo wyznaję zasadę, że zwycięski skład można zmienić. Walka o miejsce w lidze zaczyna się już w poniedziałek, a kto grał ostatnio – nie ma znaczenia. I po trzecie, to wynik mądrej polityki klubu przy doborze personalnym. Te czynniki sprawiają, że po sześciu kolejkach mamy komplet punktów i nie straciliśmy ani jednego gola. Mnie najbardziej cieszy, że mimo niespodziewanych zwycięstw, piłkarze są w pełni skoncentrowani.

Trener rewelacyjnej Floty, Dominik Nowak: – Coś w tym powietrzu jest. Mikroklimat sprzyja piłkarzom…
Reklama

Jaki jest więc klucz przy selekcji?
Trafili do nas zawodnicy, którzy wciąż mają coś do udowodnienia i którzy są mocnymi charakterami. Każdy zespół powinien być budowany właśnie w ten sposób, pod względem charakterologicznym. Widzę u swoich piłkarzy boiskową inteligencję – potrafią analizować wydarzenia na murawie, potrafią reagować. Gdyby nie reagowali samodzielnie, wyglądałoby to znacznie gorzej.

I pewnie powie pan, że każdy z tych mocnych charakterów, we Flocie jest spokojny jak baranek.
Ale ja nie lubię takich grzecznych aniołków. Piłkarz to musi być taki szkolny łobuziak, z takimi pracuje się najlepiej. Mimo mocnych charakterów, trzymamy dyscyplinę, mamy taryfikator kar, choćby za przejście obok meczu czy obok treningu. Najbardziej można dostać po kieszeni za jakieś wyskoki alkoholowe, choć ten temat to w Polsce już chyba przeszłość. Każdy piłkarz jest zawodowcem i wie, że dobre prowadzenie się poza boiskiem to inwestycja w samego siebie. Inwestycja, która zaprocentuje w przyszłości. Dziś nie ma w klubach takich incydentów, o których przed laty krążyły mity.

Reklama

Dużo w skarbonce się uzbierało?
Nic, skarbonka jest pusta. Liczę, że tak pozostanie do końca.

فadnie pan opowiada, mówi o efektach ciężkiej pracy na treningach, ale przecież pan do tej drużyny dołączył dziesięć dni przed ligą.
Wiem, do czego pan zmierza… Nigdy nie powiedziałem, że to jest mój sukces. To sukces całego klubu, sztabu szkoleniowego i oczywiście piłkarzy, którzy poważnie traktują swoje obowiązki. Dobrze się uzupełniamy.

Przyszedł pan na gotowe?
Drużyna była już po części ukształtowana, ale wprowadziłem też swój pomysł. Flota w sparingach traciła bardzo dużo bramek, zwróciłem na to uwagę na początku pracy w klubie. Sporo czasu poświęciliśmy na defensywę, to był nasz priorytet. Dziś pracujemy nad długim utrzymywaniem się przy piłce, prowadzeniem gry i atakiem pozycyjnym, co nie jest mocną stroną żadnego polskiego zespołu.

Jakim cudem z Sebastiana Zalepy, Ivana Udarevicia czy Marka Opałacza wycisnął pan tak wiele? To nie byli piłkarze, którzy – powiedzmy delikatnie – rzucali na kolana.
No tak, ale nasza defensywa to nie tylko obrońcy. Gra defensywna zaczyna się od napastnika, bo to on nieraz ukierunkowuje sposób rozegrania akcji przez przeciwnika. Nad odpowiednim zachowaniem po stracie musi pracować cały zespół. To takie porozrzucane puzzle, które trzeba właściwie poskładać. Plus to, o czym już mówiłem – koncentracja.

Trener bramkarzy Sergiej Szypowski nastraszył, że po jego treningach się wymiotuje…
Daje naszym bramkarzom wycisk, ale bez przesady – to była przenośnia. Ja też nie jestem zwolennikiem lekkiej pracy, dla mnie najważniejszą formą treningu jest praca interwałowa, która charakteryzuje każdy mecz.

Kto inny miał walczyć w tym sezonie o awans…
(śmiech) Spokojnie, aż tak daleko w przyszłość nie wybiegamy. Cieszymy się z tych wyników, bo trudno, żeby z wesela robić pogrzeb. Nie zapominajmy jednak, że za nami dopiero sześć spotkań. W naszych rozmowach słowo „awans” nie pojawiło się ani razu, prezesi też nic o tym nie mówili. I dobrze, ja się skupiam na tym, żeby styl Floty był jeszcze bardziej wyrazisty. Od rozmawiania o awansie są Arka, Zawisza czy Cracovia. W Bydgoszczy i Krakowie takie hasło musiało paść, jakikolwiek inny wynik będzie tam porażką.

Nie będzie z Flotą tak, jak rok czy dwa lata temu? Zespół dobrze punktował jesienią, żeby wiosną móc rozdawać prezenty.
Nie, myślę, że tak nie będzie. Wszystkimi niedociągnięciami w grze, które wyjdą w tej rundzie, zajmiemy się zimą. Już widzę, że czeka nas pracowity okres. Nie wierzę, że wiosną mielibyśmy lekceważyć rywali albo nie chcieć zrobić dobrego wyniku. Od początku powtarzam piłkarzom: jeśli dziś jesteście na piątym miejscu, to jutro spróbujcie być na czwartym czy trzecim. Dziś jesteśmy na pierwszym, więc… chcemy poprawiać grę.

Pewnie powie pan, że od każdego wymaga tyle samo, ale po kim spodziewa się najwięcej? Od Sebastiana Olszara, że jak kiedyś będzie walił jak z armaty czy np. Grzegorza Kasprzika, że będzie w dawnej formie?
Przede wszystkim mamy fajnie zbudowany zespół, bo starsi zawodnicy są w stanie odpowiednio oddziaływać na młodszych. Kasprzik jako bramkarz jest bardzo ważną postacią, wprowadził spokój w grze obronnej, w której kapitanem jest Udarević. W drugiej linii mamy Marka Niewiadę, małą ikonę Floty, który wygląda coraz lepiej, potrafi kierować zespołem przy pierwszym rozegraniu piłki. Z przodu jest Ensar Arifović, który jednym zagraniem może o wszystkim przesądzić, no i Olszar. Wymieniłem tych najbardziej doświadczonych, bo od nich wymagam najwięcej. To oni kształtują nawyki zespołu.

Na koniec temat, którego nie moglibyśmy uniknąć – mikroklimat, który podobno bardzo wam pomaga.
Jeden z moich znajomych zadzwonił i powiedział: Widzisz, doczekałeś się pracy i to nie byle gdzie, bo na wyspach… Teraz poważnie, coś w tym powietrzu rzeczywiście jest. Inaczej się oddycha. Mikroklimat sprzyja piłkarzom.

Sprzyja wam czy bardziej przeszkadza rywalom?
Trzeba by zapytać rywali. Pamiętam jednak, jak przyjechałem do Świnoujścia z Górnikiem Polkowice, przegraliśmy 0:3, a w drugiej połowie… brakowało nam sił. Nie ma w tym żadnej magii, parę drużyn już tu wygrało, ale chyba faktycznie powietrze sprzyja Flocie.

Rozmawiał PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama