Koźmiński ostro o polskich piłkarzach, Fornalik ma pretensje o brak zaangażowania

redakcja

Autor:redakcja

27 sierpnia 2012, 09:55 • 6 min czytania

W dzisiejszej prasie mamy kilka ciekawych wywiadów. Absolutny numer jeden to Marek Koźmiński, który zaskakująco jak na siebie przewiózł się po polskich piłkarzach.
FAKT

Koźmiński ostro o polskich piłkarzach, Fornalik ma pretensje o brak zaangażowania
Reklama

Relacje z ligi.

Reklama

POLSKA THE TIMES

Wywiad z Waldemarem Fornalikiem.

Nie odniósł Pan wrażenia, że zawodnicy nie byli zaangażowani w grę? 
Zauważyłem. I o to mam pretensje. 

Lewandowski wymachiwał rękoma, gubił piłkę. Nie było w jego grze nawet namiastki tego, co pokazuje w Niemczech. 
Zgadzam się. Trzeba szukać przyczyn. Jestem mądrzejszy o jeden mecz. Wysyłając powołania na pierwszy mecz, nie chciałem odnosić się do przeszłości. Gdybyśmy ten mecz z Estonią zremisowali lub wygrali, a mogło się tak stać, to nie oznaczałoby, że problemów nie ma. Zostałyby one po prostu przykryte wynikiem. I osłabiłoby to naszą czujność. Dziś mamy wszystko czarno na białym. Jedziemy do Czarnogóry na mecz z dobrą drużyną. Wierzę, że uda się nam skonsolidować i popracować. 

(…)

To w jakim ustawieniu chce Pan grać? Mówił Pan na początku o 4-4-2. Później zmienił Pan zdanie… 
Słyszałem też, że podobno Lewandowski powiedział, że taktyka była nie taka, jak trzeba. Tylko słuchając wszystkich jego wypowiedzi po meczu, wiem, że nic takiego nie powiedział. Zgodzę się jednak, że takie ustawienie, jak zaproponowałem, to trzeba ćwiczyć. Byłem łatwowierny, sądząc, że ustawiając dwóch zawodników z przodu, od razu to wypali. Być może, tak jak pan mówi, trzeba było spróbować ustawienia z Arkiem Piechem. Z drugiej strony jak on wszedł, to Estończycy byli już zmęczeni, wcześniej grali agresywnie. Teraz jednak wiem, że trzeba grać tym ustawieniem, które było trenowane 2,5 roku. Zawodnicy w takiej konfiguracji lepiej chyba reagują. Z drugiej strony nie chcę mówić, że definitywnie zarzucamy pomysł gry z dwójką z przodu. Mogą przyjść takie momenty w meczach, że trzeba będzie z tego skorzystać. 

(…)

Wydawało się, że trener z polskiej ligi będzie chciał czerpać z rodzimych klubów jak najwięcej. 
Chciałbym. Jeżdżę, oglądam wszystko, co się da. I liczę, że ktoś mnie olśni. Na tę chwilę jednak nikt mnie nie olśnił.

GAZETA WYBORCZA

Tekst o zawodnikach z ekstraklasy, których powinien obserwować Waldemar Fornalik.

Wysoki (186 cm) i masywny (77 kg) prawoskrzydłowy na razie jest powoływany do reprezentacji U-21, choć przyznaje, że marzy o pierwszej. – Wiem, jak grać, by piłka sprawiała przyjemność nie tylko zawodnikom, ale także widzom – mówił jakiś czas temu Fornalik i do takiego stylu Wszołek idealnie pasuje.

Tego lata wyróżnia się nie tylko w Polonii, lecz także w całej lidze. Jego zespół zagrał na razie trzy mecze. W pucharowym spotkaniu z Miedzią Legnica (3:1) 20-latek strzelił dwa gole. Przed tygodniem w Gdańsku z Lechią też trafił i jeszcze podawał innemu strzelcowi bramki Jackowi Kiełbowi. W sobotę jego asystę wykorzystał فukasz Teodorczyk. – Co dotknę piłkę, to wpada – mówił kilka dni temu.

Artykuł o Widzewie.

Przyczyną odejścia czołowych zawodników były kłopoty finansowe Widzewa. Jego właściciel Sylwester Cacek, kupując większość udziałów, zapowiadał, że nie interesuje go wygrywanie polskiej ligi, ale sukcesy w europejskich pucharach. Przez kilka lat nie żałował milionów, które jednak były źle wydawane. Nawet przeciętni zawodnicy zarabiali w Widzewie ponad 50 tys. zł miesięcznie. Doszło do tego, że Ukah po rozwiązaniu w maju kontraktu odrzucił ofertę z angielskiej Championship, bo po zapłaceniu podatków zarabiałby mniej niż w Widzewie. 

(…)

Mroczkowski i pomagający mu Krzysztof Chrobak i Andrzej Woźniak zmuszeni byli budować drużynę z piłkarzy tanich, ale nieprzypadkowych, którzy akurat byli bez klubu. Świetnie spisujący się 21-letni Nigeryjczyk Princewill Okachi został znaleziony w drugiej lidze maltańskiej, ale wywodzi się ze szkółki piłkarskiej duńskiego FC Midtjylland. O pięć lat starszy Phibel ma za sobą występy w belgijskiej ekstraklasie.

Latem trenerzy sprawdzili grubo ponad 20 graczy, wybierając ośmiu ludzi. Najbardziej znany z nich jest Sebastian Dudek, mistrz Polski ze Śląskiem. Już od lutego do gry w ekstraklasie przygotowywani byli dwaj młodzi Brazylijczycy Alex Bruno i Emerson Carvalho, wypatrzeni przez widzewskich trenerów podczas zimowego zgrupowania w Tunezji. – Obaj mają wielkie umiejętności, większe niż ich polscy rówieśnicy. Brakuje im przygotowania fizycznego – opowiadał Mroczkowski. W ekstraklasie zadebiutował już Alex Bruno, w spotkaniu ze Śląskiem ośmieszając doświadczonego Marka Wasiluka.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Markiem Koźmińskim.

Można wyciągnąć z tego 30 procent więcej. Ale trzeba zapierdzielać, żeby to zrobić. A żeby zapierdzielać, trzeba trenować. Jakie są dwa hasła wkurzające mnie w polskiej piłce? Piłkarz wyjeżdża do ligi zagranicznej i czytam z nim wywiad: „Ale tu się trenuje!”. To co, nie da się tak trenować w Polsce? Co ci przeszkadzało? Gdyby on tak trenował w Polsce jak w Niemczech, to by od razu poleciał na skargę do prezesa, że jest przetrenowany. A w Polsce trenuje się tak samo w sensie założeń i stylu, a bywa, że zajęcia są nawet bardziej urozmaicone. Tyle że za granicą są cięższe przez większą ilość powtórzeń, jest inna koncentracja.

(…)

A drugie powiedzonko, które pana irytuje?
Świeżość! „Nie mamy świeżości!”. Co oznacza świeżość?! Piłkarz profesjonalny gra 45 meczów w sezonie. Sobota – środa – sobota. Da się grać, tylko trzeba być wytrenowanym. A u nas? To nic innego niż skutek pewnego poziomu pracy, który jest niski. Widział pan, jak wyglądają zagraniczni piłkarze, gdy ściągną koszulki? Rzeźba, kaloryfery. A w ekstraklasie… Kurczę, czy to jest ten sam sport?

(…)

Jest taki piłkarz, nazywa się Kikut. Grał w Lechu, teraz w Ruchu. Mówi: „No to ten Tomasz Majewski mógł zostać piłkarzem”. Ja mu odpowiadam: „Stul ryj. Majewski jest dwukrotnym mistrzem olimpijskim, a ty my możesz mu buty nosić. Majewski cię nie obraził”. To nie była szydercza jazda, nie mówił „piłkarzyki”. On powiedział ci prawdę. Jak wygrasz coś, to będziesz mógł. Widzę, że zaczyna się nagonka na piłkarzy. Jeśli ta fala pójdzie dalej, powstanie przyzwolenie społeczne, żeby w piłce były mniejsze pieniądze. To może mieć negatywny wpływ na futbol w Polsce, ale to myśmy sami to wywołali swojąÂ arogancją, postawą i poziomem. Całe środowisko.

Image and video hosting by TinyPic

I z Mariuszem Rumakiem.

Pytamy o to, bo podobno przed wyjazdowym meczem z Chazarem Lenkoran pozwolił pan piłkarzom poprowadzić przedmeczową odprawę. To prawda?
Zespół piłkarski można prowadzić na wiele sposobów, natomiast ja wychodzę z założenia, że kiedy oddaje się zawodnikom głos i odpowiedzialność, bardziej identyfikują się z tym, co mamy do przekazania. Chazar grał w jeden określony sposób. I wiedziałem, że moi zawodnicy są w stanie ten sposób zidentyfikować.

Zaskoczyli pana wtedy w Azerbejdżanie swoimi pomysłami?
Nie. Ja im pokazałem na wideo grę rywala, głównie ich mocne strony, jak na przykład wprowadzenie piłki przez środkowych obrońców. I były dwa sposoby przeciwdziałania. Jeden to cofnąć się i tak pozamykać przestrzenie, żeby te piłki „penetrujące” nie przeszły. A drugi, wyjść wyżej. Ja uważam, że jeśli gdzieś w pobliżu znajduje się tykająca bomba, to trzeba zlikwidować tego, który może ją odpalić. I rozpoczęła się dyskusja, piłkarze zastanawiali się nad tym, na jaką grę nas stać. W końcu napastnicy powiedzieli: „trenerze, nie ma problemu, bierzemy to na siebie”.

(…)

Bywa pan nerwowy po porażkach?
Nie rzucam bidonami po szatni, nie przytulam też na pocieszenie. Staram się być stonowanym. Padło parę gorzkich słów. Szatnia musi sama sobie poradzić. Ja mam pokazać, że po prostu panuję nad tym, zamiast podgrzewać lub studzić atmosferę. Nie popadamy w euforię po zwycięstwie, ani w rozpacz po porażce.
 
A stosuje pan takie nagrody jak dni wolne po wygranej lub dodatkowe zajęcia po przegranych?
Nie. Nie odwołujemy treningu, bo wygraliśmy. Nie dokładamy też obciążeń za karę. Jeżeli ustalamy, że poniedziałek jest wolny, to tak jest. Ktoś w końcu musi mieć czas, żeby iść z dzieckiem do lekarza, ktoś inny do stomatologa, a jeszcze ktoś inny załatwić urzędowe sprawy. U mnie są proste zasady.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama