O tym, że miłe złego początki przekonał się niedawno pewien pan młody, który po ślubie zaprosił małżonkę na sesję zdjęciową nad rzekę i tam – patrzcie państwo – szanowna małżonka niechcący się utopiła, bo jak wpadła do wody w sukni ważącej kilogramów z dziesięć, to już się nie wydostała (chociaż są zwolennicy teorii, że to były złe miłego początki i że popełniony przy ołtarzu błąd szczęśliwie sam się naprawił).
W każdym razie, jak powiedziałby Pawłowski – we will say what time will tell, nie dzielmy skóry na niedźwiedziu, lodu na głowę i inne takie, w skrócie: nie wiadomo, co przyszłość przyniesie. Słyszymy bowiem, że Milika, który dobrze zaczął sezon, jak najszybciej należy powołać do reprezentacji. Już, natychmiast, najlepiej na Czarnogórę. Nam się zdaje, że Milik potencjał ma spory, jest młody, w piłkę grać w miarę potrafi i można mieć nadzieję, że się jeszcze nauczy ze dwa razy lepiej. I biorąc to wszystko pod uwagę, zdaje nam się, że został do reprezentacji powołany: do tej właściwej – do lat 21.
Na razie to młody i zdolny chłopak, jeszcze do końca nie jest jasne, czy bardziej młody, czy bardziej zdolny. Oby jedno i drugie. Jak się zatrzyma w rozwoju na umiejętnościach, którymi dysponuje teraz – to będzie ligowym średniakiem. Jak będzie mocno trenował – ma szansę stać się napastnikiem bardzo znaczącym. Na dziś jednak nie ma żadnych argumentów za tym, by powołać go do kadry, poza tym, że chłopak jest 18-letni. A młodość to kiepski argument. W kadrze powinni grać najlepsi, nawet jeśli starsi, albo w ogóle starzy. Najlepsi. Milik w tym sezonie zagrał dwa mecze, jeden słaby (z Piastem, ale strzelił gola) i jeden dobry (z Jagiellonią, też strzelił gola). Trochę mało, by ogłaszać jego wyższość nad Robertem Lewandowskim, co niektórzy robią.
Milik niech się nie podnieca, bo ci, którzy dzisiaj wpychają go do reprezentacji, jako pierwsi będą krzyczeć, by go z niej wywalić – niech tylko raz nie trafi w piłkę. Chłopaku, strzel w tym sezonie minimum dziesięć goli, a do tego czasu pierwszą kadrą nie zawracaj sobie głowy. Sezon na razie dobrze zacząłeś, ale pytanie brzmi – jak go skończysz? Daniel Mąka kiedyś wbił hat-tricka na dzień dobry, a dzisiaj ekstraklasę ogląda w telewizji.
Reprezentacja powinna być marzeniem, do którego się dąży, a nie byle drużyną, do której bierze się każdego, kto w odpowiednio młodym wieku opanował żonglerkę i strzał lewą nogą. Niech chłopak trenuje w pocie czoła, nie musi dostawać wszystkiego na tacy, po okazaniu legitymacji szkolnej.