Abbott jak robot, Flota zatapia kolejnych rywali

redakcja

Autor:redakcja

27 sierpnia 2012, 09:16 • 4 min czytania

Kojarzycie, jak zachował się wczoraj mistrz Polski w meczu z osłabioną brakiem dwóch zawodników Koroną? Tak, przy stanie 2:0 truchtał sobie w środku pola, czekając niecierpliwie na końcowy gwizdek. A teraz zagadka – kto i w jakich okolicznościach powiedział te słowa:
„Nie jesteśmy zadowoleni z gry przed przerwą, ale potem było już lepiej. Zdobywaliśmy bramki, ale dalej w naszej grze jest dużo mankamentów. Zespół jest sklejony na nowo i brakuje zrozumienia i zgrania, choć wygląda to coraz lepiej”.

Abbott jak robot, Flota zatapia kolejnych rywali
Reklama

Jurij Szatałow, Zawisza Bydgoszcz. Jego podopieczni wygrali trzeci z czterech dotychczas rozegranych meczów, już po raz drugi wbili rywalom cztery gole, z czego przynajmniej dwa padły po doskonałych akcjach o jakich pomarzyć może Orest Lenczyk. Ale Szatałow, a za nim i reszta Zawiszy, nie jest zadowolony. On chce wygrywać wszystko totalnie, kontrolując mecz od pierwszej, do ostatniej minuty, nie tracąc posiadania, nie pozwalając przeciwnikom na wyjście ze swojej połowy. Ten perfekcjonizm na zapleczu Ekstraklasy może wydawać się nieco naiwny, czy wręcz przesadzony („przyszedł gość grać z ogórkami z wiosek, a robi nam presję jak na Ligę Mistrzów”), ale póki co przynosi skutek. I choć po inauguracyjnym wpierdolu, jaki Zawisza zgotował Sandecji Nowy Sącz ciężko było wymagać od bydgoszczan lepszej gry – Szatałow dalej ulepszał, a nawet żonglował składem.

O ile obrona jest stała, o tyle w ofensywie Zawisza może pozwolić sobie na kilka kombinacji. Porównajmy pogrom z Sandecją i aktualną kolejkę – na inauguracji za ataki odpowiadali Chałas, Drygas, Hermes, Masłowski, Mąka i Wójcicki, a już trzy kolejki później – Zawistowski, Jankowski, Błąd, Abbott, no i niezmiennie Masłowski i Wójcicki. Niezależnie kto jest aktualnie na boisku – Zawisza prowadzi grę i strzela. Tak było również z Okocimskim.

Reklama

Zupełnie inaczej gra lider I ligi, Flota Świnoujście. Nie ma miejsca na pogromy, nie ma żadnej dominacji, efektownych zwycięstw, czy prężenia muskułów. Flota wygrywa jednym, góra dwoma golami, najczęściej po stałym fragmencie, oczywiście zachowując czyste konto. Co znamienne – to już nie pierwszy sezon grany właśnie w ten sposób. Dwa lata temu Flota napędziła przecież solidnego stracha Podbeskidziu i ŁKS-owi goniąc ich do ostatnich kolejek (a na finiszu zresztą ogrywając łodzian 5:1 na ich terenie). Od lat zaś, budując praktycznie na skale osiąga górną połowę tabeli. Swoją drogą po raz kolejny Flota gra dużo lepiej, a przynajmniej dużo skuteczniej niż Flota bis, czyli Arka Gdynia.

Arkowcy od kilkunastu miesięcy korzystają bowiem z Floty jako portowego zaopatrzeniowca. Najpierw do Gdyni przypłynął kapitan w postaci Petra Nemeca, a potem jego dzielni majtkowie, którzy nie grają połowy tego, co w Świnoujściu. Mamy więc Krajanowskiego, mamy Pruchnika, Tomasika, ale przede wszystkim – Charlesa Nwaogu. Gość, który we Flocie w dwa sezony ustrzelił prawie 30 goli, teraz (po nieudanym pobycie w Niemczech) kompletnie nie może się odnaleźć. W ubiegłej rundzie okrągłe dwa trafienia (Abbott tyle strzela między drugim śniadaniem i podwieczorkiem), a aktualnie „zero z przodu”. Nie to, żeby Arka grała jakoś tragicznie, wręcz przeciwnie, przez długie momenty pierwszej połowy umiejętnie utrzymywała się przy piłce i – lepiej lub gorzej – napierała na Kolejarza. Zresztą, doskonałym zwieńczeniem był gol tuż przed przerwą. Jak było w drugiej tak do końca nie wiemy – żywiołowy doping w Stróżach nie ułatwiał oglądania meczu. Trąbki i jakieś inne wynalazki mogą drażnić co drażliwszych słuchowców. Tak czy owak – Arka zwycięstwa nie dowiozła, a jeśli ma ambicje, by grać o awans – takie mecze MUSI wygrywać, a nie zadowalać się remisem na „trudnej murawie” w Stróżach.

Wygrała za to Cracovia, ale oddajmy może głos Szymonowi Kaźmierowskiemu ze Stomilu Olsztyn.

Image and video hosting by TinyPic

No właśnie. Kolejna ekipa z aspiracjami na awans do Ekstraklasy męczy się niemożliwie z beniaminkiem I ligi. Co więcej, gdyby olsztynianom nie zabrakło zimnej krwi, Pasy faktycznie mogły dostać patelnią po głowie. Z drugiej strony – niech przemówią obrazy (i Mateusz Święcicki).

***

Pierwsze punkty na dole ugrała Bogdanka. W 3. minucie gola trafił Oziemczuk i od razu przypomniał nam – gdzie te wszystkie mega talenty z pierwszych Football Managerów? Zupełnie realnie zresztą, wychowanek فęcznej zwiedził trochę świata, przez pewien czas będąc w AJ Auxerre. Potem drugie skojarzenie – przecież z Łęcznej w podobnym okresie wyfrunął też Sebastian Szałachowski, na podbój stolicy.

Widać talenty z Łęcznej prędzej czy później kończą na starych śmieciach.

***

Polonia Bytom chyba faktycznie przygotowywała się na II ligę. Po czterech meczach zero punktów, bramki 1-8.

***

W następnej kolejce jest szansa na sporo dobrej piłki. Zawisza jedzie do Gdyni na Arkę, a Miedź (ograła dziś 2:1 Niecieczę na wyjeździe) przyjmie u siebie Flotę. Może być sporo przetasowań w tabeli, tym bardziej, że równie ciekawie będzie w dole. Nasz typ do „must-watch”? GKS Tychy – Polonia Bytom. Śląski futbol na mistrzowskim poziomie…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama