Jan Tomaszewski: – Jak nie możemy wyciągnąć dzieci na orliki, to budujmy więzienia

redakcja

Autor:redakcja

09 sierpnia 2012, 16:06 • 4 min czytania

– Proponowałem i wciąż proponuję ustalenie odpowiednich limitów. W każdej drużynie ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi MUSI grać dwóch juniorów i dwóch młodzieżowców. Każdy obowiązkowo zalicza 90 minut, a jeśli mniej, to juniora może tylko zmienić junior, młodzieżowca – młodzieżowiec. Zespoły miałyby więc kadrze po ośmiu zawodników, którzy musieliby grać. Przy 16-zespołowej ekstraklasie, daje to 128 piłkarzy – mówi Jan Tomaszewski.
Pamięta pan swoje pierwsze boisko?
– Pamiętam, choć to akurat było zagruzowane podwórko w centrum Wrocławia. Wychodziliśmy na ulicę, rozkładaliśmy cztery cegły albo kamienie i graliśmy na małe bramki. Na szczęście na ulicach nie było większego ruchu, to było jedyne wolne miejsce w okolicy. Potem przy szkole podstawowej mieliśmy boisko, na którym spędzałem czas od świtu do nocy. Do dziś nie ma to nic wspólnego ani z boiskiem profesjonalnym, ani choćby półprofesjonalnym.

Jan Tomaszewski: – Jak nie możemy wyciągnąć dzieci na orliki, to budujmy więzienia
Reklama

Same warunki znacznie się jednak poprawiły, sporo dały orliki, które niekiedy nawet w wakacje stoją puste. Infrastruktura się rozwinęła, a problem pogłębił.
– Idea orlików jest wspaniała, ale powinny mieć one wspólną misję. Chociaż orlik to boisko przede wszystkim do piłki nożnej, to PZPN nie ma w tym żadnego udziału. Związek powinien organizować jakieś akcje, rozgrywki, turnieje, tworzyć programy, nakręcać to medialnie. Powinni wyjść do dzieciaków. Tymczasem mój przyjaciel z boiska Grzegorz przede wszystkim dba o siebie i swoich kolegów. Stworzyli państwo w państwie, a z orlikami nie mają nic wspólnego. Nic!

Antoni Piechniczek, który ma coraz więcej do powiedzenia na każdy temat, jeszcze pamięta za co odpowiada? Ł»e wciąż jest szefem szkolenia PZPN i to jego powinno się w takich kwestiach rozliczać?
– Był świetnym piłkarzem, świetnym trenerem, ale jako działacz pełni rolę grabarza polskiej piłki. Zresztą, wspólnie z Jerzym Engelem, który jest… dyrektorem Departamentu Szkolenia. W PZPN afera goni aferę, 40-milionowy naród reprezentują przestępca i obcokrajowcy, a rząd to legalizuje. Jak w takich warunkach można wskazywać dzieciom prawidłową drogę rozwoju? Jaki daje to przykład najmłodszym?! Przecież cała polityka działania PZPN jest antysportowa.

Reklama

Za mało odnosimy też sukcesów, za mało mamy Lewandowskich, żeby dzieci natchnąć.
– I do tego Euro, rozgrywane w Polsce, które zakończyło się kompromitacją w naszym wydaniu. Zajęcie ostatniego miejsca w najsłabszej grupie w historii jest klęską narodową. Co zrobili premier Tusk i prezydent Komorowski? Zaprosili drużynę do pałacu i podziękowali za grę… Obaj panowie świadomie legalizują obecną miernotę, widząc też, co dzieje się w kwestii szkolenia młodzieży. Jeśli nie jesteśmy nawet w stanie wyciągnąć dzieci na orliki, to zacznijmy od razu budować więzienia i szpitale.

Nadchodzi deficyt polskich piłkarzy?
– Nadchodzi?! Już nadszedł, w momencie, kiedy Piechniczek, Engel i Lato zaczęli rządzić naszą piłką. Zresztą, mamy deficyt nie tylko piłkarzy, ale i sportowców. Niech pan spojrzy, co się dzieje na igrzyskach olimpijskich.

Przykry obrazek.
– 40-milionowy naród wysłał dziewiątą pod względem liczebności reprezentację, a medali zdobył tyle… Sami się kompromitujemy. Niestety, nie pierwszy i nie ostatni raz.

W niższych ligach, zamiast na młodych i utalentowanych piłkarzy, stawia się na wynalazki z Afryki czy wschodu Europy. I jest to problem, który narasta.
– Proponowałem i wciąż proponuję – niestety, jestem posłem opozycji, więc inni tę sprawę mają głęboko w dupie – ustalenie odpowiednich limitów. W każdej drużynie ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi MUSI grać dwóch juniorów i dwóch młodzieżowców. Każdy obowiązkowo zalicza 90 minut, a jeśli mniej, to juniora może tylko zmienić junior, młodzieżowca – młodzieżowiec. Zespoły miałyby więc kadrze po ośmiu zawodników, którzy musieliby grać. Przy 16-zespołowej ekstraklasie, daje to 128 piłkarzy! Niestety, zakazać przyjazdów obcokrajowców nie możemy, bo mamy wolny rynek europejski.

W niektórych krajach, bodajże w Niemczech, w niższych ligach nie mogą występować piłkarze spoza Unii Europejskiej.
To kolejny pomysł, który zmusza właścicieli klubów do produkcji i inwestowania w młodych zawodników z własnego kraju. Taką drogą powinniśmy podążać.

Rozmawiał PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama