Przed pierwszą kolejką na pytanie zadane przez naszych czytelników: któż to gra w „polskim Manchesterze City” (określenie Zawiszy Bydgoszcz ukute przez redaktorów Sport.pl/Wyborczej i Araszkiewicza) odpowiedzieliśmy: polski Hart – polski Richards, polski Kompany, polski Lescott i tak dalej… Potem „Zetka” ograła 5:0 Sandecję w Nowym Sączu, więc postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej I-ligowemu potentatowi.
Klub, który do niedawna kojarzył się przede wszystkim z protestami kibiców przeciwko Hydrobudowie, nagle wkroczył do I ligi i zaczął tłuc się z głównymi faworytami do awansu. Jak do tego doszło? Nie da się ukryć, że główna zasługa leży po stronie miasta i grupy ludzi zgromadzonych wokół ponad 50-letniego WKS-u. Po nieudanych fuzjach z KP Konin i Chemikiem ciężar utrzymania IV-ligowego futbolu w Bydgoszczy spoczął na Stowarzyszeniu Piłkarskim „Zawisza” z Krzysztofem Straszewskim, byłym piłkarzem „Zetki” na czele. Przy reorganizacji ligi udało się ugrać awans ze starej IV do nowej II ligi. Powstanie nowego stadionu i wsparcie miasta pozwoliło na skok o kolejny szczebel wyżej.
W międzyczasie Zawiszacy pogonili z miasta Hydrobudowę, konsekwentnie wykluczali również możliwość awansu za pomocą licencyjnego fiku-miku a’la Polonia Warszawa. Ich cierpliwość i determinacja została wynagrodzona w sposób stricte finansowy – do klubu zamiast cwaniaczków pokroju byłego prezesa Kujawiaka, Wojciecha K., trafił otrzaskany z futbolem Radosław Osuch. Do „Zetki” wreszcie uśmiechnęło się szczęście.
Oto co pisaliśmy na finiszu ubiegłych rozgrywek, gdy przedstawialiśmy plusy i minusy kandydatów do awansu:
+ Kibice – Są. Może kojarzą się nie do końca pozytywnie, ale SÄ„. Jest i będzie ich dużo. Miasto z piłkarskim potencjałem, wydaje się głodne futbolu na poważnym poziomie.
+ Szatałow – w Bytomiu potrafił pracować w fatalnych warunkach. W Cracovii poległ, jak wszyscy, mimo ptasiego mleczka na każde skinienie. I teraz znowu, jak w tej wspomnianej Polonii, potrafi wyciągnąć z Zawiszy coś ekstra. Dał impuls do walki, nie przegrał siedmiu kolejnych meczów. Janusz Kubot pewnie już dawno pogrzebałby szanse na awans.
+ W tym klubie może się dziać… – takie mamy przeczucie, że Radosław Osuch, nie pozwoli, żeby w Bydgoszczy było szaro i ponuro. Zaraz ściągnie jakiegoś Victora Agalego i już coś będzie się działo…
– interesy, interesy – zawsze jest obawa, ze Zawisza stanie się przystanią dla kolejnych Strąków. Pawłów Strąków. Piłkarzy, których warto albo należy podpromować. Na poziomie Ekstraklasy może to nie wypalić.
– ABN – nasz roboczy skrót, w rozwinięciu: absolutny brak napastnika. Poza wypożyczonym Adrianem Błądem, który w gruncie rzeczy napastnikiem nie jest, w kadrze Zawiszy nie ma ani jednego, nad którym warto by się na dłużej zatrzymać. Efektowną końcówkę sezonu ma Leśniewski, ale gdy wskoczy ligę wyżej, może się okazać „za krótki”.
– poważne braki – to tylko rozwinięcie poprzedniego punktu. Jak w przypadku Piasta: poważne luki na każdej pozycji. Brakuje zawodników otrzaskanych z Ekstraklasą. Zaryzykujemy, że póki co ogólnie brakuje jakości, żeby o klasę wyżej walczyć o coś więcej niż utrzymanie.
Zgadliście. Kibice, Szatałow i przeczucie, że Osuch ubarwi Ekstraklasę pozostało. Minusy zaś postarano się zneutralizować, a sposób w jaki to uczyniono zasługuje na pochwały. Brak napastnika? Ściągnięto może nieco drewnianego, ale skutecznego Pawła Abbotta, do tego dorzucono jeszcze Tomasza Chałasa i strzelca dwóch bramek w meczu z Sandecją, Daniela Mąkę. Okazało się, że i bez Błąda można postrzelać, a Abbott, ściągnięty z Ekstraklasy, na boisku pojawił się dopiero w 71. minucie.
Brak ławki, luki w składzie? W pomocy pojawił się Hermes, na bramce Kaczmarek, niby z Cracovii, ale jako jeden z niewielu wyglądał w zeszłym sezonie dość solidnie. Kamil Drygas z Lecha, 21 lat, a za sobą występy w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Jacek Popek, Piotr Petasz, Tomasz Ostalczyk – to też nie są anonimowe nazwiska. A trzeba przecież przypomnieć, że po stronie strat jest jedynie – ponoć odbudowany – Strąk (na ile odbudowany, czy raczej zredukowany, przekonamy się za kilka tygodni), Paweł Oleksy i doświadczony Drzymont. Utrzymano Skrzyńskiego, Wójcickiego, do powrotu namówiono także lubianego przez kibiców Cezarego Stefańczyka.
Kadrowo Zawisza już teraz wygląda naprawdę okazale, a gdy wszystko zacznie układać Szatałow, wyniki takie jak ten z Sandecją mogą się powtarzać. Zaplecze finansowe jest solidne, a wizja pieniędzy z Canal+ dodatkowo oddziałuje na wyobraźnię bydgoszczan i samego Radosława Osucha. Infrastruktura – godna podziwu, choć stadion w Bydgoszczy zdążył już być świadkiem starcia Zawiszy z Widzewem i Legii z Lechem. To jednak incydenty, a zdecydowanie częściej można oglądać tam choćby takie obrazki.
O licencję kibice mogą być więc spokojni. Czego właściwie brakuje Zawiszy, by stać się jednym z klubów Ekstraklasy? Bydgoscy optymiści twierdzą, że już tylko dziesięciu miesięcy, realiści – że jeszcze 60-70 punktów ligowych. Pesymistów na razie nie ma, choć ubiegłoroczne męki Pogoni Szczecin pokazują, że nawet murowani faworyci nie mogą za wcześnie spocząć na laurach.
JAKUB OLKIEWICZ