Sezon zaczęli okazale. Kto tam gra w tym „polskim Manchesterze City”?

redakcja

Autor:redakcja

07 sierpnia 2012, 09:02 • 4 min czytania

Przed pierwszą kolejką na pytanie zadane przez naszych czytelników: któż to gra w „polskim Manchesterze City” (określenie Zawiszy Bydgoszcz ukute przez redaktorów Sport.pl/Wyborczej i Araszkiewicza) odpowiedzieliśmy: polski Hart – polski Richards, polski Kompany, polski Lescott i tak dalej… Potem „Zetka” ograła 5:0 Sandecję w Nowym Sączu, więc postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej I-ligowemu potentatowi.
Klub, który do niedawna kojarzył się przede wszystkim z protestami kibiców przeciwko Hydrobudowie, nagle wkroczył do I ligi i zaczął tłuc się z głównymi faworytami do awansu. Jak do tego doszło? Nie da się ukryć, że główna zasługa leży po stronie miasta i grupy ludzi zgromadzonych wokół ponad 50-letniego WKS-u. Po nieudanych fuzjach z KP Konin i Chemikiem ciężar utrzymania IV-ligowego futbolu w Bydgoszczy spoczął na Stowarzyszeniu Piłkarskim „Zawisza” z Krzysztofem Straszewskim, byłym piłkarzem „Zetki” na czele. Przy reorganizacji ligi udało się ugrać awans ze starej IV do nowej II ligi. Powstanie nowego stadionu i wsparcie miasta pozwoliło na skok o kolejny szczebel wyżej.

Sezon zaczęli okazale. Kto tam gra w tym „polskim Manchesterze City”?
Reklama

W międzyczasie Zawiszacy pogonili z miasta Hydrobudowę, konsekwentnie wykluczali również możliwość awansu za pomocą licencyjnego fiku-miku a’la Polonia Warszawa. Ich cierpliwość i determinacja została wynagrodzona w sposób stricte finansowy – do klubu zamiast cwaniaczków pokroju byłego prezesa Kujawiaka, Wojciecha K., trafił otrzaskany z futbolem Radosław Osuch. Do „Zetki” wreszcie uśmiechnęło się szczęście.

Oto co pisaliśmy na finiszu ubiegłych rozgrywek, gdy przedstawialiśmy plusy i minusy kandydatów do awansu:

Reklama

+ Kibice – Są. Może kojarzą się nie do końca pozytywnie, ale SÄ„. Jest i będzie ich dużo. Miasto z piłkarskim potencjałem, wydaje się głodne futbolu na poważnym poziomie.

+ Szatałow – w Bytomiu potrafił pracować w fatalnych warunkach. W Cracovii poległ, jak wszyscy, mimo ptasiego mleczka na każde skinienie. I teraz znowu, jak w tej wspomnianej Polonii, potrafi wyciągnąć z Zawiszy coś ekstra. Dał impuls do walki, nie przegrał siedmiu kolejnych meczów. Janusz Kubot pewnie już dawno pogrzebałby szanse na awans.

+ W tym klubie może się dziać… – takie mamy przeczucie, że Radosław Osuch, nie pozwoli, żeby w Bydgoszczy było szaro i ponuro. Zaraz ściągnie jakiegoś Victora Agalego i już coś będzie się działo…

– interesy, interesy – zawsze jest obawa, ze Zawisza stanie się przystanią dla kolejnych Strąków. Pawłów Strąków. Piłkarzy, których warto albo należy podpromować. Na poziomie Ekstraklasy może to nie wypalić.

– ABN – nasz roboczy skrót, w rozwinięciu: absolutny brak napastnika. Poza wypożyczonym Adrianem Błądem, który w gruncie rzeczy napastnikiem nie jest, w kadrze Zawiszy nie ma ani jednego, nad którym warto by się na dłużej zatrzymać. Efektowną końcówkę sezonu ma Leśniewski, ale gdy wskoczy ligę wyżej, może się okazać „za krótki”.

– poważne braki – to tylko rozwinięcie poprzedniego punktu. Jak w przypadku Piasta: poważne luki na każdej pozycji. Brakuje zawodników otrzaskanych z Ekstraklasą. Zaryzykujemy, że póki co ogólnie brakuje jakości, żeby o klasę wyżej walczyć o coś więcej niż utrzymanie.

Zgadliście. Kibice, Szatałow i przeczucie, że Osuch ubarwi Ekstraklasę pozostało. Minusy zaś postarano się zneutralizować, a sposób w jaki to uczyniono zasługuje na pochwały. Brak napastnika? Ściągnięto może nieco drewnianego, ale skutecznego Pawła Abbotta, do tego dorzucono jeszcze Tomasza Chałasa i strzelca dwóch bramek w meczu z Sandecją, Daniela Mąkę. Okazało się, że i bez Błąda można postrzelać, a Abbott, ściągnięty z Ekstraklasy, na boisku pojawił się dopiero w 71. minucie.

Brak ławki, luki w składzie? W pomocy pojawił się Hermes, na bramce Kaczmarek, niby z Cracovii, ale jako jeden z niewielu wyglądał w zeszłym sezonie dość solidnie. Kamil Drygas z Lecha, 21 lat, a za sobą występy w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Jacek Popek, Piotr Petasz, Tomasz Ostalczyk – to też nie są anonimowe nazwiska. A trzeba przecież przypomnieć, że po stronie strat jest jedynie – ponoć odbudowany – Strąk (na ile odbudowany, czy raczej zredukowany, przekonamy się za kilka tygodni), Paweł Oleksy i doświadczony Drzymont. Utrzymano Skrzyńskiego, Wójcickiego, do powrotu namówiono także lubianego przez kibiców Cezarego Stefańczyka.

Kadrowo Zawisza już teraz wygląda naprawdę okazale, a gdy wszystko zacznie układać Szatałow, wyniki takie jak ten z Sandecją mogą się powtarzać. Zaplecze finansowe jest solidne, a wizja pieniędzy z Canal+ dodatkowo oddziałuje na wyobraźnię bydgoszczan i samego Radosława Osucha. Infrastruktura – godna podziwu, choć stadion w Bydgoszczy zdążył już być świadkiem starcia Zawiszy z Widzewem i Legii z Lechem. To jednak incydenty, a zdecydowanie częściej można oglądać tam choćby takie obrazki.

O licencję kibice mogą być więc spokojni. Czego właściwie brakuje Zawiszy, by stać się jednym z klubów Ekstraklasy? Bydgoscy optymiści twierdzą, że już tylko dziesięciu miesięcy, realiści – że jeszcze 60-70 punktów ligowych. Pesymistów na razie nie ma, choć ubiegłoroczne męki Pogoni Szczecin pokazują, że nawet murowani faworyci nie mogą za wcześnie spocząć na laurach.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama