Azja w natarciu, Europa w odwrocie, czyli półfinały o pierwsze olimpijskie złoto

redakcja

Autor:redakcja

07 sierpnia 2012, 10:54 • 3 min czytania

Cztery reprezentacje olimpijskie zagrają dziś na Wembley i Old Trafford, by za cztery dni, już w wąskim, dwuzespołowym gronie, rozstrzygnąć w czyje ręce trafią złote krążki. Bez względu na to, który zespół w Londynie okaże się najlepszy, dokona tego po raz pierwszy w historii swojego kraju. O dziwo, tyczy się to nawet takiej piłkarskiej potęgi, jak kadra Canarinhos, która zdobywała już na igrzyskach medale srebrne i brązowe, ale nigdy nie zdołała sięgnąć po ten najważniejszy – złoty.
Mano Menezes oświadczył dziennikarzom z dużą pewnością siebie, ale i też z odrobiną przesady, że żaden z dotychczasowych rywali nie zdołał go zaskoczyć. Patrząc na chłodno z boku, trudno odnieść podobne wrażenie. Brazylijczycy wygrywają mecz za meczem, ale dość wspomnieć ten ostatni, ćwierćfinałowy z Hondurasem, w którym zespół Menezesa dwukrotnie musiał gonić niekorzystny wynik.

Azja w natarciu, Europa w odwrocie, czyli półfinały o pierwsze olimpijskie złoto
Reklama

BETCLIC: Komu złoto? Brazylia – 1.40, Japonia – 6.50, Meksyk – 7, Korea – 11

Cztery olimpijskie występy Canarinhos sporo powiedziały nam już o głównym faworycie. Pokazały, że w ofensywie jest samonapędzającą się maszyną, która nie ma problemów z kreowaniem sytuacji, ani ze znalezieniem wykonawców, która z idealną regularnością, od początku turnieju, aplikuje rywalom po trzy gole. Jednak pokazały również bardzo wyraźnie, że Brazylia nie jest nieomylna w defensywie. Więcej – momentami popełnia w tyłach błędy, jakich nie wstyd robić tylko na lekcjach WF-u w podstawówce. – Pod względem taktycznym gramy inaczej niż większość drużyn. Nasi boczni obrońcy zawsze muszą myśleć o ataku, dlatego tak istotny jest środek pola, gdy piłkę ma przeciwnik – mówi Menezes, a zaraz dodaje: – Uważam jednak , że znaleźliśmy odpowiedni balans między obroną a atakiem.

Reklama

Jeśli Brazylia awansuje do finału, przed szansą dwunastego występu na igrzyskach olimpijskich stanie Marcelo, czym wyrówna krajowy rekord ustanowiony przez Bebeto. Co jednak istotniejsze, jeśli każdy taki turniej, cokolwiek byśmy o nim myśleli, kreuje nowe gwiazdy, ten wykreował Leandro Damiao, którego niegdyś na swego następcę wskazywał sam Ronaldo. Leandro w niemal każdym meczu stawia własny stempel na ofensywnych poczynaniach Canarinhos i ma już na koncie cztery bramki, czym tylko potwierdza skuteczność z Internacionalu Porto Alegre. Sam przyznaje, że chciałby niebawem zagrać w Europie, najlepiej w barwach Juventusu Turyn, jednak władze klubu, świeżo wzbogacone na sprzedaży Oscara do Chelsea, nie spieszą się ze zbijaniem zaporowej ceny.

BET-AT-HOME: Korea Południowa – Brazylia 1×2 7.50 – 4.30 – 1.40
EXPEKT: Leandro Damiao strzeli gola Koreańczykom – 2.35

Dziś Brazylijczycy zagrają z Koreą Południową, która – co jest niemałą niespodzianką – nie przegrała dotąd na igrzyskach ani jednego spotkania, a w ćwierćfinale odprawiła słabą (nie tylko w egzekwowaniu jedenastek) Wielką Brytanię. Generalnie – Azjaci w turnieju olimpijskim mogą albo wręcz powinni się podobać. Nie tylko za sprawą możliwości motorycznych, ale tego, co niegdyś rzadko ich charakteryzowało, a więc za sprawą silnej chęci dyktowania własnych warunków i utrzymywania się przy piłce.

COMEON: Meksyk – Japonia 1×2 3.10 – 3.06 – 2.40

– Są mocni: dynamiczni i dobrze zorganizowani – mówi o Japończykach selekcjoner kadry Meksyku, Luis Fernando Tena. Dodatkowego smaczku ich półfinałowej rywalizacji dodaje fakt, że oba zespoły spotkały się w meczu towarzyskim… na pięć dni przed igrzyskami. 22 lipca Japonia wygrała 2:1, co dziś pozwala jej zawodnikom wygłaszać śmiałe sądy. Pomocnik Hiroshi Kiyotake mówi: „naszą misją jest złoto”, a trener drużyny cieszy się, że jego zawodnicy mogą spędzić tyle czasu w wiosce olimpijskiej z… reprezentantkami Japonii, które wczoraj awansowały do finału turnieju kobiecego.

Męski odpowiednik wchodzi w decydującą fazę reprezentowany przez piłkarzy, wśród których próżno szukać Europejczyków. Przedstawiciele naszego kontynentu dawno wywiesili na boisku białą flagę i pozostają aktywni już tylko na trybunach. Choć piłka na igrzyskach wielka nie jest, a jedynie wielka bywa – momentami i od święta – organizatorzy nie narzekają na frekwencję. Cztery ćwierćfinały zgromadziły na widowni 260 tysięcy ludzi.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama