Kadry rieszajut wsio. Winni są działacze, a nie piłkarze – nowy felieton فukasza Mazura

redakcja

Autor:redakcja

03 sierpnia 2012, 11:07 • 7 min czytania

Swój pierwszy materiał na Weszło, słaby dosyć zresztą, poświęciłem bardzo skrótowo działaczom klubowym. Dziś, po tym, jak przez ostatnie dwa dni polska piłka doznała kolejnego upokorzenia, nadszedł czas, aby delikatnie rozwinąć ten temat.
Przebierający od dłuższego czasu nóżkami do stołków w PZPN Michał Listkiewicz został prezesem PLP. To spory postęp w stosunku do Władysława Szypuły, ale dalej krok bez sensu. Szefem organizacji zrzeszającej kluby pierwszej ligi jest bowiem człowiek, który po wybuchu afery korupcyjnej, jako capo di tutti capi PZPN, uznał, że to kwestia czarnych owiec. I twierdzenie to byłoby nawet prawdą, gdyby odnosiło się do tych, co nie brali i nie dawali. A może to rzeczywiście Listkiewicz miał na myśli? Cholera go wie. Ja wiem natomiast, że te słowa i późniejsze fakty dyskwalifikują go do zarządzania czymkolwiek. Nawet karuzelą. Dlaczego? Otóż, jeśli znał prawdę to znaczy, że kłamał. Dodatkowo nie reagował więc stawiał się w jednym rzędzie z wszystkimi winnymi z Fryzjerem na czele. Czyli, że kłamca i złodziej. Ja jednak mam nadzieję, że mówił prawdę. To by jednak oznaczało, że jako szef był nieustannie przez swoich podwładnych, całe środowisko, działaczy, trenerów i piłkarzy robiony w konia czy w inne bambuko. Mówiąc niedelikatnie – dymali go jak chcieli. Traktowali jak idiotę kradnąc i klepiąc Misia po pleckach. Jednocześnie przypalając cygaro co Misiowi wystarczało. Więc nieudacznik i kretyn jednak niespotykany. Kogo zatem wybrano na prezesa PLP? Złodzieja czy idiotę? Weszło twierdzi, słusznie zresztą, że Jerzy Dudek nie ma podstaw merytorycznych do ubiegania się o stanowisko dyrektora reprezentacji. Co daje jednak Michałowi Listkiewiczowi prawo do powrotu do zarządzania piłką? Świetna kondycja korupcji za jego rządów? Na miejscu prokuratorów wrocławskich przyjrzałbym się już profilaktycznie PLP.

Kadry rieszajut wsio. Winni są działacze, a nie piłkarze – nowy felieton فukasza Mazura
Reklama

Z tym Jerzym Dudkiem to też ciekawa sprawa. Symptomatyczna. Zawsze mi się podobało, jak opowiadał pięknie o swej miłości do Górnika, o kibicowaniu, przywiązaniu. Dlatego będąc w Górniku, nie bez problemów, skontaktowałem się z nim. Oczami wyobraźni widziałem już, jak przechodzi z Realu na koniec kariery do Górnika. Jakiż niesamowity handicap dla mojego biednego klubu. Zagra pół roku, potem zostanie w klubie osobą odpowiedzialną za wizerunek. Dyrektorem, członkiem zarządu, bez znaczenia. Tak sobie kombinowałem, kombinowałem i zderzyłem się z rzeczywistością czy też może prawdziwym Jurkiem. Zaprosiłem go na mecz do Ząbek. Mecz, który decydował, jak się okazało, o powrocie Górnika do ekstraklasy. Przyjechał, ładnie, pięknie do czasu, gdy poprosiłem, aby założył trójkolorowy szalik do kilku zdjęć. Odmówił, bo uznał, że takie afiszowanie się z jednym klubem, szalikiem źle może zostać odebrane przez jego sponsorów. Nie wiem, czy gdy kończył w Realu, to ktoś mu moją propozycję ponowił. Nie było mnie już w klubie. Wątpię, bo nie te horyzonty myślowe. Nieistotne. Bo wtedy, w Ząbkach, zrozumiałem, że Jerzy Dudek myśli tylko o tym, aby jak najlepiej sprzedać produkt pod marką „Jerzy Dudek”. Ł»e wbrew wszystkim górnolotnym słowom o Górniku, nic go tak naprawdę to nie obchodzi. Obchodzi go głównie on sam. Liczy się jego dobro, a nie jakiegoś tam klubu.

Piszę o tym nie po to, żeby jakoś Jurka zdemaskować. Każdy jest egoistą i powinien dbać o siebie. Piszę, bo taka postawa jest dzisiaj największym problemem polskiej piłki. Klubami zarządzają ludzie, których te kluby tak naprawdę nie obchodzą. Interesuje ich pensja albo CV. Nie ma miłości, pasji, zaangażowania. Nie ma nawet krzty świadomości, że zarządzanie klubem to coś więcej niż praca. To odpowiedzialność nie za firmę ale za ideę. To dbanie o interes publiczny, a nie jednostkowy. Mówiąc wprost: w klubach siedzą cwaniaki dbające o własną kieszeń, o to żeby się nie narobić a nie o jakieś tam ulotne i nieuchwytne dobro wspólne, publiczne. I tak trwają.

Reklama

Kiedyś rozmawiałem z jednym z prezesów, który uparcie trzymał się stołka mimo wywołanego przez władze klubu konfliktu z kibicami. Obrażano go, lżono, nie zostawiano suchej nitki. On nic. Wyniki sportowe też miał nieszczególne. Pytam go, dlaczego nie odejdzie, nie rzuci tego w diabły. Odpowiedział, że właściciel na niego dalej liczy. OK, odpowiadam, ale zarządzasz klubem dla właściciela czy dla kibiców? Dla właściciela rzecz jasna, kibice się nie liczą, nic nie mogą. I takie właśnie jest podejście. Bez sensu, bez przyszłości.

A przecież piłkę robi się dla kibiców. Bez nich to nie ma sensu. To oni są solą piłki nożnej, dzięki nim to wszystko się kręci. W niektórych krajach klubami rządzą pośrednio kibice i na złe to tym klubom nie wychodzi. Dobro publiczne, wspólne, poczucie misji. Niby bzdury ale… Ale tak potem wygląda polska piłka. Bo po co ruszyć zadek i pojechać na mecz, dajmy na to, do Czech i dowiedzieć się, że zawodnik nie odstający tam od naszych gwiazdeczek kasujących samej podstawy miesięcznie dychę w euro, zarabia tam trzy tysiące w tej samej walucie. Przecież łatwiej siąść na kawce z managerem:
– Słuchaj Jarku, jakich tam masz lewych pomocników.
–Samych świetnych, po czterdzieści tysięcy miesięcznie.
–Dawaj jednego.

I luz. Ł»adnego stresu, wyjazdów, poświęcania czasu prywatnego. A przecież z managerem też da się po ludzku dogadać i coś człowiekowi może do ręki za podpisanie kontraktu skapnąć. To nie piłkarze odpowiadają za stan naszej piłki lecz działacze. Za klęskę i kompromitację Śląska nie odpowiada Mila z Sobotą. Oni są pracownikami, ktoś im zaproponował kasę za pracę, więc wzięli. Ł»e kasa nieadekwatna do ich umiejętności? A czy to ich wina? Nie odpowiada też Orest Lenczyk ani tym bardziej Grzegorz Lato. Odpowiada (info ze strony) Piotr Waśniewski i Michał Domański. To ich wina, że idą na łatwiznę i nie chce im się dla klubu wysilić. Ł»e mają klub w dupie. Ale znowu się powtórzę: dlaczego w klubach miałoby być inaczej, lepiej niż gdzie indziej. Tak samo jest w centrali. Bo co Latę et consortes obchodzi polska piłka. Jej stan czy wyniki. Liczy się kasa na jego koncie, ochlaj i wyżerka. Stanowiska i frukta. Kiedyś Maciej Turnowiecki z Lechii Gdańsk namawiał mnie żeby Górnik poparł jego starania o miejsce w Radzie Nadzorczej Ekstraklasy. W porządku – mówię – ale czym zamierzasz się zająć, jaki masz program działania, bo chyba chcesz coś zdziałać, a nie tylko mieć fajnie wyglądające stanowisko? Chłop zbaraniałâ€¦

Cały czas powtarzam jednak, że piłka to nic innego jak wynaturzone i karykaturalne odbicie naszej rzeczywistości. Sami wybieramy w polityce gości, dla których pojecie interesu publicznego nie istnieje. Tusk oburza się na PSL, a absztyfikant jego córki woził się limuzyną rządową. Ty widzisz i nie grzmisz, gdy oburzają się Miller z Kaliszem. Kaczyńscy, gdy tylko mogli, również mocno zawłaszczali państwo i – czego sam doświadczyłem – spółki. Bo to jest główny problem. Zawłaszczanie państwa. Rzeczy publicznych. Traktowanie jak swojej własności. I zgoda na to publiczna. Na synekury, układziki. Ryba psuje się od głowy.

Odziedziczyłem w Górniku kierownika administracji. Z pensją wyższą zdecydowanie niż średnia krajowa. Na pytanie, co tak naprawdę robi, odpowiedział, że pilnuje… cateringu. I jak tam kiedyś pilnował, czyli kiwał się nad stołem z jedzeniem przed meczem wpadłem na chwilę. Ciepło jak diabli, jedzenie na stołach się kisi, a piwo w butelkach wręcz gotuje. Wchodzę, patrzę, a w kącie lodówka. Wyłączona. I taką oto słodką rozmówkę przeprowadziłem:

– Panie Janie, dlaczego pan nie włoży tego piwa do lodówki?
– Nie ma sensu panie prezesie.
– A dlaczego? – zaciekawiłem się.
– Bo ta lodówka jest zepsuta – odpowiedział.
– To trzeba ją naprawić – proste recepty czasem są najlepsze.
– Nie da się – pan Jan nie dał zbić się z pantałyku.
– To trzeba ją wyrzucić – orzekłem.
– Nie można – usłyszałem.
– Dlaczego nie można? – nerwy zaczynały mi puszczać.
– Bo stoi na niej telewizor…

Po pewnym czasie uznaliśmy, że jego funkcja jest zbędna i pan kierownik dostał wypowiedzenie. Piętnaście minut później odebrałem telefon od szefa nadzorczej z pretensjami o ten ruch. Do niego bowiem zadzwoniła prezydent Zabrza ze skargą, że zwalniam jej ludzi, którzy przecież byli zaangażowani w jej kampanię wyborcząâ€¦ Nepotyzm i kumoterstwo są bliską rodziną korupcji. Na wszelki wypadek lodówkę też kazałem wyrzucić.

Zacząłem od tego, że polska piłka znowu się skompromitowała, doznała upokorzenia. A to jednak błąd myślowy. Bo nie piłka czyli środowisko piłkarzy, trenerów czy działaczy. Oni to mają w dupie. To całe pisanie to wołanie na puszczy. Upokorzenia doznali kibice, ich marzenia i nadzieje. I będą ich doznawali tak długo, jak tylko będą pozwalali, aby klubami rządzili ludzie, dla których to tylko kolejna pozycja w CV. Kadry rieszajut wsio.

PS Tych, którzy chcą normalnie podyskutować o naszej piłce, zapraszam na mój profil facebookowy. TUTAJ.

فUKASZ MAZUR

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama