Pół żartem, ale zdecydowanie pół serio o tym, czego potrzeba polskiej lidze

redakcja

Autor:redakcja

02 sierpnia 2012, 00:05 • 4 min czytania

Czy istnieje jakieś uzasadnienie, by polscy piłkarze zarabiali w ekstraklasie od dwudziestu do stu tysięcy złotych miesięcznie? Plus premie oczywiście, bo każdy sezon zaczyna się od kłótni po premie, których rzecz jasna być w ogóle nie powinno (przecież zawodnicy i tak mają płacone – to co, bez premii już im się nie będzie chciało?). Oczywiście, że takiego uzasadnienia nie ma.
Dlatego należy iść drogą Cypru, który odjechał nam niebywale. I zacząć trzeba od samego początku – najpierw od przejścia na amatorstwo. To znaczy: kontrolowane amatorstwo. Na płacenie polskim piłkarzom-hobbystom do pięciu tysięcy złotych miesięcznie brutto, co pozwala już na normalne życie, ale gdyby któryś chciał dorobić na przykład na taksówce to oczywiście droga wolna. Zawodnicy mają mnóstwo wolnego czasu (chociaż twierdzą co innego – ale nie wierzcie im).

Pół żartem, ale zdecydowanie pół serio o tym, czego potrzeba polskiej lidze
Reklama

Tak więc – amatorstwo. Piątka na miesiąc i to dla najlepszych. Ł»adnych letnich obozów zagranicznych, bo niby po co? Bez płacenia w okresie, w którym nie ma rozgrywek – czyli tak przez pięć miesięcy w roku. Przecież mowa o zdrowych ludziach, mogą iść do pracy, truskawki zbierać – chociażby. Byłoby to zrobienie ośmiu kroków w tył, żeby zrobić później cypryjski skok do przodu. Oto za zaoszczędzone pieniądze – czyli grube miliony (a nawet naście milionów) rocznie – każdy klub buduje strukturę szkółek piłkarskich, a także ściąga poważnych zawodników z innych krajów. Tak jak Cypr ściągał sobie np. Savio (to taki z Realu), ale nie wydoiłby, gdyby zamiast na jednego Savio kasę wydawał na szesnastu Kupotoulusów. Cypryjczycy byli jednak od nas mądrzejsi, potrafili realnie ocenić klasę własnych rodaków. Uznali, że to klasa podwórkowa.

Nie chodzi o ograniczanie wydatków, ale o właściwą dystrybucję pieniędzy. Aktualnie wszystko stoi na głowie. Piłkarze którzy generalnie nic nie potrafią zgarniają nieprzyzwoite pieniądze. Pisaliśmy dzisiaj o takim Jodłowcu – w Polonii miał około 80 tysięcy na miesiąc, co daje około milion rocznie. Plus premie. Ze Śląskiem negocjował długo, bo przecież nie mógł być na transferze za bardzo stratny, wiadomo, że dostał zbliżone warunki. I takich jak on jest cała liga. To znaczy, nie wszyscy biorą osiem dych, niektórzy cztery (albo całą stówkę – jak Sernas, Litwin z Zagłębia), ale generalnie wszyscy koszą siano za nic. Cypryjczycy mieli więcej zdrowego rozsądku. Widzieli te swoje rodzime pierdoły i mówili im jasno: płacić to my możemy piłkarzom z innych krajów, wy – naszym zdaniem – grać jeszcze nie potraficie, a jak się któryś jakimś cudem nauczy to też dostanie kasę. I było tak: renomowani cudzoziemcy kosili hajs, miejscowi popylali codziennie i do pracy, i na trening. Kasa zaoszczędzona na lokalnych ciamajdach szła na gwiazdy z innych krajów. Najpierw małe gwiazdki, potem już gwiazdy.

Reklama

U nas niby kasy jest dużo, ale cała idzie do śmietnika – czyli na konta polskich zawodników, którzy nie mają nic do zaoferowania w sensie generowania przychodów (ani nie potrafią zapełniać trybun, ani nie wygrywają niczego w Europie). W efekcie piłkarze budują chawiry, a kluby bankrutują. Za to co zostaje ściągani są cudzoziemcy, ale też nienadzwyczajni, raczej z jakąś wadą, niedorobieni, jak Van der Biezen (albo Voskamp). A przecież lepszy jeden cudzoziemiec za milion euro rocznie niż trzech po trzysta tysięcy, bo za trzysta tysięcy to Legia wzięła Sulera – tego co tak się obcina przy każdym kontakcie z piłką.

Jest jakaś umowa branżowa, wszyscy się przyzwyczaili, że piłkarze muszą zarabiać te swoje 30, 40, 50, 60 tysięcy miesięcznie (i dalej). Ale gdyby im powiedzieć: pięć! I to w najlepszym wypadku! To myślicie, że co by się stało? Ano nic – graliby za pięć. Oczywiście, iluś by wyjechało, pewnie ze czterdziestu, może pięćdziesięciu, ale nie wszyscy, bo inne rynki są też nasycone i nie potrzebują naszych biało-czerwonych leszczy. Zdecydowana większość musiałaby zostać i odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w której musiałbyś być naprawdę dobry, by z grania w piłkę kupić sobie chociażby audi. Możecie być pewni, że ten tekst przeczyta ze trzystu ligowych piłkarzy i każdy z nich złapie się za głowę, krzyknie, że to idiotyzmy, niektórzy nawet się wpiszą w komentarzach pod różnymi ksywkami. Ale serio – gdyby dać im wszystkim ofertę „piątka” to by się poobrażali, naburmuszyli, ale koniec końców by zaakceptowali, bo przecież niczego innego robić nie potrafią i w żadnej innej branży nie dostaną nawet dwóch tysięcy na miesiąc.

Jeśli więc pytacie nas o pomysł na polski futbol to mówimy – inna dystrybucja pieniędzy. Przejście na amatorstwo i przeznaczenie pieniędzy na ściąganie naprawdę poważnych piłkarzy i na szkolenie, może też być wariant pośredni: salary cap jak w MLS. Natomiast nie ruszymy się z miejsca, jeśli całe budżety będą przejadane przez zawodników niewartych uwagi.

Czy jest szansa na takie uzdrowienie? Oczywiście nie, bo my polską ligą nie rządzimy, tylko ją prześmiewczo opisujemy – a cała ta hałastra dba, by nie zabrakło nam tematów. Dlatego za chwilę ktoś znowu da polskiemu piłkarzowi 80 tysięcy na miesiąc albo ściągnie Litwina sprawnego inaczej i wciśnie mu okrągłą stówkę.

Najnowsze

Anglia

Guardiola znów to zrobił! Trzynasty półfinał w Anglii

Braian Wilma
2
Guardiola znów to zrobił! Trzynasty półfinał w Anglii
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama