Zbigniew D. – ten sam, który kiedyś w nazwisku posiadał jeszcze litery a, y, z, ł, a, m i r (kolejność przypadkowa – ot, taka nasza szarada dla osób wybitnie się nudzących) – ma postawione zarzuty w aferze korupcyjnej. Pan Biznesmen zanim opylił klub innemu Panu Biznesmenowi, miał kupować mecze niemal własnoręcznie, a capnięty miał zostać za sezon 2004/05. Śledztwo w tej sprawie trwa, można zakładać, że pan D. się nim specjalnie nie przejmie, bo niby z jakiego powodu? W najgorszym razie dostanie wyrok w zawieszeniu i jakąś śmieszną grzywnę. No i nie będzie mógł przez jakiś czas działać w piłce, ale i tak nie działa, więc obejdzie go to dokładnie tak samo, jak Grzegorza Latę zakaz połowu dorsza.
Kiedyś pan D. wszedł na trening Groclinu Grodzisk Wielkopolski i tłumaczył zawodnikom, jak mają atakować bramkę podczas rzutów rożnych. Jak widać, pozornie jest to człowiek o wielu talentach. Z drugiej strony – też połamał sobie na piłce zęby. Wydawał wielką kasę na piłkarzy, na trenerów, na infrastrukturę, nawet mecze kupował (według prokuratury, sąd jeszcze tego nie stwierdził), a koniec końców musiał wywiesić na obiekcie obciachową płachtę z napisem „vice MISTRZ POLSKI„. Ł»eby przez tyle lat przy takich zainwestowanych środkach nie dać rady tytułu ani wygrać, ani – jak się okazało – kupić to naprawdę trzeba być sprytnym inaczej.
Ale przynajmniej pan D. nie spadł z ligi, dzięki „świetnej pracy trenera Białka” – jak mawia Andrzej Strejlau, ten co w piłce jest od stu lat i wątków korupcyjnych nie dostrzegł nawet podczas projekcji „Piłkarskiego Pokera”.
