Młoda Ekstraklasa – miała zbawić polską piłkę. Po pięciu latach jeszcze większa kicha…

redakcja

Autor:redakcja

30 lipca 2012, 17:01 • 8 min czytania

Tropem włoskiej Campionato Nazionale Primavera, miała ułatwić rozkwit największym talentom polskiej piłki. Młoda Ekstraklasa ma już za sobą pięć sezonów, a poprawy jak nie było, tak nie ma. W zamian przez lata obserwowaliśmy puste trybuny, paradujących bez bielizny młodzieżowców oraz gwiazdy. Szkoda tylko, że te z trzydziestką na karku.
Pomysłodawcą utworzenia rozgrywek był Bogdan Basałaj. Zainspirowany opowieściami Adama Nawałki postanowił przelać włoski pomysł na krajowy grunt. Celem szybszego dostarczenia oszlifowanych piłkarzy do pierwszego zespołu. Z tym szlifowaniem talentów pojawił się jednak spory problem. Młoda Ekstraklasa bardziej przypomina kolonię karną, aniżeli rozgrywki piłkarzy do lat 21. Jeszcze przed końcem kontraktu podpisałeś umowę z nowym pracodawcą? Nie zgadzasz się na renegocjację kontraktu? Rujnujesz atmosferę w zespole? A może po prostu chcesz się otrzaskać z rytmem meczowym? Wyrok jest jeden:
– Młoda Ekstraklasa!

Młoda Ekstraklasa – miała zbawić polską piłkę. Po pięciu latach jeszcze większa kicha…
Reklama

Kolonia karna

Z piłkarzy odesłanych do młodzieżowej drużyny, można stworzyć całkiem niezłą jedenastkę:

Reklama

Ł»ukowski – Golański, Adamski, Madera, Wawrzyniak – Ben Radhia, Iwański, Giza, Dżalamidze – Smolarek, Mięciel.

Ekipa, która doświadczeniem na łeb i szyję bije resztę ligowej stawki. Finansowy prym wśród zawodników Młodej Ekstraklasy wiódł Ebi Smolarek. Dzięki obecności byłego reprezentanta Polski, rozgrywki zyskały niepowtarzalną amplitudę wysokości kontraktów. Od tysiąca złotych miesięcznie dla przeciętnego nastolatka po 400 tysięcy euro w skali roku na konto Ebiego.

Eksperci są zgodni. To właśnie obecność starszych zawodników rujnuje sens rozgrywania meczów. – Bardziej przypomina to przechowalnię nieudanych transferów. Nie ma żadnego przełożenia na poziom piłki, nie przekłada się również na szybszą aklimatyzację młodzieżowców w dorosłym zespole. To kolejne nieporozumienie, te rozgrywki poprzez złą organizację są piątym kołem u wozu. Jedynie szkoda na nie pieniędzy – uważa Jan Tomaszewski. – Kiedyś byłem na meczu Młodego Górnika z Młodą Wisłą. Niech za komentarz służy fakt, ze o wyniku spotkania decydowali Gierczak z Gargułą – mówi فukasz Mazur.

– Sześć spadków. Sorry, nie grasz…

Podobnie uważają również sami piłkarze. – Wygląda to mniej więcej tak. Piątek i sobotę, czasem także niedzielę mamy wolną – mówi anonimowo jeden z zawodników Młodego Zagłębia. – Wszystko zależy od terminu meczów pierwszej drużyny. Wielokrotnie zdarzały się sytuacje, że wracaliśmy po 150, czy 200 km z rodzinnych stron, ponieważ w niedzielny poranek była meczowa zbiórka. A w szatni decyzja trenera, która ścinała nas z nóg: – Sorry, dziś nie zagracie. Po wczorajszym spotkaniu, trener pierwszego zespołu odesłał sześciu zawodników do nas. Muszą być w meczowym rytmie…

I tak 19-letni piłkarze wędrują na trybuny, czasem nie grając po trzy tygodnie, bo juniorzy z reguły grają dzień wcześniej. A starsi? „Muszą być w meczowym rytmie…” No tak, ale i tym młodszym przyda się wysiłek. Z Mraza drugi Nedved już nie wyrośnie, Voskampowi chyba jeszcze dalej do Bergkampa. Ale ze zdaniem pierwszego szkoleniowca się nie dyskutuje, zwłaszcza gdy trener uważa, że…

…tam same dziadostwo!

W ten sposób Orest Lenczyk najdobitniej określił sens rozgrywek Młodej Ekstraklasy. By dziadostwa jeszcze się namnożyło? No ale Wolski, czy Ł»yro też tam zaczynali. Co klub, to obyczaj. We Wrocławiu dziadostwo, któremu obrywa się nawet po całkiem niezłych meczach, jak ten z Bilbao. Nikomu nieznany Juraszek w miarę dzielnie powstrzymywał ataki Castillo. Komentarz trenera? – Mają kilogram ambicji, pięć deko umiejętności.

Innego zdania jest Tomaszewski: – Między młodym a dorosłym zespołem nie ma przepaści. Udowadnia to Legia, która jeśli chce wprowadzać młodych, robi to. Pod kierownictwem starszych, oni pokazują niezłą jakość. Wiadomo, że nastolatek „z marszu” nie będzie równie doświadczony, co Ł»ewłakow czy Saganowski. Ale oni muszą dostać szansę, by dojrzeć u boku takich weteranów.

Coraz częściej słyszymy tłumaczenia szkoleniowców. Ł»e jeszcze za drobny, za wątły, że nie ten kaliber. – Tak mówią tylko przygłupy trenerskie, szukając alibi. Proszę powiedzieć, jak to jest że nastoletni gracze debiutują w swoich reprezentacjach? Włodek Lubański miał 16 lat, gdy zadebiutował w kadrze. Jest to alibi trenerów, którzy są uzależnieni od menedżerów. W ten sposób interes się kręci – dodaje Tomaszewski.

Przemysław Rudzki z Canal+ problemów doszukuje się gdzie indziej: – Naszym odwiecznym dylematem jest parcie na wynik. Zauważmy, że wcale nie dysponujemy tak małymi pieniędzmi, jak wielu uważa. Zresztą najlepszym przykładem jest Józef Wojciechowski. Inwestującym wydaje się, że dostarczając klubowi określone sumy, piłkarze odpłacą się kilkoma pucharami. Matematyka z piłką nożną ma niewiele wspólnego.

W minionym sezonie trzecie miejsce w Młodej Ekstraklasie zajął Śląsk Wrocław. Jednak nie o pozycję w tabeli tu chodzi. Pytanie powinno brzmieć: Z ilu piłkarzy tego zespołu skorzysta Orest Lenczyk? Przed trzema laty niekwestionowanym bohaterem boisk ME został Kamil Biliński. 21 goli i tytuł MVP. Co nastąpiło później? Prawdziwa degrengolada, której zwieńczeniem były podziękowania ze strony Polkowic. Dziś przeszła nadzieja Wrocławia rozpoczyna treningi z Ł»algirisem Wilno.

System omija Górnik

Dla większości drużyn, awans do ekstraklasy łączy się z kasacją zespołu rezerw kosztem utrzymania Młodej Ekstraklasy. Co innego wymyślili działacze Górnika. – Zwolennikami „Młodej” nie byliśmy, ale start był obowiązkowy, więc drużynę należało wystawić – mówi były prezes zabrzan, فukasz Mazur. Od razu uważaliśmy ten twór za zbędny, stąd postanowiliśmy stworzyć drużynę rezerw. Wiadomo, że z marszu chłopcy nie grali poważnych spotkań, bo trudno takimi nazwać mecze w B-klasie. Ale obecnie Górnik ma drużynę w okręgówce i jest to dla nich zespół ważniejszy od Młodej Ekstraklasy. Chłopcy wyróżniający się grają w meczach o stawkę, o punkty a nie w cotygodniowych sparingach, bo tak można nazwać spotkania ME. Młody Górnik opieraliśmy na zawodnikach, którzy nie zagrali w weekend w ekstraklasie, a by dokooptować skład sięgaliśmy po kilku juniorów. Ci zdolniejsi, którzy przekroczyli wiek juniorski grają w okręgówce.

– Utrzymanie drużyny rezerw kosztowało nas dużo mniej pieniędzy niż ME. W grę wchodziły niedalekie wyjazdy do miejscowości oddalonych o 10-20 kilometrów. Młody Górnik z kolei musiał wyjeżdżać chociażby na Pomorze, gdzie należało zorganizować jakieś zgrupowanie – dodaje Mazur. – Jeśli ci chłopcy mają grać w Młodej Ekstraklasie o nic, to lepiej niech pograją o stawkę w III, czy IV lidze. A tutaj to wszystko jest na zasadzie odwalenia pańszczyzny. Tylko zmiana przepisów pomoże – wtóruje Jan Tomaszewski.

Medialny boom zapewnili poznaniacy
Najcelniej o promocję marki młodzieżowej ligi zadbała ekipa Lecha Poznań. W ciągu pięciu lat Młodej Ekstraklasy był to jej największy medialny sukces. Niejeden kibic właśnie wtedy dowiedział się o istnieniu tych rozgrywek. Zabawę gówniażerii z Poznania obejrzało na YouTube ponad 400 tysięcy internautów. Rekord panowie, rekord. Od nagrania minęło pół roku, a ci „piłkarze” wciąż nie pokazali na boisku chociaż krzty tego, co przed kamerą. – Starsi koledzy rozumieją takie wygłupy – wszystko skwitował przed naszymi kamerami, Szymon Drewniak…

Telewizyjna misja

W sezonie 2010/2011 mecze Młodej Ekstraklasy transmitowała stacja Orange Sport. Co nakłoniło telewizję do pokazywania spotkań, które na trybuny przyciągają kilkunastu obserwatorów? – Prawa do Młodej Ekstraklasy otrzymaliśmy w pakiecie z Ekstraklasą. Był to produkt do wypromowania, zaprezentowania czegoś więcej niż same mecze dorosłych zespołów – mówi szef stacji, Janusz Basałaj. – Orange jest sponsorem reprezentacji, PZPN-u, ogółem szeroko rozumianej polskiej piłki. Dobrze było pokazać rozwijające się talenty, jak Wolski i Ł»yro. Pokazywaliśmy jedynie, możecie się z tego terminu śmiać, hity kolejki.

– Myślę, że gdyby Orange przedłużył umowę, dalej pokazywalibyśmy mecze Młodej Ekstraklasy. To była fajna przygoda. Wiem, że łączyła się z pustymi stadionami, ale przynajmniej mogliśmy sprawdzić stan posiadania polskiej młodzieży. Moim zdaniem, nie jest z tym źle – dodaje Basałaj.

Czy większych wpływów nie zapewniłyby stacji transmisje meczów trzecioligowych? – Nie wiem, może i tak? Ja się tego nie wstydzę, to była pewnego rodzaju misja naszej stacji. Przykładowo Legia od kilku lat świetnie pracuje z młodzieżą, zatem warto było pokazywać ten młody narybek. Ilu widzów śledziło te mecze? Może tylko rodzice, może również narzeczone, a może i nawet menedżerowie, dla których była to ciekawa lekcja poglądowa – zastanawia się szef Orange Sport. Na podobny ruch nie zdecydowali się piastujący obecnie prawa do transmisji Canal+ oraz Polsat.

Co teraz?

Pięć lat gry, 1170 rozegranych meczów, a odpowiedź na najważniejsze pytanie „Jak uzdrowić polską piłkę?” wciąż nie padła. Eksperci są zgodni. Przy obecnym systemie, młodzi piłkarze nie mają prawa zrobić postępu. Wyjątek, co podzielają Basałaj i Tomaszewski, stanowi Legia. Ale jedna akademia w przekroju 40-milionowego kraju, to wciąż za mało. – Tam powinni grać szesnasto-, osiemnastoletni juniorzy. To musi przypominać chociażby amerykański draft. Najzdolniejsi są wystawiani na sprzedaż, muszą mieć motywację, ale to wszystko jest na zasadzie odwalenia swojego. Trenujcie sobie jak chceta, grajta sobie jak chceta. My i tak do pierwszej drużyny weźmiemy kogo nam podsunie menedżer – a jeśli nie – zawsze możemy kogoś kupić. Klubowi działacze i trenerzy są uzależnieni od menedżerów. Jest to jeden wielki cyrk. Promocja nazwisk, które nic nie wnoszą – uważa Jan Tomaszewski. – Jestem za wprowadzeniem przepisu, by w pierwszej drużynie grało dwóch młodzieżowców i jeden junior – dodaje.

– Brakuje u nas mądrych ludzi, którzy mogliby napisać plan rozwoju. Miał to zrobić Leo Beenhakker i co? Podobno jeszcze nad nim siedzi… Gdzie jest autorytet, który potrafiłby skopiować jakiś system, przykładowo angielski czy hiszpański? – pyta Przemysław Rudzki.

Najwyższy czas, by polskie kluby zrozumiały, że budowanie potęgi w Młodej Ekstraklasie mija się z celem. Ł»e Gikiewicz strzelający bramki Młodej Cracovii, naszej piłki już nie zbawi. Ł»e dla Mięciela znalazłoby się lepsze miejsce, niż to w szatni obok 16-letnich siostrzeńców. Ł»e Michał Efir rozgrywając jeden mecz w ciągu miesiąca ustanowił swoisty rekord w walce o tytuł MVP sezonu. Ale do tego trzeba inteligentnych ludzi…

MICHAف WYRWA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama