Wiecie, dlaczego na Legii było dziś tak niewielu kibiców? Bo resztę biletów przygarnął Błaszczykowski. Taki dowcip krążył dziś po trybunach na Łazienkowskiej podczas sparingu z Borussią Dortmund. Ludzie mieli czas na opowiadanie sobie kawałów i nabijanie się z reprezentanta PZPN („Kuba, gdzie masz bilety?!”, „Bilety, bilety!” itp.), bo podczas samego meczu niewiele się działo. Poza bramką Lewandowskiego i klopsem Marko Sulera – totalna nuda. Niby z jednej strony czołowa polska drużyna, z drugiej mistrz Niemiec, a atrakcyjność jak na zawodach w łucznictwie. I to takich poza igrzyskami…
Kiedy chodzimy na takie mecze – takie, czyli przynajmniej jednej klasowej drużyny, liczymy, że ktoś nas oczaruje. Ł»e zobaczymy coś, co na boiskach Ekstraklasy się nie zdarza. Jakiś drybling, piękne podanie, zwalający z nóg strzał, cokolwiek… A dziś? No dziś była plaża. I nawet nie dziwiliśmy się Ljuboji (no dobra, dziwiliśmy się), że po kwadransie biegania gry oddychał rękawami. Swoją drogą, znacie jakiegokolwiek innego piłkarza, który tak często poprawiałby getry?
Ł»eby się przesadnie długo nie rozwodzić, bo to jednak tylko sparing – kilka krótkich wniosków. Tak na szybko…
– jeszcze sezon się dobrze nie rozpoczął, a Marko Suler już udowodnił, że ma papiery na etatowego badziewiaka ligi. Dziś w spektakularny sposób sprezentował Borussii pierwszego gola, a w kilku kolejnych minutach miał szansę na powtórzenie swojego wyczynu. I to nie raz! To by było dobre (i wcale nie takie niemożliwe)… Sześć minut, trzy zawalone gole. Ł»eby jednak dłużej się nie pastwić nad Sulerem, przypomnimy, że Marko Jovanović z Wisły też przed sezonem koncertowo wszystko partaczył, a jak już się „wkręcił”, to był pewnym i solidnym punktem „Białej Gwiazdy”.
– po raz kolejny musimy to podkreślić – kompletnie nie rozumiemy zachwytów nad Michałem Ł»yrą. Może i ten chłopak coś potrafi, czasem dokładnie dośrodkuje, czasem nawet pięknie uderzy (czapki z głów za bramkę z Metalurgsem), ale dziś zagrał po prostu beznadziejnie. W pierwszej połowie prawie wszystkie jego zagrania były nieudane, w drugiej w ogóle nie dostrzegaliśmy go na boisku.
– co innego Jakub Kosecki. Może trochę za szybko na takie oceny, ale ten chłopak ma wszystko, by stać się ulubieńcem kibiców Legii. Gra efektownie, efektywnie, bez kompleksów i ma bardzo rzadką cechę wśród polskich piłkarzy. Konto na fotce. Gaz. Trzymamy kciuki, bo młody Kosa naprawdę fajnie się zapowiada, podobnie zresztą jak dwóch defensywnych pomocników z Młodej Ekstraklasy – Dominik Furman i Daniel Łukasik.
Więcej o tym meczu nie chce nam się pisać, bo – jeśli nie widzieliście, musicie uwierzyć nam na słowo – nie działo się NIC. Tutaj macie bramkę…
TĆ