Kaká na najlepszej drodze do odejścia, Milan (nie) czeka z otwartymi ramionami

redakcja

Autor:redakcja

28 lipca 2012, 13:29 • 3 min czytania

Rozczarowanie. To słowo, przez trzy ostatnie sezony, w uszach Brazylijczyka Kaki pobrzmiewało chyba najczęściej. Miał być wielkim wzmocnieniem Realu. Kolejnym, oślepiająco lśniącym elementem nowego gwiazdozbioru Florentino Pereza. Dziś wiadomo, że jego pokrętny i tragiczny związek z Realem najprawdopodobniej dobiega końca. Sięga schyłku, którego nie sposób nazwać szczęśliwym. Jeśli rzeczywiście odejdzie, w Madrycie nikt nie będzie za nim płakał. Kto by pomyślał…
Nieco ponad trzy lata temu, kiedy przymierzał białą koszulkę po raz pierwszy, zdarzali się ludzie, którzy ocierali oczy z łez. Były one jednak wynikiem uderzenia szczęścia i radości. Do ich klubu dołączał jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy w ogóle, ofensywny pomocnik świata. Piłkarz szalenie inteligentny. Synteza trzystusześćdziesięciostopniowej wizji oraz nienagannej techniki. Kaká był synonimem piłkarza kompletnego, a za takich trzeba odpowiednio zapłacić. W ruch poszła niebotyczna góra pieniędzy – 65 milionów euro.

Kaká na najlepszej drodze do odejścia, Milan (nie) czeka z otwartymi ramionami
Reklama

Gdyby przeliczyć na walutę, wypracowany w Primera Division i Lidze Mistrzów, dorobek jego asyst, wychodzi, że za każdą Florentino Perez zapłacił nieco ponad 2 miliony euro. Nie należy zapominać jednak o znaczeniu marketingowym Brazylijczyka. Gdyby zrobić bilans wydatków i dochodów z jego tytułu, to bardzo prawdopodobne, że wyszedłby on – mimo wszystko – na plus. Kibice rozliczają jednak z tego, co widzą na boisku. A przez większość czasu przyglądali się piłkarzowi wypalonemu i prezentującemu poziom daleki od tego, którym zachwycał za czasów swojej gry w Mediolanie. Zdarzało mu się zdobywać bramki czy pięknie podawać, lecz ciągle była to jego gorsza, trochę pokraczna namiastka.

Reklama

Teraz pokornie przygotowuje się do nowego sezonu, chociaż – jak węszą hiszpańscy dziennikarze – na swój transfer pracuje także na boisku. „Kaká znów rozczarował” – napisali po ostatnim, wysoko przegranym sparingu z Benfiką reporterzy „Marki”. Czytamy dalej. „Nie pokazywał się do podań, nie dominował w środku boiska, nie wchodził w pole karne… Czasami wydawało się, że jego występ był głośną prośbą o to, aby go sprzedano. W 61. minucie, kiedy zmienił go Karim Benzema, schodził z boiska smutny i przygnębiony. Czy to jego ostatni występ w koszulce Los Blancos?”

Niewykluczone. Jedynym, w miarę ogarniętym klubem, który mógłby go zatrudnić jest na dzień dzisiejszy tylko Milan. Byłoby to prawie idealne rozwiązanie dla wszystkich stron. Real uwolniłby się od balastu, piłkarz miałby szansę narodzić się na nowo, a kibice Rossonerich odzyskaliby swojego pupilka. Co do tego ostatniego nie ma co jednak generalizować. To nieprawda, że tifosi na jego widok padną na kolana, wykupią wszystkie karnety i zbudują prezesowi ołtarz. Nie, nic z tych rzeczy. Kaká jest ich ulubieńcem, ale nawet oni rozumieją, iż w chwili obecnej mógłby być tylko barwnym uzupełnieniem, a nie znaczącym wzmocnieniem składu. Część z nich zapowiedziała, że nie chce „odgrzewanych zup”, a woli młodych, utalentowanych i zarabiających kilkadziesiąt razy mniej. Poza tym Milanowi potrzebny jest obrońca i napastnik, a nie trequartista. Na tej pozycji nie najgorzej spisuje się przecież Kevin Prince-Boateng.

Włoskie media szepczą jednak o odejściu któregoś z trójki Cassano-Pato-Robinho. Najprawdopodobniejszy wydaje się być transfer tego trzeciego, chociaż Fantantonio też nie wygląda na specjalnie zadowolonego, bo „nie czuje, że jest w centrum projektu”. Ewentualny wyjazd jednego z nich mógłby zrobić Kace więcej miejsca.

Jak na razie negocjacje pomiędzy Milanem, a Realem odbywają się jednak w tempie typowym dla śródziemnomorskiej siesty. Kwota odstępnego ma wynieść około 13 milionów euro. Większym problemem są pieniądze, które Kaká dostaje na swoje własne konto. W Milanie nie miałby co liczyć na bajońską, dziesięciomilionową pensję, którą płacą mu Hiszpanie. Silvio Berlusconi maksymalnie mógłby zapłacić mu o połowę mniej.

Dopiero teraz okaże się ile w Brazylijczyku jest jeszcze sportowca, a ile celebryty i modela. W Realu raczej nie pogra, a to ostatni dzwonek, aby wkupić się do kadry Brazylii na najbliższe mistrzostwa świata, których Canarinhos będą przecież gospodarzami.

PIOTR BORKOWSKI

Najnowsze

Anglia

Guardiola znów to zrobił! Trzynasty półfinał w Anglii

Braian Wilma
0
Guardiola znów to zrobił! Trzynasty półfinał w Anglii
Niemcy

UEFA ukarała niemieckie kluby. Powodem zachowanie kibiców

Braian Wilma
2
UEFA ukarała niemieckie kluby. Powodem zachowanie kibiców
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama