W prasie mamy coraz więcej artykułów o igrzyskach olimpijskich, ale na brak tekstów o futbolu też nie możemy narzekać. Głównie dzięki Ireneuszowi Królowi.
FAKT
Tekst numer jeden to oczywiście działania Ireneusza Króla.
– KP Katowice nie został zarejestrowany, gramy więc na Konwiktorskiej jako Polonia Warszawa. W pierwszym sezonie za cel stawiam sobie utrzymanie w ekstraklasie – stwierdził nowy prezes Czarnyc Koszul, który dzisiaj spotka się z kibicami warszawskiej drużyny. Ci mają dwa postulaty. Według pierwszego chcą dostać miejsce w zarządzie klubu, by monitorować bieżące decyzje zarządu. Z tym nie będzie problemu, bo podobny pomysł ma Król. – Oferuję im dwa miejsca w radzie i upublicznienie tej spółki na rynku NewConnect – zdradza biznesmen.
I zabawna relacja ze zgrupowania Wisły w Słowenii.
Pechowcem meczu okazał się Michał Chrapek (20 l.). Wykonując rzut rożny zamiast w piłkę trafił w… drewniany maszt chorągiewki. Rozległ się trzask, a maszt rozpadł się na części. Piłkarz Wisły najadł się wstydu. Tuż obok rozgrzewali się rezerwowi Hapoelu. Niemal umarli ze śmiechu.
SUPER EXPRESS
Tu też o Królu.
– Jestem właśnie w drodze do siedziby J.W. Construction. Jadę przejąć prawa do nazwy, herbu i barw Polonii Warszawa. To ostatni element transakcji między mną a panem Wojciechowskim – powiedział nam wczoraj tuż przed godz. 17 Król.
– Od dziś zaczynam serię spotkań z piłkarzami, trenerami i innymi osobami zaangażowanymi w Polonię. Jest co robić, bo przecież część graczy została sprzedana, nastąpił demontaż zespołu. Teraz musimy zmontować go niemal od nowa. Nie mam jednak obaw. W Polsce nie brakuje piłkarzy do wzięcia. Na pewno stworzymy zespół, który powalczy w Ekstraklasie – twierdzi Król, który ma nowe pomysły na funkcjonowanie klubu.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad z Piotrem Dziewickim.
Pomysł gry w IV lidze pan zaakceptował. Zadeklarował pan, że zagra w tworzonej w tej klasie drużynie.
– Uważam, że tydzień temu był to świetny projekt, nie można było mieć do niego zastrzeżeń. Oparty na juniorach klub odradza się od niskiej ligi. Ale wtedy wydawało się, że Polonii nie ma w ekstraklasie, jej licencja była przenoszona do KP Katowice. Wiele od tego czasu się pozmieniało. Dziś gra w IV lidze byłaby nonsensem, chyba że mówimy tylko o rezerwach.
Myślę, że kibice Polonii dokładnie obserwowali to, co dzieje się w Katowicach, widzieli protesty kibiców GKS. Ujęli się za nimi, poczuli też zgryz z powodu przyjęcia cztery lata temu licencji Groclinu. Ale to było cztery lata temu, i tego nie da się odwrócić, trzeba było wtedy protestować. Sądzę, że kibice Polonii chcieliby się wybielić. Ten brak głośnej reakcji cztery lata temu nadal ich gryzie, może też mają jakieś ale do pana Króla, chyba jednak myślą o oczyszczeniu się, tyle że jest na to za późno.
(…)
Wycofanie się Wojciechowskiego i sposób, w jaki to zrobił, paradoksalnie wywołało pozytywny ruch wokół Polonii. Czy to znaczy, że klub ma jakiś potencjał, by w przyszłości na tych gruzach powstało coś sensownego?
– W momencie kiedy licencja była już w Katowicach i Polonia mogła zniknąć z piłkarskiej mapy Polski, rzeczywiście wiele osób zaangażowało się szybko w akcję ratowania klubu – począwszy od MZPN, WOSiR, ale ja sam otrzymywałem sporo telefonów od osób, które zadeklarowały, że pomogą Polonii, jeśli nie osobiście, to finansowo. To było naprawdę bardzo miłe.
Tekst o transferze Łukasza Zejdlera (Banik Ostrawa) do Cracovii.
Mimo wszystko latem nowy właściciel przeżywającego kłopoty finansowe Banika (Czesi wciąż nie zapłacili za transfer IV-ligowej Unii) przedłużył automatycznie kontrakt z piłkarzem o dwa lata. Tyle że na warunkach juniorskich. To nie spodobało się pomocnikowi, który chce odejść do Cracovii. Jego agent Edward Socha skierował sprawę do arbitrażu FIFA.Â
Liczka: – Nie znam planów działaczy Banika, ale po zmianie trenera Polak nie dostawał szans. Wszyscy jednak wiedzą, że to talent, i łatwo go nie wypuszczą. Dla mnie najważniejsze jest dobro piłkarza. Zejdler jest w takim wieku, że powinien regularnie grać. Transfer do Cracovii, nawet jeśli to wiąże się z występami w I lidze, dobrze by mu zrobił. Dojrzeje jako piłkarz i wskoczy na wyższy poziom.
I o problemach z defensywą Wisły Kraków.
Bramkarzy jest aż nadto, pomocnicy zaczęli przygotowania bez strat, a po przylocie Romella Quioto trener Michał Probierz może przebierać w napastnikach. Pecha mają obrońcy, bo dwóch nie trenuje, a pozyskanie kolejnego jest na etapie rozmów transferowych.
(…)
Bez Głowackiego Probierz nie ma wielkiego pola manewru. W ostatnim sparingu z Hapoelem Tel Awiw wystawił czterech obrońców, a w rezerwie miał tylko Kewa Jaliensa (dla odmiany Holender kilka dni temu przeszedł zatrucie pokarmowe), z którym krakowianie nie wiążą wielkich nadziei. Pozostałymi kandydatami do gry w defensywie są Damian Lepiarz, Piotr Ł»emło czy Bartłomiej Kolanko, którzy w ekstraklasie jeszcze nie zadebiutowali.Â
PRZEGLĄD SPORTOWY
Ciekawy wywiad z nowym trenerem Pogoni Szczecin, Arturem Skowronkiem.
Praca w Radzionkowie, gdzie bieda wyzierała z każdego kąta, była dla pana dobrą szkołą życia. Poleca pan początkującym trenerom?
Zostałem rzucony na głęboką wodę. Nie tylko dlatego, że jako 28-latek miałem poprowadzić pierwszoligowy zespół, ale też, bo wszystko było rozklekotane. Kilka razy musiałem organizować pieniądze na wyjazdy, w ostatniej chwili, ale zawsze udało się wyjechać. Czegoś takiego nie uczą na kursach trenerskich. Zawodnicy mieli stypendia po 600–800 złotych, najwyższe wynosiło 1080 złotych, a i tak rzadko dostawali te pieniądze.
Â
To z czego żyli?
Ci starsi, jak Rocki i Muszalik, z oszczędności. A młodsi ciułali grosz do grosza, pożyczali.
Â
A pan?
Podobnie. Wcześniej pracowałem w szkole jako nauczyciel WF-u, miałem półtora etatu. Musiałem rzucić tę robotę, kiedy zostałem pierwszym trenerem Ruchu. Nie było szans tego pogodzić, zaufałem więc działaczom.
Â
Ł»ałował pan?
Ani przez moment. Miłość do piłki odłączyła mnie od tego.
Â
Z samej miłości trudno wyżywić rodzinę.
Ł»ona nie pracuje, została w domu, żeby opiekować się dzieckiem. Pieniądze miał zarabiać mąż, ale kontrakt z Ruchem okazał się wirtualny. Zostałem oszukany, jak wszyscy w zespole. Musiałem pożyczać pieniądze na utrzymanie rodziny, miałem momenty zwątpienia, ale starałem się nie pokazywać ich zawodnikom.
PZPN nie może dogadać się z Jerzym Dudkiem.
– Kwota, której oczekuje Jurek, jest prawie taka sama, jak ta, którą oferuje mu PZPN. Różnica jest tylko w… walucie: PZPN daje mu sumę w złotówkach, Dudek chce taką kwotę, ale w euro – mówi nam osoba znająca kulisy sprawy. Rzeczona kwota proponowana przez PZPN to ok. 15 tysięcy złotych. Rozbieżność jest więc ogromna.
– Nie wiem, o jakich dokładnie pieniądzach jest mowa, bo tym zajmuje się prezes Grzegorz Lato, który jest na urlopie. Ale na pewno proponowana przez nas kwota pozwoli Jurkowi utrzymać siebie i całą rodzinę – mówi Antoni Piechniczek, wiceprezes PZPN.


