Kryzys ekonomiczny zabija włoską piłkę. Nie jest to co prawda śmierć gwałtowna, a raczej powolna i agonalna. Większość ludzi, być może celowo, w ogóle tego nie dostrzega. Przez lata Serie A była idealną mieszanką młodych talentów i światowych gwiazd. Teraz i jednego, i drugiego zostało jak na lekarstwo. Wszyscy są na sprzedaż. Kto ma konkretne oferty z zagranicy, ten się pakuje i czmycha. Większość tych, którzy zostali, są albo średni, albo całkiem nieźli, ale tylko na warunki ligi włoskiej. Plany podboju Europy są realne tak samo, jak lot człowieka na Marsa.
Obecnie w lidze włoskiej nie ma zawodnika, którego nie dałoby się nie kupić. Wystarczy sięgnąć do portfela i to wcale nie tak znowu głęboko. Serie A biedniała i biedniała, a teraz wysycha już doszczętnie. Odejście Thiago Silvy i Zlatana Ibrahimovicia to koniec pewnej epoki. Symboliczny przełom. Obydwaj są uważani za zawodników nie do podrobienia. Pierwszy, przez wielu, nie bez kozery, jest uważany za najlepszego stopera na świecie. Drugi – król strzelców, niezwykle denerwujący, ale przy tym pełen niespotykanej wirtuozerii i kunsztu. Ich już nie ma, podobnie jak pieniędzy na godnych następców. Lepiej zaoszczędzić, sprowadzając emeryta, tudzież średniaka. Milan miał chrapkę na Carlosa Teveza, Juventus na Robina van Persiego, ale obydwaj, całkiem słusznie, wolą zostać na swoich miejscach niż pchać się we włoskie bagienko. Być może uda skusić się Edina Dżeko, rezerwowego Manchesteru City. Zawodnika zajmującego miejsce o poziom niżej niż ci wymienieni wcześniej. W Serie A, na dzień dobry, otrzymałby jednak status jej najbardziej klasowego napastnika.
Majętni działacze PSG żerują we Włoszech, bo było tu najtańsze źródło piłkarzy klasy światowej. Było, dopóki prawie doszczętnie nie wyschło. Thiago Motta, Javier Pastore, Salvatore Sirigu, Jeremy Menez, Momo Sissoko. Teraz jeszcze Thiago Silva, Zlatan, Ezequiel Lavezzi oraz świetnie zapowiadający się Marco Verratti, którego szejkowie skusili jeszcze zanim zdążył zadebiutować w Serie A. Większość z nich tworzy, lub będzie tworzyć trzon paryskiej ekipy. Wszystkich łączy natomiast to, że zostali sprowadzeni z ligi włoskiej, która na dzień dzisiejszy jest tak goła, jak chyba jeszcze nigdy przedtem.
Bo ilu mamy tam możliwie najwyższej jakości zawodników? Będących u szczytu formy, na absolutnym topie? Takich, którymi nie pogardziłby żaden europejski klub? W Juventusie, aktualnym mistrzu, są zbliżający się do emerytury Andra Pirlo i Gianluigi Buffon. Na siłę dopchnęlibyśmy jeszcze Claudio Marchisio i Arturo Vidala, ale tak naprawdę jedynym graczem pierwszego sortu, w najlepszym do grania w piłkę wieku, jest wyłącznie Giorgio Chiellini.
Ponadto? Wesley Sneijder, Semir Handanović (Inter), Marek Hamsik, Edinson Cavani (Napoli), Daniele De Rossi (Roma), szklany Alexandre Pato, Kevin Prince-Boateng i może jeszcze Robinho (Milan) oraz Stevan Jovetić (Fiorentina). To w zasadzie byłoby na tyle. Dziesięciu piłkarzy z całej, dwudziestozespołowej ligi, z czego przynajmniej czterech może odejść jeszcze tego lata. Ł»eby nie było tak dramatycznie, dokooptujmy kilka świetnie zapowiadających się talentów, takich jak Coutinho (Inter), Stephan El Shaarawy (Milan), Mattia Destro (jeszcze Siena) czy Erik Lamela (Roma). Z przyjemnością dopisalibyśmy jeszcze dwóch kolejnych, ale właśnie dali nogę. Fabio Borini i Marco Verratti wybrali kolejno Liverpool i – a jakże – PSG. Reszta piłkarzy, o poprzeczce umiejętności zawieszonej znacznie powyżej przeciętnej, powoli już się dopala.
Rokowania na najbliższe lata nie są najlepsze. Kluby nadal będą chciały odbijać sobie kryzys ekonomiczny, co poważnie zachwieje poziomem całej ligi. Na transfery topowych piłkarzy raczej nie ma zatem co liczyć. Pozostaje tylko czekać, aż wyklują się talenty, które w zaistniałej sytuacji – siłą rzeczy – wykluć się muszą.
PIOTR BORKOWSKI