Niegospodarność w spółce Elewarr zatrzęsła rządową koalicją i sprawiła, że sam premier Donald Tusk musiał wziąć na swoje i tak przecież obciążone barki dodatkowo tekę ministra rolnictwa. Serce się kraje na myśl, ile ten człowiek musi unieść!
PSL najwyraźniej nie ma doświadczenia w tuszowaniu afer, chłopi prosto z roli nie wiedzą, że aferę trzeba czymś dużym przykryć i to szybko, i że kiedy ktoś złapie cię na kradzieży, najgłośniej trzeba krzyczeć: „Łapać złodzieja!!!”. Przecież kiedy nagrywano polityków Platformy Obywatelskiej, np. na cmentarzu, i kiedy oni radzili, jak pomóc koledze z branży hazardowej to co się stało? Szast, prast i migusiem wprowadzono ustawę antyhazardową. PSL – głupi – sam płaci za swoje wpadki, ewidentnie jełopy nie nadają się do rządzenia, skoro nie potrafią zabezpieczyć nawet własnych interesów i to drobnych, przyznajmy. A za wpadki PO kto zapłacił? W pierwszej kolejności – ci, którzy działali w branży hazardowej, w drugiej ci, którzy czerpali z tego korzyści (np. polski sport, zarabiający dziesiątki milionów złotych, Wisła i Lech, które straciły sponsorów strategicznych: Bet-at-home i BetClic), a teraz zapłacimy pewnie my wszyscy.
Ile będą kosztować cmentarne gadki polityków PO i późniejsza próba wybrnięcia z tej sytuacji, tak paniczna, że poczyniona z pominięciem procedur? Eksperci teraz twierdzą, że chodzi o miliardy złotych ewentualnych odszkodowań. Można się domyślać, że Tusk miliarda na koncie nie ma, nie mówiąc o dwóch, trzech, czy dziesięciu, więc z własnych nie zapłaci. Zapłacimy my wszyscy, bo niby kto? W każdym razie jeśli eksperci chociaż w połowie się nie mylą, bo te wyliczenia to przecież nie my poczyniliśmy na kolanie, tylko mądre głowy, to cała ta cmentarna zabawa Platformy może się okazać droższa niż Euro 2012. Ale z Euro było chociaż trochę frajdy, prawda?
Czym by to teraz przykryć – zastanawiają się cwaniaczki w gabinetach. Znowu trzeba gdzieś zaprószyć ogień, a potem bohatersko go ugasić.