Mało kto zwrócił uwagę, że w kadrze na obóz KP Katowice – celnie nazwanego przez „Fakt” Nowotworem – obok Fonfary czy Łobodzińskiego, znalazł się nieznany szerzej Senegalczyk Dieme Yahiya. My akurat coś tam kiedyś o nim słyszeliśmy, ale – mówiąc szczerze – byliśmy przekonani, że chłopak dawno wyjechał w rodzinne strony albo przynajmniej dał sobie spokój z kopaniem piłki na poważnie. A tu proszę, testy w drużynie, która aspiruje do gry w Ekstraklasie.
No to w skrócie, o co chodzi i po co o nim piszemy. Yahiya przyjechał do Polski razem z kilkoma innymi Senegalczykami (sprowadzony przez tego samego człowieka, który kiedyś ściągał Zakariego Lambo czy Moussę Yahayę) i po krótkim pobycie w rezerwach Stali Rzeszów, zaczął grać dla Glinika Gorlice. Wszystkim przybyszom z Afryki – a było ich w klubie kilku – wynajmowano wspólne mieszkanie. Utrzymywali się tylko i wyłącznie z grania w piłkę, jako jedyni w drużynie nie mieli innej pracy, przez co trzeba było im zapłacić więcej niż pozostałym.
Dość szybko okazało się, że Glinik na tej historii nie tylko nie straci, ale jeszcze zarobi. Za sprawą… Mouhamadou Traoré, którego najpierw wypożyczono do GKP Gorzów, a później sprzedano do Zagłębia Lubin za 500 tysięcy złotych (duża część tej kwoty skapnęła GKP, ale to już inna historia). W Gorlicach nadal grali dwaj inni Senegalczycy: Koulaty Thiam i właśnie Yahiya, ale nie było widoków, że któryś z nich pójdzie śladami Traore.
– On był największym profesjonalistą. Budził się o czwartej rano, odprawiał swoją mantrę do Mahometa i wybiegał z mieszkania. Wszystko podporządkowywał piłce – opowiadał wtedy prezes Glinika, a między wierszami dało się wywnioskować, że pozostali nie zawsze na poważnie podchodzą do swoich zajęć. Thiam wyleciał z drużyny w atmosferze skandalu, który zasłużył nawet na reportaż w TVN-ie. Po bójce z trenerem musiał opuścić klub oraz mieszkanie i istniało zagrożenie, że wyląduje na bruku bez pieniędzy ani znajomości języka.
Tym sposobem, okrężną drogą, dochodzimy do samego Yahiyi. Początkowo w Gorlicach mówili, że rokuje nieźle, ale po odejściu z klubu przez pół roku nie mógł znaleźć kolejnego. Wreszcie zahaczył się w czwartej lidze, w Górniku Wesoła. Jeśli wierzyć statystykom z lokalnych mediów, grał tam ostatnio najwyżej w co drugim meczu, nie strzelił ani jednego gola… I nagle pojawił się na testach w Katowicach.
No i na koniec to, co najbardziej nas w nim zawsze nurtowało. Według oficjalnej metryki, przyjechał do Polski mając lat 18. Dziś ma nieco ponad 21, a… Cóż, w rzeczywistości wygląda, jakby zbliżał się wiekiem do Longinusa Uwakwe (TUTAJ zdjęcie już z Katowic, a TUTAJ jeszcze jedno z sieci). Czepianie się wieku piłkarzy z Afryki czasem zakrawa na paranoję, ale jakoś nie możemy pozbyć się tych samych wątpliwości, co w sprawie Traore. Szczególnie, że Yahiya, przyznacie, wygląda dziś zupełnie jak Olisadebe.