Dennis Krol – historia (prawie) Polaka, który (prawie) podbił Barcelonę

redakcja

Autor:redakcja

19 lipca 2012, 08:56 • 4 min czytania

Do słynnej La Masii, szkółki FC Barcelona, trafił w wieku trzynastu lat. Uważany był wówczas za jednego z najbardziej utalentowanych nastolatków w Europie, o którego bez skutku starała się m.in. Chelsea Londyn. Dennis Krol, urodzony w Niemczech piłkarz polskiego pochodzenia, któremu wróżono wielką karierę, nie spełnił jednak choćby krzty pokładanych w nim nadziei. Dziś nie pamiętają go już ani w Polsce, ani w Hiszpanii. Na wyżyny nie wspiął się również za naszą zachodnią granicą, gdzie obecnie, jako 21-latek, gra w rezerwach Fortuny Dusseldorf.
W Polsce o niedoszłej gwieździe „Blaugrany” zrobiło się głośno w 2007 roku, kiedy PZPN rozpoczął intensywne starania mające na celu przekonanie go do gry z orzełkiem na piersi. Nie udało się, ale tutaj – w przeciwieństwie do niektórych przypadków – zrobiono wszystko, co było możliwe. Droga od początku wiodła pod górkę, bo nie dość, że młody piłkarz nie miał polskiego paszportu, to jeszcze na wieść o zainteresowaniu Polaków błyskawicznie uaktywniła się strona niemiecka. Krol przyjechał wprawdzie nad Wisłę na konsultację reprezentacji do lat 16, ale był to zarówno początek, jak i koniec jego przygody z polską drużyną narodową. Zdecydował: chcę grać dla Niemiec.

Dennis Krol – historia (prawie) Polaka, który (prawie) podbił Barcelonę
Reklama

Dlaczego?

Mówiło się, że nie był to do końca niezależny wybór samego piłkarza. Presję zarówno na nim, jak i na rodzicach, zaczęła wywierać niemiecka federacja. Również w Barcelonie delikatnie zasugerowano, że byłoby lepiej, gdyby nastolatek zdecydował się na czarno-czerwono-żółte barwy. – Miałem przyjechać na zgrupowanie do Polski, ale zrobiło się zamieszanie w mediach i w końcu wybrałem Niemcy. Jestem trochę Polakiem, trochę Niemcem, trochę Katalończykiem. A tak naprawdę – Europejczykiem – mówił na łamach „Super Expressu” sam zainteresowany. – Strasznie szkoda byłoby stracić takiego gracza – żałował z kolei ówczesny opiekun kadry szesnastolatków, Michał Libich, który w zaistniałej sytuacji był kompletnie bezradny.

Reklama

Ale zaraz, zaraz. Co sprawiło, że młody chłopak polskiego pochodzenia trafił do wielkiej Barcelony?

Historia ma swój początek w 1989 roku, kiedy pan Grzegorz Król, elektryk z Chorzowa, zdecydował się opuścić nasz kraj w poszukiwaniu lepszego życia. Osiedlił się właśnie w Niemczech, w Mettmann – małym, trzydziestotysięcznym miasteczku położonym nieopodal Dusseldorfu. Dwa lata później przyszedł na świat Dennis, który już jako kilkulatek rozpoczął naukę piłkarskiego rzemiosła. Najpierw w niewielkich, lokalnych klubach, a później – w Bayerze Leverkusen. Katalońscy skauci wypatrzyli go jako 13-latka na jednym z turniejów. W ciemno można pokusić się o stwierdzenie, że gdyby zaczynał w Polsce, nie miałby najmniejszych szans na wybicie się w tym wieku tak wysoko.

– Wielki futbol czuć tu na każdym kroku – mówił po przeprowadzce. Barcelona zapewniła mu doskonałe warunki do dalszego rozwoju, nie zapominając przy tym o jego rodzinie, którą również otoczyła opieką. Z Dennisem, ofensywnym pomocnikiem, a prywatnie kibicem… Ruchu Chorzów, przez cały czas przebywał jego ojciec. Do 2009 roku, bo właśnie wtedy trwający trzy i pół roku hiszpański sen dobiegł końca. Kilka miesięcy po tym, jak z pierwszego zespołu „Blaugrany” odeszli m.in. Deco i Ronaldinho, La Masię opuścił 18-letni Dennis. W swoich wcześniejszych deklaracjach był odważny i nad wyraz pewny siebie, ale życie zweryfikowało je inaczej. – Przede mną dużo ciężkiej pracy, ale kiedyś zagram na Camp Nou. – Przecież Barca stawia na wychowanków, w pierwszym składzie są Valdes, Iniesta, Puyol, Xavi, Messi. A kiedyś będzie jeszcze Krol.

Valdes, Iniesta, Puyol, Xavi i Messi są nadal. Po Krolu pozostał tylko kilkudziesięciosekundowy filmik w sieci, na którym zresztą nie prezentuje niczego nadzwyczajnego…

Z Barcelony wrócił do Niemiec, gdzie utknął w martwym punkcie. Na początku występował w zespole Bayeru do lat 19, ale po kilku miesiącach był już za stary, więc przeniesiono go do rezerw. Z Leverkusen odszedł rok temu. Piłkarz, który jako nastolatek odrzucił ofertę londyńskiej Chelsea, który miał pójść śladami Bojana Krkicia, o którego wszelkimi możliwymi sposobami walczyła niemiecka federacja, trafił do drugiej drużyny Fortuny Dusseldorf. Regionalliga West, czwarty poziom rozgrywek. I wcale nie zanosi się na to, żeby w najbliższej przyszłości wskoczył gdzieś wyżej. Swoje „pięć minut” ma już raczej za sobą.

Historia Dennisa przypomina losy Polaków, którzy już jako nastolatkowie kreowani byli na wielkiego formatu piłkarzy. Przykładem może być chociażby Alan Stulin, kilka lat temu ochrzczony mianem „polskiego Messiego” i typowany do występu na rozegranym już Euro. Stulin na kilka sezonów utkwił w rezerwach Kaiserslautern, by parę tygodni temu, w wieku 22 lat, trafić do… Bełchatowa. Kto wie, może i Krol zamiast meczami na Camp Nou będzie kiedyś musiał zadowolić się grą na polskich boiskach.

MATEUSZ SOKOفOWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Anglia

Kasa ze sprzedaży Chelsea odblokowana. Abramowicz przekaże ją Ukrainie

Braian Wilma
2
Kasa ze sprzedaży Chelsea odblokowana. Abramowicz przekaże ją Ukrainie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama