Krzysztof Warzycha został trenerem drugoligowego AS Fokikós Ãmfissas. Z kilku przyczyn jest to ruch zastanawiający. Po pierwsze – Waldemar Fornalik podobno chciał go przecież na asystenta. Czy PZPN już na dzień dobry ograniczył autonomię Fornalika do tego stopnia, że nie pozwolił mu nawet wybrać sztabu, a Fornalik potulnie to zaakceptował? Za duża dynamika zdarzeń, raczej wygląda na to, że nowy selekcjoner na poważnie kandydatury Warzychy nie rozpatrywał lub też tą posadą nie był zainteresowany sam „Gucio” (mniej prawdopodobne). W przeciwnym razie, nawet gdyby Fornalik miał przegrać batalię o sztab, to jednak przepychanki potrwałyby trochę dłużej. A może w ogóle chodziło o to, by Warzysze zrobić reklamę i żeby „zagrać” kadrą – a celem była robota w Grecji?
Po najnowszym ruchu Warzychy widać ponadto, że jako potencjalnego trenera nikt w Grecji nie traktuje go poważnie. Może uważają go tam za niezbyt bystrego, może nie dostrzegają w nim grama charyzmy, może ma jakąś inną wadę, o której nie wiemy, ale wiedzą Grecy – w każdym razie zazwyczaj piłkarze z tak wspaniałą przeszłością jeśli tylko wyrażą chęć, z miejsca dostają w miarę poważne kluby. Nasz rodak ma już lat 48, a jako szkoleniowiec ciągle znajduje się na głębokich peryferiach greckiego futbolu. Kiedy Panathinaikos potrzebował strażaka na dwa tygodnie to wolał zgłosić się do emeryta Jacka Gmocha, a nie do Warzychy. Wymowne.