– Krótko mówiąc, wygląda to tak: jeden skurczysyn pojechał i sam się oczyścił, a teraz bekać będą inni, chociaż nie wiem za co. Zamiast łapać grube ryby, strzelają do takich leszczy jak my – powiedział oskarżony o korupcję Łukasz Sapela na łamach „Przeglądu Sportowego”. Niby nic nowego, bo podobnie wypowiadał się już wcześniej, ale chyba pora uświadomić mu jedną rzecz: marna to linia obrony.
Jeden skurczysyn pojechał i sam się oczyścił, a teraz bekać będą inni…
Tak to działa. Prokuratura mówiła: przyjedźcie, zeznajcie, nic wam się nie stanie. Zresztą chyba oglądałeś filmy gangsterskie albo słyszałeś o „Masie”, czyli najsłynniejszym świadku koronnym w Polsce. Teraz pewnie też siedzący w kiciu mafiozi mówią „skurczysyn pojechał i sam się oczyścił, a my bekamy”. Tak to działa. Mądrzy ludzie wymyślili taki system – i taki system się sprawdza. Czy ktoś żałuje mafiozów? Nie. Czy ktoś ma specjalne pretensje do „Masy”, że ich sypnął? Też nie. Próba zrobienia czarnego charakteru z kogoś, kto was – drodzy piłkarze – zdekonspirował jest przykładem zwykłej głupoty. Problemem nie jest to, że ktoś sypnął. Problemem jest to, że miał o czym opowiadać.