Bogdan Kalus: – Zamiast odszkodowania, wolałbym zapewnienie PZPN w kwestii licencji Tomka

redakcja

Autor:redakcja

13 lipca 2012, 15:19 • 7 min czytania

O zawracaniu kijem Wisły, trenerach za 500 złotych, presji Franka Smudy, warsztacie Fornalika, duecie Piech – Jankowski w kadrze i Dudku dyrektorze – rozmowa z Bogdanem Kalusem. Aktorem serialowym i teatralnym, byłym spikerem Ruchu i wieloletnim, świetnie zorientowanym w realiach klubu, sympatykiem „Niebieskich”. – Realnie patrząc, zamiast odszkodowania, wolałbym uzyskać od PZPN-u coś innego – mianowicie zapewnienie, że Tomaszowi Fornalikowi nie będą rzucane pod nogi kłody w kwestii licencji. Ł»e skończy kurs UEFA Pro i obejdzie się bez chorych podchodów, jak w ŁKS-ie, gdzie oficjalnie trenerem był Pyrdoł, a naprawdę Świerczewski. Oby Tomek mógł zacząć pracę bez tego hałasu, jaki był wokół osoby Hajty – mówi w wywiadzie dla Weszło.
Kiedyś powiedział pan, że chciałby aby Waldemar Fornalik był takim polskim Alexem Fergusonem, którego żadne siły nie usuną w Ruchu z posady. No to przyszła taka siła, która usunąć musiała…

Bogdan Kalus: – Zamiast odszkodowania, wolałbym zapewnienie PZPN w kwestii licencji Tomka
Reklama

Gdyby Waldek pracował w tak dobrze ułożonym finansowo klubie, jak Manchester United, wtedy mógłby głęboko przemyśleć decyzję. Ale mówiąc zupełnie serio, nie wykluczajmy, że po wypełnieniu kontraktu z reprezentacją, nie wróci do Chorzowa. Pewnie przyjęliby go z otwartymi rękami, po – oby pozytywnych – doświadczeniach z kadrą. Na ten moment nie mógł podjąć lepszej decyzji. Zarówno dla siebie, jak i po to, żeby w Ruchu nastąpiła rodzinna zmiana warty.

Jest pan, podejrzewam, w trudnej sytuacji, bo jako kibic, tak generalnie, był pan pewnie „za” jego kandydaturą. Ale jako sympatyk Ruchu mówił temu pomysłowi głośne „nie”.

Są rzeczy ważne i ważniejsze, nic innego nie ciśnie mi się na usta. Po nieudanych mistrzostwach Europy trzeba było coś przecież zmienić. Choć nie sądzę jednocześnie, żeby Waldek – czy jakikolwiek inny selekcjoner – był w stanie w pojedynkę zawrócić kijem Wisłę, póki brakuje tak zwanej pracy u podstaw. A niestety, okazuje się, że mamy w Polsce trzy kluby potrafiące pracować z młodzieżą i są to Legia, Ruch oraz Zagłębie Lubin. Trenerzy kształtujący młode charaktery zarabiają po 500 złotych miesięcznie, a pan prezes 50 tysięcy. W tym momencie sorry, nie ma o czym dyskutować.

Reklama

Faktycznie, temat na inną dyskusję, dlatego wróćmy do Fornalika. Kiedyś stwierdził pan na naszych łamach, że Ruch będzie miał wyniki tak długo, jak będzie prowadził go Fornalik. I co teraz? Drugi Fornalik wystarczy?

Ł»yczę tego Tomkowi.

Wielu się obawia, że nowy selekcjoner w kadrze prochu nie wymyśli.

Mówiłem to już bodajże w Orange Sporcie. Wszyscy malkontenci narzekają, że Waldek może nie wytrzymać presji, że sobie nie da rady… Ale mój Boże, przecież każdy kiedyś debiutował. Każdy aktor miał kiedyś swoją pierwszą, dużą rolę i każdy świetny selekcjoner od czegoś zaczynał. Franciszek Smuda, przy całym dla niego szacunku, pracował we wszystkich czterech największych polskich klubach i kto nagle nie wytrzymał presji mistrzostw Europy? Czy nie on przypadkiem? Kazimierz Górski przed objęciem kadry też nie prowadził wielkiego klubu, a Antoni Piechniczek był trenerem Odry Opole i BKS-u Bielsko… Znam Waldka od ponad dwudziestu lat i nie wierzę, że da sobie wejść na głowę. Narzucić jakieś decyzje czy nawet członków sztabu szkoleniowego.

A propos niego, jako kibic Ruchu, widziałby pan w kadrze kogoś z dotychczasowego bliskiego otoczenia Fornalika? Kogoś z obecnego sztabu Ruchu?

Chyba nie. Dobrze by było, gdyby Ryszard Kołodziejczyk został trenerem bramkarzy w klubie. Słyszałem, że Waldek chętnie widziałby u siebie Jurka Dudka, niezależnie od tego czy miałby być trenerem, czy dyrektorem kadry. Akurat uważam, że dyrektorem byłby idealnym – zna parę języków, zna parę osób, jego parę osób też kojarzy, a do tego, co dla mnie naprawdę nie jest bez znaczenia, znając zamiłowanie działaczy do pieniędzy, Dudek ma ich na tyle dużo, że nie musi kombinować, jak je teraz zdobyć.

Mówi się o osobie Krzyśka Warzychy i tu sytuacja jest podobna, bo to też postać o ustalonej pozycji zawodowej i finansowej. Takich osób potrzeba polskiej piłce, a nie ludzi, którzy gdzieś tam są w jakiejś radzie trenerów, a ja jako uważny kibic – bardzo przepraszam – nie bardzo znam tych panów.

Wszyscy mówią „Fornalik – dobry trener”. Ale w kadrze nie jest to już trener, tylko selekcjoner odpowiedniego ludzkiego materiału i przede wszystkim motywator. I co teraz?

Jak pokazały transfery Ruchu, zrobione za czasów Fornalika, Waldek wiedział kogo ściąga, a kogo nie chce w tej drużynie. Pozbył się słabego Słoweńca Komaca, odrodził się mu Zieńczuk, za pierwszym razem odrodził się Niedzielan. Zauważył coś w Sobiechu, co zaowocowało później dalszymi transferami. Waldek ma nosa do zawodników i nie da sobie dmuchać w kaszę. Jest warsztatowcem. Nie sądzę, żeby opuszczał się w odrabianiu lekcji na bieżąco. Ł»yczę mu jak najlepiej, bo znamy się kupę lat i pierwszy raz w życiu mogę powiedzieć, że mam dobrego kolegę – selekcjonera polskiej kadry, co jest też moją małą, prywatną satysfakcją.

Skąd ta znajomość? Z boiska, trybun czy może z desek teatru? Bo i o takich, kulturalnych zamiłowaniach Fornalika wiemy.

Zaczęło się od Ruchu Chorzów, oczywiście. Chociaż z jego żoną chodziliśmy do tej samej szkoły muzycznej i w efekcie Waldek bywał u mnie w pracy, tak samo jak ja u niego. To taka przyjemna znajomość, bo mamy o czym pogadać i niekoniecznie musimy gadać do futbolu.

Zna pan obu braci. Co ich w takim razie łączy, a co różni, jeśli chodzi o trenerskie cechy i podejściu do sportu?

Tomka znam akurat znacznie mniej, natomiast myślę, że mają ze sobą tak wiele wspólnego, że ten wpływ brata będzie miał w dalszym ciągu wielkie znaczenie na przyszłość Ruchu. Tomek pewnie niejednokrotnie zdecyduje się na telefon do brata. Nie chciałbym mówić, że Waldek będzie drugim trenerem z tylnego siedzenia, ale konsultantem, od czasu do czasu, pewnie tak. I na pewno nie wyjdzie to nikomu na złe. Dla mnie istotnym jest, że nie przychodzi do klubu nowa miotła, która zamiesza w składzie i nagle posadzi na ławce na przykład Piecha, tylko ta dotychczasowa praca będzie kontynuowana.

Oczekuje pan, jako kibic Ruchu, że za moment klubową kasę zasili konkretna kwota za zerwanie umowy z trenerem? Różne pojawiają się głosy, także takie, które sugerują, że o żadnym odszkodowaniu nie powinno być mowy. Pytanie, dlaczego?

Realnie patrząc, wolałbym uzyskać od PZPN-u coś innego – mianowicie zapewnienie, że Tomaszowi Fornalikowi nie będą rzucane pod nogi kłody w kwestii licencji. Ł»e skończy kurs UEFA Pro i obejdzie się bez chorych podchodów, jak w ŁKS-ie, gdzie oficjalnie trenerem był Pyrdoł, a naprawdę Świerczewski. Oby Tomek mógł zacząć pracę bez tego hałasu, jaki był wokół osoby Hajty. Co do samego odszkodowania – gdzieś ta klauzula być powinna. Gdyby Waldek poszedł do innego klubu, pewnie nie byłoby dyskusji, odszkodowanie płacić trzeba. Kadra to troszkę inna bajka…

Sądzi pan, że teraz na Śląsku ludzie w jakiś bardziej wyjątkowy sposób będą oczekiwać „dobrego szpilu” po reprezentacji?

Myślę, że oczekiwania pójdą w trochę inną stronę. Konkretnie w tym, by kadra pod wodzą Fornalika mogła wreszcie zagrać jakieś dobre spotkanie na Stadionie Śląskim. Szkoda by ten obiekt stał i psuł się w ten sposób jak do tej pory. Ślązacy na pewno będą wywierać w tej sprawie presję, podobnie będą chcieli, by przynajmniej Arek Piech – wybrany przecież najlepszym piłkarzem ligi – mógł wreszcie zaistnieć w drużynie narodowej. Być może już w najbliższym meczu z Estonią.

Niektórzy pewnie pomyślą nawet o duecie Piech – Jankowski. Albo mówiąc pół-serio, choć znacznie bardziej żartem – o Marcinie Malinowskim…

Marcin? Dlaczego nie. Chorzowski Beckham (śmiech). Może tak świetnie nie dośrodkowuje, ale miał wyjątkowo dobry sezon i też grał z 23. na koszulce. Co do duetu Jankowski-Piech, wiele osób nie traktuje tego poważnie, ale liczby mówią same za siebie, a na Euro bardzo brakowało kogoś takiego, kto potrafiłby grać za Lewandowskim, powalczyć o piłkę albo wygrać główkę.

Zgodzi się pan, że Ruch w pierwszej fazie sezonu znów będzie pewną zagadką? Z kilkoma nowymi twarzami i bez Grodzickiego, czy grającego wprawdzie coraz mniej, ale istotnego w szatni Grzyba.

Rafałowi Grodzickiemu, oprócz meczów naprawdę świetnych, zdarzało się a to strzelić samobója, a to popełnić jakiś błąd, po którym padła bramka. Moim zdaniem podmianka na Sadloka to żadne osłabienie Ruchu, bo Maciek nie jest od Grodzickiego gorszym STOPEREM. Byle nie był lewym obrońcąâ€¦

Transfery zawodników ofensywnych zwiększą konkurencję.

Panka udowodnił, że umie grać w piłkę. Będzie też Pavel Sultes, który potrafi zrobić trochę wiatru i być może lekko pogrozi palcem فukaszowi Janoszce. Ruch, ogólnie, wydaje mi się dziś w na tyle bezpiecznej sytuacji, że na każdej pozycji ma dwóch mniej więcej równorzędnych zawodników.

Czyli pełen optymizm przed pierwszym meczem pucharowym?

Jeszcze dzisiaj wybieram się na sparing z Flotą Świnoujście, bardzo chętnie zobaczę, jak to wygląda. Myślę, że przynajmniej jedną połowę rozegra już drużyna, która za sześć dni wybiegnie na boisko przeciwko Macedończykom. Optymizm jest, choć może nie pełny, ale umiarkowany.

ROZMAWIAف PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Inne kraje

Świderski przedwcześnie zszedł z boiska. Fatalna sytuacja Drągowskiego

Braian Wilma
0
Świderski przedwcześnie zszedł z boiska. Fatalna sytuacja Drągowskiego
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama