Tekst czytelnika: Z podniesionymi głowami i zwróconą tożsamością. Ale znów bez sukcesu…

redakcja

Autor:redakcja

03 lipca 2012, 00:11 • 4 min czytania

„Jak możesz wytłumaczyć porażkę?”, spytał dziennikarz niepocieszonego, a zarazem załamanego Cristiano Ronaldo kilka chwil po zakończeniu meczu. „Zapytaj Carlosa Queiroza”, wypalił gwiazdor Realu Madryt, sfrustrowany negatywną taktyką, polegającą na zaparkowaniu autobusu przed polem karnym, narzuconą przez trenera. W takim stylu Portugalczycy żegnali Republikę Południowej Afryki. Dwa lata później, po kolejnej porażce z Hiszpanią, nastroje były diametralnie inne – opuścili Ukrainę z podniesionymi głowami, odzyskując swoją dumę.
Na Euro 2012 Portugalczycy – zwłaszcza w środku pola – zaprzeczyli swej iberyjskości oraz temperamentowi wykonując w każdym meczu tytaniczną, nie zawsze efektowną pracę. Piłkarzy nauczono ciężkiej pracy, wpojono im siłę kolektywu przewyższającej indywidualne popisy – nawet krytykowany niemiłosiernie na początku turnieju Cristiano Ronaldo zrozumiał ideę współpracy i gdyby nie nieskuteczność kolegów, turniej zakończyłby z kilkoma asystami na koncie. Problem leżał w wykańczaniu akcji, czemu nie sposób się dziwić. Portugalczycy od kilkunastu lat nie mogą się dochować napastnika klasy światowej, nawet wychwalany niegdyś pod niebiosa Pauleta zwykł zawodzić w najważniejszych momentach. Podobnym zmartwieniem jest brak klasowego rozgrywającego w stylu Deco, choć fakt dotarcia do półfinału mimo takich niedostatków świadczy o sile grupy. Swoje odrodzenie przeżył Miguel Veloso, przeżywający ciężkie czasy w Genoi, niepotrafiący się przystosować do wymagań stawianych przez rywali w Serie A.

Tekst czytelnika: Z podniesionymi głowami i zwróconą tożsamością. Ale znów bez sukcesu…
Reklama

Ego poszczególnych piłkarzy, dających od tej pory pokroić się w imię wyższego dobra, wspólnego celu poskromił Paulo Bento. Poprzednik, Carlos Queiroz nie został zwolniony za słaby wynik podczas Mundialu w RPA, tylko za zakłócanie testów antydopingowych, kierując pod adresem człowieka przeprowadzającego badanie „niesmaczne komentarze o podłożu seksualnym wobec jego matki”. Portugalska federacja w pośpiechu szukająca nowego trenera chciała nawet „wypożyczyć” Jose Mourinho na dwa pierwsze eliminacji, co świadczy o skali desperacji. Prowadzona przez dotychczasowego asystenta Agostinho Oliveirę kadra zaprezentowała się fatalnie, remisując u siebie 4-4 z Cyprem oraz przegrywając 0-1 z Norwegią. Dopiero wtedy FPF zwróciła się do Paulo Bento. Jego wybór był podyktowany bardziej ubogim zasobem kandydatów aniżeli jego kwalifikacjami – przez kilka lat prowadził jedynie Sporting Lizbona, wygrywając pomniejsze puchary, nie zdobywając mistrzostwa. Do końca eliminacji Portugalczycy stracili punkty tylko raz, w ostatnim, decydującym o awansie meczu z Danią, przegranym 1-2. Pokazem siły stały się dopiero baraże – podopieczni Paulo Bento rozbili Bośniaków 6-2 kilka dni po tym, jak byli blisko porażki w pierwszym meczu. To charakterystyczna cecha reprezentacji Portugalii – wznosi się na wyżyny umiejętności wtedy, gdy zachodzi taka potrzeba. Tak samo było podczas Euro, gdy w końcówce wyrwali zwycięstwo Danii oraz w wygranym spotkaniu z Holandią, gdy już na początku spotkania musieli odrabiać straty.

Bento umie podejmować śmiałe decyzje i cechuje się słowem obcym Franciszkowi Smudzie – konsekwencją. Wyrzucił z kadry Ricardo Carvalho po tym, jak ten samowolnie opuścił zgrupowanie dowiadując się, iż nie zagra w meczu z Cyprem. Podobnie postąpił z Jose Bosingwą, symulującym uraz, byleby tylko nie przemęczyć się w meczu towarzyskim. Nie chcesz grać w meczu towarzyskim? W takim razie na najważniejsze spotkania również nie zasługujesz. Nie ugiął się z upływem czasu, permanentnie ich pomija przy powołaniach – dopóki jego kadencja trwa, nie mają nawet co myśleć o przywdzianiu narodowych barw. Fani Portugalii zachodzili w głowę, dlaczego tuż przed turniejem dał swoim podopiecznym aż cztery dni wolnego – znając ochotę niektórych do zabawy, obawiali się o najgorsze. Piłkarze zachowali się jak na profesjonalistów przystało i obyło się bez skandali.

Reklama

Portugalczyków podczas turnieju cechowała obsesyjna wręcz chęć zwycięstwa, zwłaszcza w półfinale, gdy chcieli przerwać passę Hiszpanii, bardziej utytułowanego sąsiada. W jego cieniu egzystują od lat, zarówno na niwie piłki klubowej, jak i reprezentacyjnej. Podopieczni Paulo Bento mienili się niemal jako obrońcy „prawdziwego futbolu”, w związku z coraz głośniejszymi narzekaniami na nudny styl „La Furia Roja”, nazywanym tiki-takanaccio. Bento nie powtórzył błędu swojego poprzednika, nie okopał się przed atakami rywali, podarował swoim piłkarzom radość z gry. Ci odwdzięczyli się fantastycznym występem, nieomal zwieńczonym zwycięstwem. O wszystkim zadecydowały centymetry po strzale Bruno Alvesa w poprzeczkę. Upragniony finał oraz przerwanie hegemonii Hiszpanii było blisko. Bento zwrócił Portugalii jej dumę.

Ostateczny wynik niezwykle kontrastuje z przedturniejowymi oczekiwaniami. Reprezentację żegnały gwizdy po remisie z Macedonią oraz porażką z Turcją, okupioną fatalnymi błędami defensywy – nastroje, w jakich przybywali do Opalenicy były fatalne. Z drugiej strony to kolejny argument na niemiarodajność sparingów. Humorów nie poprawiało losowanie, które umieściło Portugalię w „grupie śmierci”. Zasługą Bento jest również znalezienie odpowiedniego miejsca na boisku dla Cristiano Ronaldo; z tym zadaniem nie poradził sobie Queiroz i poległ na całej linii. Gwiazda Realu Madryt wreszcie udowodniła swoim krytykom, iż w reprezentacji jest w stanie występować na poziomie do jakiego przyzwyczaiła w klubie.

Portugalia jest jednocześnie najlepszym krajem, jaki nigdy w swojej historii nie potrafił sięgnąć po złoto wielkiej imprezy; nawet Hiszpania przed triumfem w 2008 roku miała na swoim koncie mistrzostwo Europy z zamierzchłych czasów. Portugalczycy na mundialach permanentnie odgrywają role epizodyczne bądź drugoplanowe, do czołowej czwórki dokopując się zaledwie dwukrotnie. Na europejskim czempionacie jest niewiele lepiej – w strefie medalowej znaleźli się czterokrotnie, lecz to srebro z 2004 roku, teoretycznie największy sukces, jest traktowane jako najboleśniejsza porażka.

فUKASZ GODLEWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama