Powoli opadają emocje po mistrzostwach. Większość dzienników wciąż żyje triumfem Hiszpanii, ale coraz więcej artykułów poświęconych jest ekstraklasie, treningom, transferom, plotkom transferowym, zgrupowaniom… No i wyborowi nowego prezesa i trenera PZPN.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad z Lucasem Guedesem, synem Clebera.
Pamiętasz mecz Wisły z Lechem, w którym ojciec nabawił się kontuzji i musiał skończyć karierę?Â
– To było przerażające. Jak widziałem karetkę, przypomniałem sobie, jak na boisku zmarł Miklosz Feher. Jego Benfika Lizbona grała z Victorią Guimaraes mojego taty. Ojciec pierwszy do niego podbiegł, a Miklosz miał tak dziwny wzrok… Upadł na ziemię i patrzył identycznie jak tata w meczu z Lechem. Gdy to widziałem, poczułem okropny ból w brzuchu. Niby ojciec zawsze powtarzał, że jak upada na boisko, to chwilę leży po to, by odpocząć, ale wówczas wzrok miał podobny do Fehera. Gdy podbiegł do taty Ivan Djurdjević i od razu zaczął wołać karetkę, to nie miałem pojęcia, co robić. Mama zaczęła krzyczeć, więc widziałem, że trzeba ją uspokoić. Wyłączyłem telewizor i zacząłem dzwonić. Nikt z Wisły nie odbierał, ale w końcu odezwali się i powiedzieli, że wszystko jest w porządku. Pojechaliśmy do Poznania, ale w połowie drogi zadzwonił tata i oznajmił: „Macie nie przyjeżdżać. Wszystko jest w porządku”. To było najdłuższe pięć minut i najgorszy moment w moim życiu.
Po tym zdarzeniu mama nie mówiła, byś dał sobie spokój z piłką?Â
– Mówiła… Zawsze ostro walczyłem głową, ale od tamtego momentu ani razu nie wyskoczyłem do pojedynku powietrznego. Zero, ani razu! Muszę nad tym pracować, ale bardzo się boję. Nie chcę sobie przypominać tego momentu, ale gdy piłka jest w powietrzu, to obraz z Poznania wraca.
Jak chcesz zostać kompletnym piłkarzem, musisz się przełamać.Â
– Wiem. Liczę, że z czasem przejdzie…
RZECZPOSPOLITA
Kolejny artykuł o sukcesach Hiszpanii.
Dwa lata temu w Afryce trwało to jeszcze dłużej, bo mistrzowie świata poszli na całość już w szatni, a Carles Puyol i Cesc Fabregas siedli sobie z piwem na ławce rezerwowych Soccer City i nigdzie im się nie spieszyło. Ale wtedy Hiszpanie odlatywali od razu do Hiszpanii, mieli przed sobą długi lot. A w Kijowie zostali na noc, dopiero potem ruszyli do Madrytu i na wieczorną fiestę przy fontannie Cibeles, więc mądrzej, rozłożyli siły.
Pepe Reina, bramkarz, który nie wstanie z ławki póki gra Casillas, ale jest tej drużynie niezbędny jako kaowiec, wczoraj w samolocie do Hiszpanii wyręczał stewardesy i prezentował kolegom instrukcje bezpieczeństwa, a potem jak w 2008 i 2010 został wodzirejem fiesty z kibicami.
(…)
– W wielu krajach ulica psuje młodego piłkarza, przekonuje go, że już jest wielki i ma żądać coraz więcej. A hiszpańska ulica zapędza ich do pracy nad sobą –Â mówi Mirosław Trzeciak, były piłkarz m.in. Osasuny Pampeluna, dziś pracujący z hiszpańską młodzieżą. – W Hiszpanii, kto się stawia poza grupą, ten długo nie pociągnie. W Osasunie wychodziliśmy praktycznie każdego popołudnia na karty i piwko. A Anglicy? Oni praktycznie nigdy nie są razem, mają uroczyste spotkania w święta i tyle. Ale też ten hiszpański fenomen przyjaciół wziął się z wygrywania. Najpierw tak było w ich koszykarskiej reprezentacji, u mistrzów świata z 2006. Tam byli kumple na śmierć i życie. Piłkarze też poszli tą drogą –Â mówi Trzeciak.
FAKT
Nie trzeba chyba tłumaczyć. Wszystko widać na pierwszy rzut oka.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Obszerny tekst o Casillasie.
Minęło trochę czasu, zanim przyzwyczaił się, że w szatni ma obok siebie Roberto Carlosa, Raula, Morientesa, Hierro… Na początku nie rozumiał, dlaczego bacznie śledzą go fotografowie, a treningi zza płotu obserwują tuziny nastolatek, krzyczące, żeby do nich podszedł. – Czy one nigdy nie chodzą do szkoły? Co tutaj robią każdego ranka? Mam nadzieję, że nie będę miał takiej córki – mówił speszony.
Choć był w pierwszej drużynie, nie zadzierał nosa. Pozostał skromnym chłopakiem. Najlepiej to było widać w zestawieniu z kolegami. On w zwykłej sportowej bluzie przy Roberto Carlosie w skórzanej kurtce od Armaniego. On z torbą Nike przy Gutim z torbą z najnowszej kolekcji Calvina Kleina. On w renault ojca przy ferrari i bmw kolegów. – Po co mam wkładać garnitur, skoro najlepiej czuję się w dresie? Samochód? Dopiero co zrobiłem prawo jazdy. Wolę dbać o auto taty, a on niech cieszy się samochodem terenowym, który mu podarowałem – wyjaśniał.
I artykuł o wybieraniu selekcjonera.
Kontrakty trenerów w piłce reprezentacyjnej na szczęście są niższe niż w futbolu klubowym, obciążenie sprawdzonego fachowca to roczny wydatek rzędu 1-1,5 mln euro (np. Laurent Blanc – 1,2 mln w federacji francuskiej). Rok bez pracy pozostaje Rafa Benitez, wybitny strateg, który kilka dni temu wypowiedział słowa: „Jestem gotowy na każde wyzwanie”. Nie poszły mu negocjacje z Sampdorią. Nieco krócej nie pracuje Louis Van Gaal. Od września wolny był Michael Laudrup. Tylko czy PZPN podjął, bądź też podejmie choćby próbę? Odpowiedź znamy – jest wypisana na twarzy Grzegorza Laty.
(…)
Do PZPN-u wpłynęły ostatnio CV innych kandydatów. Na większość spogląda się tam z pobłażaniem, jak na żebraka, który próbuje wyłudzić od nas pieniądze. Najbardziej znanym jest Sven Goran Eriksson. Zadzwoniliśmy do Szweda. Przekonuje, że Polski nie traktowałby jak krótkiego przystanku. Chciałby związać się z naszym krajem na dłużej, na cztery lata i nad Wisłą spróbować postawić solidne fundamenty. – Jestem zainteresowany, bo EURO pokazało, że Polska to kraj, w którym piłka się rozwija.



