Nie jest dobrze – Anglicy skromni jak nigdy

redakcja

Autor:redakcja

04 czerwca 2012, 09:46 • 3 min czytania

Jeśli mowa o olbrzymim ego, o niespotykanej dumie i wyjątkowej megalomanii w świecie piłki nożnej – na myśl zawsze przychodziła Anglia. To właśnie dumni Synowie Albionu od lat podkreślali swój wkład w rozwój piłki, często przypominając pionierskie rozgrywki z XIX wieku. To tamtejsi eksperci wyolbrzymiali swoje sukcesy w rozgrywkach reprezentacyjnych i klubowych, stawiając jednocześnie swoich rodaków w gronie wiecznych faworytów. W ślad za samymi Anglikami, także cały świat patrzył na nich z respektem.
Od kilku lat ten obraz ulega jednak zmianie. O ile przed Euro 2004, czy Mistrzostwami Świata w 2006 balonik wciąż był pompowany (pomimo, iż ostatnie występy w półfinałach to Mistrzostwa Europy 1996 z legendarnymi wyczynami Gazzy i spółki oraz MŚ 1990…), o tyle po katastrofie 2008 roku Anglicy wreszcie zrozumieli, w którym miejscu znajduje się ich piłka. Eliminacje do Euro 2008 zapiszą się zresztą na zawsze w historii angielskiego futbolu jako jedna z największych klęsk.

Nie jest dobrze – Anglicy skromni jak nigdy
Reklama

Anglia, losowana z pierwszego koszyka, z trzecim wynikiem w punktowym rankingu europejskich reprezentacji (za Holandią i Portugalią), trafiła co prawda do trudnej grupy z Rosją i Chorwacją, ale chyba nikt nie spodziewał się, że eliminacje zakończą się aż tak olbrzymią katastrofą. Remisy z Macedonią i Izraelem zwiastowały nadchodzące problemy, porażka z Rosją mogła już poważnie niepokoić, ale to co stało się na Wembley 21. listopada 2007 roku na długie lata stanowi mrożącą krew w żyłach opowieść opowiadaną z drżącymi rękoma i przy świetle słonecznym, by nie budzić uśpionych demonów. 2:3 z Chorwatami i koniec marzeń o Austrii i Szwajcarii…

Reklama

Ostatnie MŚ to też szybki powrót na Wyspy Brytyjskie po odpadnięciu w 1/8 finału. Minorowe nastroje utrzymują się do dziś i chyba nikt w Anglii nie patrzy na reprezentację, jak na potencjalnego zwycięzcę turnieju. – To będzie bardzo ciężka walka. Na papierze jest kilka zespołów o wiele mocniejszych od naszego – komentuje Robbie Fowler. W gazetach podobny nastrój – ewentualny sukces teamu Hodgsona należy traktować jako cud. Sparingi zresztą potwierdzają, że Anglia nie czuje się drużyną, która potrafi strzelać kilka bramek i bawić się piłką. Ich ostatnie zwycięstwa to strzelenie jednego gola i od razu przestawienie się na tryb defensywny.

– Anglia to śmieszny zespół – skomentował kontrowersyjny Raymond Domenech. – Nie musimy grać najlepiej, żeby wygrywać – zripostował Steven Gerrard, który w wywiadzie udzielonym „The Sun” zaznaczył, że kompletnie nie zgadza się z popularną opinią, iż to najgorsza kadra od wielu lat.

Tyle jednak, że słowa Gerrarda niewiele znaczą. Anglików prześladuje pech – Rooney pauzuje w pierwszych dwóch meczach, trzecim bramkarzem jest gość, który jeszcze nie miał okazji grać w piłkę (bez debiutu na pierwszych trzech szczeblach w Anglii) i nade wszystko – co i rusz odpada z niej kolejny podstawowy gracz. Rio Ferdinand i Michael Carrick zostali w domu wyeliminowani przez oryginalne wizje Hodgsona, Lampard się rozsypał, Barry się rozsypał, Cahill się rozsypał, Welbeck, Parker i Johnson do niedawna byli rozsypani…

To wszystko znajduje odzwierciedlenie w opiniach ekspertów. Roy Keane, wczorajszy „Te Sun”: – Przed wszystkimi poprzednimi mistrzostwami świata i Europy nigdy nie miałem przeczucia, że Anglia jest wystarczająco dobra, żeby je wygrać. I teraz nie jest inaczej. Ale pierwszy raz wygląda na to, że nie jestem jedyną osobą z taką opinią, bo mówi się, że oczekiwania są mniejsze niż przed jakimkolwiek większym turniejem – pisze legenda Man United.

Nikica Jelavić, zawodnik Evertonu – Nie wierzę w ten zespół, bo Anglia zawsze zawodzi na wielkich turniejach. Śledzę ich poczynania na imprezach od wielu lat i za każdym razem jest to samo: porażka poprzedzona wielkimi oczekiwaniami. Teraz nie wskazałbym ich nawet pośród faworytów imprezy – mówi Chorwat, który strzelił 9 goli w 13 występach dla Evertonu.

W dodatku jeszcze ten zagadkowy Roy Hodgson, który robi z reprezentacji drugi Liverpool, wpędzając w rozpacz oddanych kibiców Synów Albionu… Wypada zakończyć oklepaną anegdotą: otóż w czasach PRL, ścisła cenzura, w pewnej wsi koncert chciał dać zespół o pięknej nazwie „Przejebane”. Niestety, źle by to wyglądało na plakatach, więc sprytny sołtys tejże wsi postanowił zmienić nazwę na „Nie Jest Dobrze”. Historyjka kończy się happy endem, zespół się zgodził, koncert był udany.

W reprezentacji Anglii na razie „Nie Jest Dobrze”.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Hiszpania

Wymęczone zwycięstwo Barcelony z trzecioligowcem. Ter Stegen wrócił do gry

Braian Wilma
2
Wymęczone zwycięstwo Barcelony z trzecioligowcem. Ter Stegen wrócił do gry
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama