Burza z piorunami na błękitnym niebie – przeklęci Włosi w tarapatach

redakcja

Autor:redakcja

02 czerwca 2012, 16:23 • 6 min czytania

W eliminacjach grali świetnie. Jeszcze niedawno wielu typowało ich na czarnego konia turnieju. Błękitne niebo nad sielskimi Włochami przecięło jednak sześć piorunów, które zbezcześciły tamtejszą reprezentację niczym plagi egipskie. Z solidnej, charakternej drużyny pozostała grupa wątłych i zagubionych chłopaczków. Pozbierają się i zamienią marsze żałobne na hymny, czy złapią zająca już na pierwszej prostej?
Przekleństwo #1: Kalwaria Giuseppe Rossiego

Burza z piorunami na błękitnym niebie – przeklęci Włosi w tarapatach
Reklama

Największy nieszczęśnik turnieju. Dotknął go niewyobrażalny, najbardziej wredny niefart jaki tylko można sobie wyobrazić. Zamiast wizyty u kolejnego medyka powinien poważnie rozważyć seans u dobrej wróżki. Albo na odwrót – odwiedzenie jakiegoś egzorcysty.

Jego reprezentacyjne fatum zaczęło się dwa lata temu, kiedy to ówczesny selekcjoner Włochów, Marcello Lippi, z niewiadomych przyczyn zostawił go w domu. Efekt? Azzurri zagrali tak słaby turniej, że słabszego nie pamiętają chyba nawet najstarsi Eskimosi.

Reklama

– Mistrzostwa Świata? Temat zamknięty. Nie chcę do tego wracać. Teraz przed nami finały EURO 2012 i myślę, że nieźle tam namieszamy – mówił Rossi pod koniec ubiegłego roku.

Kiedy wypowiadał te słowa był w trakcie leczenia kontuzji więzadeł krzyżowych. Z otwartymi ramionami czekali na niego selekcjoner i koledzy z reprezentacji. Niesamowicie niecierpliwili się także kibice Villarrealu. W kwietniu ostatecznie wrócił, ale po chwili doznał kolejnego urazu. Identycznego jak ten poprzedni. Pauza w grze potrwa kolejnych sześć bądź siedem miesięcy.

Jego klub zleciał do drugiej ligi. Reprezentacja, pogrążona w totalnym nieładzie i chaosie, nie najlepiej rokuje na zbliżający się turniej. On natomiast, kolejną wielką imprezę z rzędu, zobaczy z wysokości własnej kanapy.

Przekleństwo #2: Niezapowiedziany wjazd na chatę

– Nie wstydzę się powiedzieć tego, że płakałem przed wszystkimi kolegami. Jestem czysty, a obraz mojej osoby w całej Europie wygląda teraz bardzo czarno – mówił w jednym z ostatnio udzielonych wywiadów Domenico Criscito. Największy przegrany turnieju, który jeszcze się nie rozpoczął.

28 maja, wcześnie rano. Pod szlaban ustawiony przed bramą obozu reprezentacji Włoch w Coverciano podjeżdżają dwa luksusowe samochody. Niedługo potem pojawiają się także policyjne fiaty. Cel? Pewniak do wyjazdu na EURO, zawodnik Zenita St. Petersburg – Domenico Criscito. Funkcjonariusze przyjechali, aby poinformować, że piłkarz znajduje się w kręgu podejrzanych o mącenie przy wynikach spotkań Serie A. Policyjne aparaty uwieczniły go w towarzystwie bałkańskich mafiosów, z którymi spotkał się w maju tamtego roku, jeszcze jako piłkarz Genoi.

– Fotografie te zostały wykonane po derbach z Sampdorią. Zagraliśmy słabo i to normalne, że chcieliśmy porozmawiać o tym z kibicami. Po tym, jak sprawa została wyjaśniona, wsiadłem do samochodu i odjechałem – tłumaczy się.

Prawda, czy paskudny blef? Winny czy nie? W tym momencie to nieistotne. Faktem jest, że został wyrzucony z kadry na EURO, a zamieszanie, które narosło wokół jego osoby, czy tego chciał, czy nie, pozostawiło po sobie toksyczny ferment i niesmak. Bezpardonowy wjazd policji do hermetycznego środowiska reprezentacji na kilka dni przed rozpoczęciem turnieju też mogło pozostawić kilka bolesnych siniaków na psychice zawodników.

Criscito czuje się jak kozioł ofiarny i ma ku temu podstawy. Dlaczego jego wyrzucono, a mający niemal identyczne problemy Leonardo Bonucci został? Bo jego sprawa odbiła się szerszym echem? A może dlatego, że Bonucci jest z Juventusu? Ile ludzi, tyle teorii.

Przekleństwo #3: Święty Leonardo Bonucci

Podczas gdy wszystkie pomyje spłynęły na Criscito, uznanie w oczach trenera, kibiców i kolegów utrzymał Leonardo Bonucci, któremu na chwilę obecną z korupcyjnego bagna wystaje już tylko głowa i rozpaczliwie machająca dłoń.

– Kodeks etyczny trenera Prandellego? Śmiech na sali. Różnica pomiędzy winą Bonucciego, a Criscito jest drobiazgowa. Problem w tym, że gdyby teraz odesłał obrońcę Juventusu do domu, pozostałby bez jednego zawodnika – tłumaczy dziennikarz, Giancarlo Padovano.

Rzeczywiście. Listy powołanych na turniej zostały definitywnie zamknięte. Odesłanie Bonucciego w tym momencie oznaczałoby tyle, że Włochy walczyłyby o mistrzostwo Europy, mając o jednego zawodnika mniej niż pozostałe ekipy. Tymczasem wina stopera Bianconerich uwidacznia się… czarno na białym.

Dwa słowa na jego temat szepnął dawno utopiony, sypiący wszystkich Andrea Masiello. Bonucci, wraz z kilkoma kolegami, miał zgodzić się zagrać na remis w spotkaniu Bari, gdzie wówczas występował, z Atalantą. Wszystko to działo się w sezonie 2009-10.

Spotkanie zakończyło się remisem 3:3.

Przekleństwo #4: Papierosy Gigiego Buffona

Z całej tej korupcyjnej zasłony dymnej w pewnym momencie wyłoniła się także twarz Gianluigiego Buffona. Nieskazitelnie czysta, niesplamiona dotąd żadnymi występkami. Włoska policja zainteresowała się dziwnymi rachunkami, które bramkarz zrealizował dwa lata temu w jednej z parmeńskich tabakier. Miejscu, gdzie każdy palący Włoch co rano kupuje sobie papierosy.

Dlaczego dziwnymi? Bo czternaście wypisanych tam czeków opiewało w sumie na kwotę przekraczającą 1,5 miliona euro. Każdy z nich był warty od 50 do 200 tys. Pieniądze miały iść na zakłady bukmacherskie, także te piłkarskie. W praniu okazało się jednak, że wszystko zostało załatwione zgodnie z prawem, a Gigi i właściciel lokalu, to starzy kumple.

– Z moimi pieniędzmi mogę robić wszystko to, na co mam ochotę. Mogę kupować sobie zegarki, tereny czy dać trochę znajomemu. Następnym razem poinformuję was o planowanych zakupach – mówił ze złością do dziennikarzy po meczu z Rosją. – Nie muszę niczego tłumaczyć, bo wszystko jest jasne. To było tak dawno temu, a komuś zachciało się do tego wracać. Widocznie w tym momencie było mu to na rękę – zakończył legendarny bramkarz.

Z dużej chmury mały deszcz. Tym razem pogoń za sensacją się nie powiodła, ale wstrząsające informacje zdążyły obiec cały świat. Pozwoliły dopiąć Włochom kolejną czarną łatkę. Ci bardziej złośliwi zdążyli jeszcze odpowiednio pożartować. Bo ile papierosów można kupić za półtorej bańki?

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Przekleństwo #5: Trzęsąca się ziemia

Teraz chwila powagi. Trzęsienie ziemi, którego skutkami są niebotyczne zniszczenia, a także ofiary śmiertelne, również może negatywnie odbić się na włoskich reprezentantach. Pośrednio, zmuszając do refleksji i zadumy, ale także dotykając bezpośrednio ich samych. Z powodu wstrząsów i ich następstw odwołano przecież sparing z Luksemburgiem, który miał być polem popisu dla napastników i poligonem służącym nastawieniu snajperskich celowników.

Jak widać Włochom nie sprzyja nawet ich własny grunt.

Przekleństwo #6: Rosyjskie baty

To miał być ostateczny egzamin. Test na jedność i utrzymanie reprezentacyjnego monolitu w trudnych chwilach. Lanie od Rosji – nieszczęście spowodowane kumulacją wszystkich poprzednich plus kilku następnych.

Jedno dodatkowe miało na imię Cristian, a nazywało się Maggio. To jego fatalne interwencje i nieporozumienia z Morganem De Sanctisem, z którym przecież gra na co dzień w Napoli, kosztowały Włochy utratę dwóch bramek.

Prasa nie pozostawiła na Azzurrich suchej nitki. Dziennikarze La Gazzetty apelują, że należy odmienić wszystko. Od rozklekotanej psychiki piłkarzy, przez podstawową jedenastkę, aż po ustawienie taktyczne. Najbardziej oberwało się obrońcom. Za swoje dostali także napastnicy, którzy nie wykorzystywali stwarzanych sytuacji. Światełkami w tunelu są Andrea Pirlo i Mario Balotelli, którzy jako jedyni zagrali na swoim najwyższym poziomie. Tym sposobem Włosi przegrali trzeci mecz z rzędu.

Media naciskają, a dotychczas pewny i statyczny trener miota się jak poparzony i na tydzień przed turniejem zapowiada zmianę formacji na taką z trzema obrońcami. Sami kibice uważają, że głównym powodem porażki było właśnie złe zestawienie defensywy.

Image and video hosting by TinyPic

Konkluzją i pointą tego tekstu niech będzie cytat dzisiejszego wydania „La Gazzetta dello Sport”.

„Sytuacja jest trudna. Jedyny pozytyw, który przychodzi na myśl to, że żeby ją pogorszyć trzeba będzie się naprawdę nieźle postarać”.

PIOTR BORKOWSKI

Najnowsze

Hiszpania

Wymęczone zwycięstwo Barcelony z trzecioligowcem. Ter Stegen wrócił do gry

Braian Wilma
2
Wymęczone zwycięstwo Barcelony z trzecioligowcem. Ter Stegen wrócił do gry
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama