To miała być kropka nad i, prawdziwa wisienka na torcie. Trofeum, które zamknie kolejny wspaniały sezon. Copa del Rey jest jednak dopiero drugim i ostatnim sukcesem piłkarzy Guardioli na mecie rozgrywek. Ale nikt na Camp Nou nie ma powodów do dłuższych zmartwień i oglądania się na porażki w La Liga i Champions League. Barcelona w pięknym stylu ociera łzy po wcześniejszych rozczarowaniach i gromi Athletic Bilbao 3:0.
Pierwsza połowa przypominała nokaut, choć to oba zespoły podchodziły do potyczki mocno poobijane. Bilbao ledwie parę dni temu dostało baty w finale Ligi Europy od Atletico Madryt, a w Katalonii wciąż rozpamiętywano dwumecz z Chelsea i przegrane Gran Derbi z Realem. Mimo wszystko, dzisiejszy wieczór to wielki powiew optymizmu dla zwycięzców – Barça pozostaje sobą i jest gotowa, by za rok ponownie znaleźć się na szczycie we wszystkich rozgrywkach.
Scenariusza dzisiejszego starcia łatwo się było domyśleć, bo faworytom zależało na ostatnim hołdzie dla Pepa Guardioli. Sędzia ledwo gwizdnął, a wynik na telebimie już wskazywał na 1:0 dla Katalończyków. Pedro tym samym zapewniał sobie wyjazd na Euro jednym uderzeniem… Kilka minut od ponownego wznowienia gry, a oszołomieni Baskowie kompletnie tracą wiarę – Messi na 2:0. Jeszcze przed przerwą swoje trzy grosze dokłada bohater Pedro i koronację nowego zdobywcy Pucharu Hiszpanii równie dobrze można było zaaranżować w szatni po 45 minutach. W drugiej połowie nic szokującego nie mogło się bowiem wydarzyć. I na dobrą sprawę nie wydarzyło.
Rzeź i wgniatanie rywala w ziemię – tak zapamięta pożegnanie z klubem Guardiola. Pierwsze 45 minut było zresztą najlepszą z możliwych wizytówek abdykującego króla. W taki sposób ze sceny schodzą najwięksi, choć Pep prędko na nią powróci. Kiedy tylko podładuje akumulator. Na koniec pozostaje nam zaktualizować poranną grafikę z hiszpańskiego wydania „Sportu”:
FK

