Trwa rozdawanie pieniędzy. Jeśli wierzyć wiadomościom portalu futbolnews.pl to Franciszek Smuda nie będzie partycypował w podziale i tak gigantycznych premii przeznaczonych dla zespołu, tylko otrzyma własną. Uwaga – 200 tysięcy euro za każde zwycięstwo. 200 tysięcy euro, czyli około 860 tysięcy złotych. Miły dodatek do miesięcznej pensji w wysokości około 150 tysięcy złotych.
Aż się wierzyć nie chce, że ktoś mógłby być tak głupi i tyle płacić, ale w końcu prezesem związku jest Grzegorz Lato, więc tego rodzaju informacje należy uznać za prawdopodobne. Cóż, Lato generalnie nie umie przynosić pieniędzy do związku – chyba, że pakować w koperty i ładować do kasy pancernej – więc popełnia dużo błędów. Weźmy np. sprawę udziału Smudy w reklamach Biedronki. Gdyby Lato trochę częściej ruszał głową to zawarłby w kontrakcie Smudy zapis, że to PZPN ma prawo handlować wizerunkiem selekcjonera reprezentacji. Oczywiście takiego zapisu nie zawarł i cała kasa (ponad milion złotych) poszła do kieszeni Frania, zamiast do związku.
Ale o czym my w ogóle wspominamy, jeśli prezes PZPN nawet nie potrafił albo nie chciał zabezpieczyć finansów związku przy zakładaniu oficjalnego klubu kibica?
Teraz 200 tysięcy euro dla Smudy za każdy wygrany mecz… A to pensja trenera jest niewystarczająca? 150 tysięcy złotych miesięcznie to za mało? Musi jeszcze dostawać bonusy? Takie bonusy? Jeśli Smuda wygra w czerwcu jeden mecz i odpadnie już na etapie rywalizacji w grupach to zarobi w tym jednym miesiącu milion złotych (premia plus pensja). To nie brzmi jak normalna stawka. Niedawno wszyscy bulwersowali się, że Kapler ma wziąć 500 000 złotych premii za nadzorowanie budowy Stadionu Narodowego, a teraz Franek nakrywa Kaplera kapeluszem.
Panowie, co się będziecie cackać. Ustalcie, że „Franz” weźmie dwa miliony euro premii za każde zwycięstwo, milion euro za remis i pół miliona za porażkę. Na pewno się odwdzięczy i wszyscy będą zadowoleni.