Cała Anglia świętuje – West Ham wraca do Premier League

redakcja

Autor:redakcja

21 maja 2012, 00:01 • 3 min czytania

Ł»adna z innych drużyn walczących o awans do Premier League nie wzbudzała takich emocji. Reading i Southampton, które zapewniły sobie bezpośredni awans z Championship, nie mogły liczyć na ułamek wsparcia, jakie otrzymywał West Ham. Joey Barton, Jack Wilshere, Rio Ferdinand, Michael Owen, Phil Neville i wielu innych – cała plejada gwiazd angielskiego futbolu trzymała kciuki za powrót Młotów do najwyższej ligi. I choć awans rodził się w bólach – Wschodni Londyn znów ma swoją reprezentację w Premier League.
Zaskakujące, jakim szacunkiem i poważaniem cieszy się West Ham wśród całego angielskiego środowiska piłkarskiego. Klub znany ze znakomitych wychowanków, by wymienić choćby Franka Lamparda, Rio Ferdinanda, Michaela Carricka, czy Glena Johnsona, klub słynący z niesamowitych kibiców, których zazdrości im cała Anglia, wreszcie klub, który… od 30 lat niczego nie wygrał. Również i tym razem sukces przyszedł im z ogromnymi problemami. Przez cały sezon ekipa Sama Allardyce’a była krytykowana za styl gry niegodny faworyta do awansu, jej zwycięstwa nie były szczególnie przekonujące, a bolączką stały się niezwykle częste remisy. Apogeum frustracji przypadło na marzec, gdy West Ham zremisował pięć kolejnych meczów z rzędu. To właśnie stracone w tamtym okresie punkty mogły przeważyć o awansie – mimo całkiem udanego finiszu rozgrywek, londyńczykom zabrakło dwóch „oczek” do uzyskania bezpośredniej promocji. Dzięki trzeciej lokacie (10 punktów przewagi nad czwartym Birmingham) do fazy play-off przystępowali jako zdecydowani faworyci, ale już tyle razy przegrywali w kluczowych momentach…

Cała Anglia świętuje – West Ham wraca do Premier League
Reklama

Cardiff udało się przejść bezboleśnie, wygrywając w dwumeczu 5:0. Pozostał więc już jedynie finał rozgrywany na Wembley. Koszulki „Keep calm, it’s only play-offs”, specjalne piłki-zgniotki, na których można było rozładowywać stres – cały Wschodni Londyn (i tylko on, reszta tej metropolii patrzyła niecierpliwie w kierunku Monachium) zamarł w oczekiwaniu na najważniejszy mecz tego sezonu. Ostatnią przeszkodą na drodze do awansu był Blackpool, inny z ubiegłorocznych spadkowiczów.

– Jeśli jutro wydarzy się tragedia i nie awansujemy do Premier League to zwyczajnie wrócimy na boiska treningowe i zrobimy wszystko, aby w przyszłym roku cieszyć się z awansu – komentował przed meczem Kevin Nolan, kapitan i mózg zespołu z Upton Park. Wtórował mu menedżer, „Big Sam”, który zapewniał, że chce pozostać w West Hamie niezależnie od wyniku ostatniego meczu sezonu 2011/12.

Reklama

Wreszcie sobota, legendarny stadion Wembley, niesamowita otoczka, na trybunach liczni kibice Młotów, na ławce trenerskiej dwóch wspaniałych szkoleniowców – Ian Holloway i Sam Allardyce, na boisku zaś gracze, dla których Premier League to nie pierwszyzna. Atmosfera godna finału Pucharu Anglii, frekwencja sięgająca 80 tysięcy widzów. Wielkie oczekiwania, choć niestety sam mecz… zawiódł. To nie było starcie technicznych wirtuozów, raczej rąbanka z indywidualnymi przebłyskami tych graczy, którzy przez cały sezon grali pierwsze skrzypce – przede wszystkim Carltona Cole’a i Ricardo Vaz Te. Ten drugi, kupiony przed sezonem za pół miliona funtów napastnik spłacił się co do pensa.

– To jeden z najlepszych zakupów w mojej karierze – przyznał po meczu Sam Allardyce, który miał okazję kupować wcześniej takich graczy jak Joey Barton, Mark Viduka, czy Alan Smith. Vaz Te faktycznie okazał się być człowiekiem, który robi różnicę. I to nie byle jaką. Jego trafienie z 87. minuty, według wyliczeń New York Times, zarobiło dla West Hamu… 150 milionów dolarów. Na tę kwotę będą się składały premie za awans, prawa do relacji telewizyjnych oraz oczywiście wypłata za miejsce w Premier League na koniec nadchodzącego sezonu.

Tego awansu nie da się jednak przeliczyć na funty. Wystarczy prześledzić twitterowe profile angielskich zawodników, by zrozumieć, że West Ham United to przede wszystkim ludzie, tradycje i historie, a nie pieniądze.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Hiszpania

Wymęczone zwycięstwo Barcelony z trzecioligowcem. Ter Stegen wrócił do gry

Braian Wilma
2
Wymęczone zwycięstwo Barcelony z trzecioligowcem. Ter Stegen wrócił do gry
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama