Dzisiaj kolejna część waszych pytań do Zbigniewa Bońka. Nie brakuje tematyki krajowej oraz zagranicznej, aktualnej oraz historycznej. Zapraszamy do lektury. Jeśli ktoś chce przysłać swoje pytanie – może to zrobić do czwartku, do godziny 18.00 (email: [email protected]).
Łukasz Mielniczuk: Co sądzi pan o drużynie Termaliki Nieciecza, która ma sporą szansę na awans do ekstraklasy? Czy taka drużyna, która ma duży budżet, ale bardzo mało kibiców, ma jakąkolwiek rację bytu w najwyższej klasie rozgrywkowej?
– Jeśli chodzi o grę w pierwszej lidze do niedawna – bo ostatnio Termalica już nie gra dobrze – to trzeba bić brawo, bo nie jest łatwo robić dobry wynik w małym ośrodku. Oczywiście, każdy ma prawo grać wyżej, nawet w ekstraklasie, o ile spełni odpowiednie uwarunkowania licencyjne. Natomiast moim zdaniem wszystko powinno być dostosowane do warunków. Pierwsza liga dla Niecieczy to już bardzo dużo, a ekstraklasa byłaby chyba ponad normę. Jeśli jednak właściciele klubu koniecznie chcą spróbować – czemu nie?
Piotr Popiołek: Witam Panie Zbyszku. Przeczytałem ostatnio interesujący artykuł Pana Łukasza Mazura pt. „Ten wrzód trzeba w końcu przeciąć..” Jak Pan się ustosunkuje, do tego oto stwierdzenia: „Bo nasza piłka potrzebuje dzisiaj totalnej porażki. Kompromitacji i masakry. Potrzebuje katharsis. Wysadzenia w powietrze struktur i wyczyszczenia stołków”? Czy rzeczywiście, aby uzdrowić polską piłkę, potrzeba tak radykalnych zmian i szeroko pojętego oczyszczenia PZPN?
– Czytałem ten komentarz, fajnie napisany, ciekawy, ale moje zdanie na ten temat jest troszkę inne. My generalnie gdy mowa o strukturach, o zarządzaniu w sporcie za dużą wagę przywiązujemy do wyniku. Wiele osób liczy na medal, na sukces, bo „kadra kierownicza” chce się przy tym ogrzać. Nawet sam Lato mówił, że jak wyjdziemy z grupy na Euro 2012 to rozważy reelekcję. To jest błąd strukturalny, prymitywne myślenie. Jeśli Lato jest dobrym prezesem to będzie dobrym bez względu na to, czy Lewandowski strzeli gola, czy nie strzeli. Jeżeli piłka na każdym szczeblu funkcjonowałaby należycie, gdyby rozgrywki były odpowiednio przemyślane, gdyby młodzież garnęła się do sportu – to co ma do tego wszystkiego wynik meczu Polska – Grecja, na przykład? PZPN kadrze daje pieniądze, warunki, boisko, hotel, trenera, a potem decyduje boisko… Ja wolałbym, żeby na Euro 2012 był sukces i żeby reprezentacja coś ugrała. Z drugiej strony rozumiem obawy tych, że możemy fartem wygrać półtora meczu i… nagle niewłaściwe osoby uznają to za potwierdzenie swojej dobrej pracy.
Co do meritum – moim zdaniem ludzie inteligentni potrafią wyciągać wnioski z każdej sytuacji i zmieniać rzeczywistość bez kataklizmu.
Heniek: Panie Zbyszku, czy potrafi Pan sobie wyobrazić sytuację , że w reprezentacji Włoch gra piłkarz, który nie mówi po włosku nawet w stopniu komunikatywnym?
– Ten temat już żeśmy dotykali, wszyscy się rozpisują, powtarzanie nie ma żadnego sensu. We Włoszech taka sytuacja nie mogłaby zaistnieć, natomiast u nas jest – i tyle.
Szczecinianin: Panie Zbyszku, po pierwsze Szacunek a teraz do rzeczy:) W środowisku piłkarskim istnieje takie pojęcie jak „zawodnik treningowy”. Pytanie brzmi: czy podczas swojej kariery miał Pan „przyjemność” trenowania z zawodnikami, na których patrząc na treningu myślał Pan sobie – kurde, gdyby ten gość połowę tego co potrafi na treningu umiał przenieść na mecz ligowy to byłby wielkim piłkarzem!? Chodzi mi zarówno o zawodników RTS-u, Juve i Romy (może ktoś taki bywał powoływany do kadry)? I dalsza część pytania, czy faktycznie stadion tak TŁAMSI, że niektórzy na pierwszy rzut oka dobrzy zawodnicy robią w pory już w tunelu?
– Znałem jednego piłkarza treningowego, chociaż on na boisku, w meczach o stawkę też był bardzo dobry. Natomiast na treningu – fantastyczny! Antoni Szymanowski. Gdyby w soboty prezentował się tak jak w czwartki to byłby jednym z najlepszych prawych obrońców na świecie. Natomiast on czasami przed meczami nie dosypiał, analizowałâ€¦ Co to znaczy zawodnik treningowy to chętnie wytłumaczę. Kiedy strzelasz rzut karny na treningu to widzisz małego bramkarza i bardzo dużą bramkę. A jak strzelasz karnego przy 50 tysiącach osób, gdy cały naród ci siedzi na plecach, to przed tobą stoi ogromny bramkarz, a bramki nie widać. To jest różnica między treningiem i meczem.
Czy stadion tłamsi? Takich, których trzeba byłoby siłą wyciągać z tunelu raczej nie spotkałem. Zresztą, piłkarze raczej stopniowo przechodzą przez pewne etapy kariery i nikt z dnia na dzień nie przeskakuje z ligi okręgowej na stutysięczniki…
Radosław Sadlak: Panie Zbigniewie jest Pan powszechnie uznawany za osobę kompetentną i piętnującą nieprawidłowości w futbolu. Dlaczego więc zdecydował się Pan na bycie twarzą kampanii marketingowej firmy z sektora bukmacherskiego, który w powszechnej opinii jest jednym z głównych powodów korupcji?
– To jest guzik prawda. Jak z alkoholizmem. Jeśli widzę trzy reklamy piwa to nie znaczy, że mam pić od rana do wieczora na umór, tylko że mogę sobie wybrać to piwo, które mi najbardziej smakuje, kiedy już będę miał ochotę się napić. Korupcja to też choroba, choroba ludzi, którzy zawładnięci są żądzą pieniędzy. Niektórzy gdy słyszą słowa „mafia bukmacherska” to nie potrafią ich właściwie zinterpretować. A przecież te mafie są największymi wrogami bukmacherów, bo to bukmacher na koniec jest oszukiwany i musi wypłacać nieuczciwie wygrane pieniądze. Bukmacherzy jako pierwsi walczą z korupcją w sporcie.
Przemas: Michał Probierz zdobył na razie tylko Puchar Polski, w lidze zajął maksymalnie czwarte miejsce, a w żadnym klubie – jak dotąd- nie ma procentowej większości zwycięstw w bilansie spootkań. Rafał Ulatowski poszczycić się może zaledwie 5 miejscem w tabeli, w jednym z sezonów, zaś Tomasz Kafarski nie osiągnął nawet tego. Mimo wszystko, owi trenerzy uważani są za młodych i zdolnych. Czy nie uważa Pan, że nastąpiła wyraźna dewaluacja zawodu trenerskiego w Polsce i żeby zdobyć uznanie wystarczy być tylko mniej słabym niż inni? Realia w Ekstraklasie są przecież takie, że na jednym tytule mistrzowskim można się wozić do emerytury.
– Ł»eby w polskiej lidze coś wygrać to trzeba generalnie trenować Wisłę, Legię czy Lecha, chociaż czasami zdarzy się taki Śląsk Wrocław, albo Ruch będzie miał dobry sezon. To wyjątki, które potwierdzają regułę. Jak trenujesz ŁKS czy Cracovię, to o co możesz walczyć? Nie myślmy ciągle, że w tym sporcie najważniejsi są trenerzy. Czy Mourinho w dwa lata wprowadziłby Bełchatów do europejskich pucharów? Nie. Na sukces klubu składają się elementy. Pieniądze, organizacja, kibice, stadion, strategia, piłkarze, no i trener. Ale często kto jest od kogo lepszy w trenerce to kwestia przypadku, spojrzenia, subiektywnej oceny, splotu korzystnych albo niekorzystnych zdarzeń.
Patyczak: Panie Zbigniewie, czy to prawda, że Zagłębie Lubin rozegra mecz z Romą? Spotkanie to miałoby się odbyć w Chicago, bodajże w lipcu, a Pan ma być tam gościem specjalnym. Czy te doniesienia mediów są prawdą?
– Tak, odbędzie się taki mecz. Roma już podałaby oficjalny komunikat, ale wypadł jej jeden ze sparingpartnerów, jakaś meksykańska drużyna i szukają kogoś nowego. Natomiast mecz Roma – Zagłębie będzie. Napisałem krótką informację na temat tego spotkania, zapraszając kibiców i polskich, i włoskich, a w Chicago jednych i drugich nie brakuje. A to czy ja będę na meczu – to zależy od tego, jak długo dla Polski będzie trwało Euro i jakie będę miał plany urlopowe.
Maateuszz: Panie Zbyszku, po ostatniej kolejce Bundesligi nasunęła mi się taka refleksja, że w Niemczech bardzo ważną rolę w futbolu zarówno klubowym jak i reprezentacyjnym odgrywa pokolenie byłych świetnych piłkarzy, głównie z lat 70 i 80. Byli piłkarze piastują przeróżne stanowiska poczynając od trenerów (Jupp Heynckess- Bayern, Berti Vogts- piłkarz a potem trener reprezentacji), po dyrektorów sportowych (Klaus Allofs – Werder, Uli Hoeness – Bayern) kończąc na posadach kierowniczych (Beckenbauer). Jak Pan myśli dlaczego Polscy wybitni reprezentanci tak dobrze „nie zaadoptowali” się do reguł współczesnego futbolu i jedynymi organizacjami w którymi cokolwiek znaczą są wyśmiewany przez wszystkich PZPN i redakcja sportowa TVP ?
– Też się czasami nad tym zastanawiam. W piłce niemieckiej jest miejsce dla w zasadzie wszystkich poważnych ex. Zarządzają, trenują, opiniują, decydują. W Polsce mamy jednak trochę inną mentalność, co widzę na przykład po komentarzach. U nas zdanie dziennikarza jest traktowane poważniej niż zdanie byłego reprezentanta Polski. Jak powie coś były reprezentant to pojawia się nagle wiele osób, które jego zdanie kwestionują. Bo gdzie on grał, dlaczego nie grał w klubie X, a w ogóle to kiedyś nie strzelił karnego, jest zazdrosny albo w jego czasach się inaczej grało. A jak coś powie dziennikarz, który przecież nigdzie nie grał – to jest to przyjmowane ze zrozumieniem. Kolejna sprawa – im człowiek jest mniej kompetentny tym bardziej lubiany, bo przy osobie niekompetentnej można sobie wygodnie żyć.
Oczywiście, jest też druga strona medalu – czy na pewno ci nasi byli piłkarze są odpowiednio wykształceni, obyci, czy znają języki, czy znają ludzi, co mają w głowie. Ale są też byli kadrowicze, którzy przecież funkcjonują. Nie na taką skalę jak w Niemczech, bo nie mamy takiej piłki jak w Niemczech. Ale jest Nawałka, Janas, Tarasiewicz, Jóźwiak, jest wreszcie Lato jako prezes.
Gerwazy: Andrzej Iwan w swojej niedawno wydanej autobiografii pisze, że (poza Terleckim), nie było wśród polskich piłkarzy żadnych antykomunistów. Jakie jest Pana zdanie na ten temat i na temat standardów życia polskiego piłkarza w czasach PRL?
– Nikt normalny nie kochał komunizmu, a gdyby Staszka Terleckiego nie wyrzucono z kadry z powodu Okęcia to też pewnie byłby znacznie bardziej… dyskretnym rewolucjonistą. My nie graliśmy na partii, tylko dla Polaków. Piłkarzom, oczywiście, najgorzej się nie żyło. Dobrze zarabiali, mieli samochody, mieszkania, latali po całym świecie. Każdy sukces wykorzystywany był jako element propagandy, dlatego zawodników dopieszczało się na tyle, na ile było to możliwe. Niektórzy dawali się oczarować w większym, a niektórzy w mniejszym stopniu. Trzeba pamiętać, że nasza świadomość nie była zbyt wielka. Przez długi czas ludzie w Polsce sądzili, że pomarańcze rosną tylko na Święta Bożego Narodzenia.
Wcław G.: Pewnie oglądał Pan pożegnanie Del Piero z turyńską publicznością. Stec napisał: „Łatwiej wyobrazić sobie wielki sukces polskiej piłki niż polskie trybuny płaczące po piłkarzu tak, jak tifosi Juve płakali po Alessandro”. Jak Pan myśli: dlaczego klub, który mu tak wiele zawdzięcza (nawet w ostatnim sezonie), bez żalu rezygnuje z legendarnego zawodnika? Czy w takiej sytuacji Grande Capitano nie powinien po prostu zakończyć kariery?
Z tego co słyszałem, Alex chce pojechać do Anglii, nauczyć się języka. On jest zbyt wielki jak na niektórych ludzi w Juventusie i jego wielkość przesłania trochę wschodzące gwiazdy tego klubu – mam na myśli działaczy. Postanowiono, że lepiej będzie, jeśli Del Piero odejdzie. Niektórym gul skacze, że to jest zawodnik ważniejszy od prezydenta klubu, uwielbiany, kochany. Jeden z największych w historii.
Michał Marciniak: Pytanie dotyczy ostatniego zachowania piłkarzy podczas meczu ligi norweskiej gdzie Brann przypadkowo oddając piłkę strzeliło gola. Chodzi dokładnie o zachowanie bramkarza Piotra Leciejewskiego, który nie chciał oddać łatwo rywalom bramki. Czy takie zachowanie bramkarza należy tępić (w końcu gra w duchu fair play powinna przyświecać nawet, a może przede wszystkim profesjonalistom, czy jednak pochwalać (szczególnie jeśli ma premie dostawene od niewpuszczenia bramki). Tyle z mojej strony z góry dziękuje za odpowiedź na te pytania.
Zachowania Leciejewskiego nie chcę oceniać, nie muszę być tym, który wskazuje, kto się zachował dobrze, a kto źle. Sam nie wiem, co bym zrobił. W każdym razie cała sytuacja to efekt chorej mody na przerywanie gry przy byle okazji i późniejszym oddawaniu piłki. Od przerywania gry powinien być sędzia i nikt więcej. Czy jest drugi sport, w którym przeciwnicy wiecznie czekają, aż ich rywal poczuje się lepiej? Czy cały wyścig kolarski staje, jak kogoś złapie skurcz? Czy w Formule 1 zatrzymują się wszystkie samochody, jak któryś z kierowców ma problem? Piłka to sport, także rywalizacja, kto ma silniejszy organizm. Trzeba walczyć. Ja jestem za nieprzerywaniem gry, bo to alibi dla zawodników, żeby odpocząć, ukraść kilka minut, żeby mecz się szybciej skończyłâ€¦ Widzę to fair play – jak rywal ma skurcz to kopię w aut, ale jak bramkarz nie jest gotowy do interwencji i jeszcze ustawia mur oparty o słupek, to mu strzelam w drugi róg…
We Włoszech była kiedyś taka sytuacja, że AC Milan chciał oddać piłkę, ale zrobił się z tego… rzut karny. Do piłki podszedł Baresi i strzelił gola, wybuchła wielka afera. Co do tej sytuacji w Norwegii to trzeba jeszcze – pół żartem, pół serio – skrytykował zawodnika, który kopnął w kierunku bramkarza. Wiadomo, że nie podaje się w światło bramki, nawet jeśli bramkarz jest z drużyny przeciwnej:)