Dopiero co skończył się jeden sezon ligowy, ale już można zacząć myśleć o kolejnym. Na razie wiadomości – łagodnie rzecz ujmując – nie są specjalnie optymistyczne. Gdyby przyjrzeć się sytuacji w polskich klubach to wyjdzie na to, że większość najchętniej by się zawinęła. Wygląda to mniej więcej tak…
Śląsk Wrocław – najlepiej już było, piłkarze odchodzą, nie słychać o mocarstwowych planach.
Ruch Chorzów – ma stanąć prężniej na obu nogach, ale finansowo to wciąż raczej golas.
Legia Warszawa – nikt nic nie wie i… nikt się za wiele nie spodziewa. Będzie gorzej.
Lech Poznań – odszedł najlepszy strzelec i podstawowy obrońca, wielkich zakupów nie będzie.
Korona Kielce – straszy upadłością.
Polonia Warszawa – właśnie się zwija.
Wisła Kraków – tnie koszty.
Górnik Zabrze – tnie koszty.
Zagłębie Lubin – tu nic złego nie słychać, ale dostali minusowe punkty.
Jagiellonia Białystok – sytuacja bez zmian.
Widzew Łódź – brutalnie tnie koszty.
Podbeskidzie – dalej będzie biedne.
Lechia Gdańsk – sytuacja bez zmian.
GKS Bełchatów – tnie koszty.
Przeczuwamy, że następny sezon może stać na poziomie jeszcze niższym niż ten dopiero co zakończony. Większość klubów nie myśli o tym, skąd wytrzasnąć dobrego piłkarza, tylko jak przekonać aktualnych do renegocjacji kontraktów, rozłożenia zaległości na raty albo – najlepiej – rozwiązania umów. O ani jednej drużynie nie można napisać, że zbroi się po zęby i chyba najbliższe dwa miesiące tego nie zmienią. Dzisiaj można zapytać: czy Wisła będzie mocna? No raczej nie. Czy Lech będzie mocny? No raczej nie. Czy Legia będzie mocna? No raczej nie. Czy Śląsk będzie mocny? No raczej nie. Czy Polon… Yyy, no raczej nie.
Na szczęście za chwile pojawi się jakiś ekspert o znanym nazwisku i poinformuje kibiców, że poziom się podnosi.