Skandal w Niemczech. Przez kibiców mogą stracić awans.

redakcja

Autor:redakcja

16 maja 2012, 21:45 • 3 min czytania

Kluczowy mecz decydujący o tym, kto w przyszłym sezonie zagra w Bundeslidze, zakończył się mega skandalem. W doliczonym czasie gry, kiedy jeden gol mógł wszystko zmienić, kiedy pożądany wynik wymykał się z rąk, kiedy upragniony awans powoli odjeżdżał i przede wszystkim kiedy spotkanie wciąż TRWAفO, setki kibiców wybiegły na murawę. Sędzia zasygnalizował pozycję spaloną, gwizdnął raz, a dla nich gwizdek był magiczny. W mgnieniu oka znaleźli się na boisku i rozpoczęli fetę… Teraz przez zachowanie swoich fanów Fortuna Dusseldorf może stracić Bundesligę na rzecz Herthy.
Tysiąc policjantów i 920 ochroniarzy nie było w stanie zatrzymać rozpędzonych kibiców. Samo zamieszanie – namawianie przez piłkarzy do zejścia i samo zejście kibiców z boiska, namawianie piłkarzy Herthy do kontynuowania gry – trwało blisko pół godziny i… mecz na chwilę wznowiono. Wynik już się nie zmienił. Powstał za to wielki niesmak i jeden z największych skandali w Niemczech.

Skandal w Niemczech. Przez kibiców mogą stracić awans.
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

– Jestem w szoku. Nie dociera do mnie to, co stało się w końcowych minutach. Sędzia zareagował jednak świetnie, odnalazł się w tej sytuacji. Samo zachowanie piłkarzy Herthy, którzy prowokowali, nie chcieli wrócić na boisko i próbowali osiągnąć coś, na co nie zasłużyli, było nie na miejscu. U naszych fanów nie było żadnej agresji, przemocy. Sama radość, nic więcej – mówi Wolf Werner, menedżer Fortuny. – Na ten moment nasi kibice czekali piętnaście lat. To zrozumiałe, że nie mogli się powstrzymać od radości – dodaje Thomas Allofs, były piłkarz.

Reklama

Zupełnie inaczej na Wolfanga Starka patrzą berlińczycy. Kibice Herthy zdążyli wymyślić kilka piosenek na jego temat, piłkarze też nie okazali się zbyt wyrozumiali. Christian Lell nazwał go tchórzliwą świnią (jeden z rywali twierdzi też, że ten go opluł), Levan Kobiaszwili – jak podaje „Bild” – uderzył w twarz. Władze niemieckiej federacji arbitra bronią, a pokrzywdzeni rozpoczynają protest. Mecz ma zostać powtórzony i koniec. Gdyby na boisko z powrotem nie wyszli, to pozbawiliby się szansy odwołania i walkower przyznanoby Fortunie.

– W statucie niemieckiej federacji zapisane jest, że takie spotkanie powinno zostać powtórzone. I takiej decyzji właśnie oczekujemy – mówi Christoph Schickhardt, prawnik reprezentujący Herthę. – Musimy powtórzyć tę konfrontację. To, co wydarzyło się w Dusseldorfie, nie miało nic wspólnego ze sportem. Zapytałem sędziego, czy może mnie zapewnić, że nasi zawodnicy są bezpieczni. Odpowiedział, że nie. Policja stwierdziła, że sytuacja jest pod kontrolą, choć z boku wyglądało to inaczej. Wyobraźcie sobie, że strzelamy zwycięską bramkę – dodaje menedżer Michael Preetz.

Image and video hosting by TinyPic

Sami zawodnicy, gdy tylko wylądowali w Berlinie, uciekali w większości tylnym wyjściem. Jeden z nich rzucił jedynie: – Nie chcę niczego komentować, bo srogo będzie mnie to potem kosztowało. Dla nas ten wieczór jest okropny, w szatni wszyscy siedzieliśmy cicho. Otto Rehhagel mówi z kolei: – Okoliczności są katastrofalne. Nigdy nie widziałem takiego meczu. Kibice próbowali wpłynąć na grę, co skończyło się dla nas prawdziwym koszmarem.

W Dusseldorfie zaczęło się święto. Kapitana Andreasa Lambertza przyłapano, jak po stadionie biegał z racą (i nie uniknie kary), a drużyna poszła w tango. Zabawa trwała do białego rana. Gdy już co po niektórzy wytrzeźwieli, natknęli się na informację, że Hertha się odwołuje i chce powtórki. A wcale nie jest bez szans. – Przez cały rok Berlin na Bundesligę nie zapracował ani trochę, ale na pewno zasłużył na sprawiedliwość – pisze dziennikarz „Bild”, Walter M. Straten. I trudno odmówić mu racji…

PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama