Trochę z nudów, trochę z braku laku – wiadomo, sezon ogórkowy i wiele się nie dzieje – obejrzeliśmy dziś dwa mecze pierwszej ligi. I musimy przyznać, że w tym wyścigu żółwi robi się coraz ciekawiej. W 32. kolejce trzy czołowe zespoły zgodnie zrobiły krok do tyłu, a idealną sytuację, żeby zbliżyć się do Ekstraklasy wykorzystał Zawisza Bydgoszcz.
Pierwsze minuty meczu Bogdanki z Piastem wzmacniały naszą chęć odejścia od telewizora, atmosfera była jak na stypie i pewnie wybralibyśmy się na miasto, gdyby nie popis Wojciecha Łuczaka z Łęcznej, który najpierw przerzucił piłkę nad obrońcą, następnie ładnym strzałem z woleja pokonał Jakuba Szmatułę, a w drugiej połowie ustalił wynik na 2:0 wykorzystując kolejną sytuację sam na sam. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, bo Łuczaka pamiętamy raczej jako kompletnego przeciętniaka, którego bez żalu odpaliła Cracovia i który z niewiadomych przyczyn po transferze do „Pasów” – jak to się ładnie mówi – wyżej srał niż dupę miał. Dostał chłopak po łbie, spadł o jedną klasę rozgrywkową i chyba w końcu skupił się na grze w piłkę, czego efekty widzieliśmy już w tym sezonie dziewięć razy.
Piszemy o Łuczaku, a dzisiaj to piłkarze Piasta wyglądali jakby – cytując Piotra Rzepkę – tuż przed meczem wjebali psa. No, może poza Szmatułą, który spisywał się nie najgorzej i ewentualnie Rubenem Jurado, który jednak po którymś ze starć z przeciwnikiem pokazał, że pod względem mentalności stanowi mieszankę Luisa Henriqueza z Manuelem Arboledą. Czyli przez 30 sekund płacz, jęk i zgrzytanie zębów, a następnie sprint.
Wpadka Piasta była wymarzonym rozwiązaniem dla Niecieczy, która zaliczyła trzecią porażkę z rzędu, z Dolcanem, a także dla Pogoni i Zawiszy, w konfrontacji których górą była „Zetka”. Na miano bohaterów Bydgoszczy w tym tygodniu zasłużyli strzelcy bramek Adrian Błąd i Rafał Leśniewski, bramkarz Andrzej Witan oraz Bartosz Fabiniak, czyli… golkiper Pogoni. To właśnie on mógł dziś przyprawić Ryszarda Tarasiewicza o palpitację serca. Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby „Taraś” reaktywował dziś słynne okrzyki Janusza Wójcika…
Pogoń zaliczyła szóstą porażkę w tym roku i sami się zastanawiamy, co trzeba by było zrobić, żeby w końcu trafić do jej zawodników. Nie pomagają wywody Janukiewicza po polsku, nie pomagają francuskie przekleństwa Tarasiewicza… Może czas, żeby za motywowanie wziął się Akahoshi? W końcu to o japońskim języku mówi się, że w każdej sytuacji brzmi jak na wojnie…
Podobne nastroje jak w Pogoni panują teraz zapewne w Polkowicach, które właśnie pożegnały się z ligą oraz w Wiśle Płock, która u siebie uznała wyższość Polonii Bytom. Ale bytomianie i tak są jedną nogą w drugiej lidze i tylko cud mógłby ich uratować.
Tabela (90minut.pl):
TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA
