Bruno Pinheiro: – Co miesiąc rozmawiałem z władzami klubu…

redakcja

Autor:redakcja

15 maja 2012, 10:26 • 4 min czytania

– Jestem profesjonalistą i zdążyłem się już nauczyć, że powinienem być przygotowany na wszystko. Ale to tylko teoria, bo jak nie otrzymujesz wypłat przez kilka miesięcy, znacznie trudniej zmobilizować się do gry na wysokim poziomie. Brakuje tego „czegoś”. My, piłkarze nie jesteśmy maszynami, też mamy swoje uczucia, swoje problemy. Nie było łatwo, ale ten trudny etap już jest za mną – mówi Bruno Pinheiro, który po ośmiu miesiącach bez pensji rozstał się z Widzewem.
Dlaczego nie rozwiązałeś wcześniej kontraktu z winy klubu? Od dawna miałeś takie prawo.
Wiedziałem, że Widzew znajduje się w trudnej sytuacji, nie chciałem więc robić kolejnych problemów. Wolałem pomóc klubowi, który dał mi możliwość gry w Polsce, który dobrze mnie traktował. Wiosną kadra była dość wąska, każdy był potrzebny. Sporo rozmawiałem z trenerem, od początku był ze mną szczery i też dzięki niemu walczyłem do końca sezonu. Tylko, że przy problemach finansowych nie było to takie łatwe.

Bruno Pinheiro: – Co miesiąc rozmawiałem z władzami klubu…
Reklama

W końcu i tak się rozstaliście.
To było najlepsze rozwiązanie, obie strony od razu się zgodziły. Zawsze miałem nadzieję i wierzyłem, że skoro właściciel klubu obiecał spłatę zaległości, to te pieniądze w końcu dostanę. I wierzę nadal.

Wcześniej nie chciałeś rozwiązywać umowy w PZPN, miałeś pewne wątpliwości, bliżej było ci do tego, żeby skierować sprawę do FIFA.
Ale nigdy nie złożyłem żadnych dokumentów w żadnej z tych organizacji. Ostatnią rzeczą, jaką chciałem zrobić, to swoją decyzją zepsuć atmosferę w zespole. Chciałem pozostać fair do samego końca, nie robić kolegom i trenerowi pod górę. To jedyny powód.

Reklama

Przez osiem miesięcy nie dostawałeś pieniędzy. Często rozmawiałeś o tym z władzami klubu?
Co miesiąc…

I?
Właściciel obiecał mi, że dostanę pieniądze, które klub jest mi winien. Wierzę mu. Dlatego osiągnęliśmy porozumienie.

Nie brakowało ci motywacji?
Jestem profesjonalistą i zdążyłem się już nauczyć, że powinienem być przygotowany na wszystko. Ale to tylko teoria, bo jak nie otrzymujesz wypłat przez kilka miesięcy, znacznie trudniej zmobilizować się do gry na wysokim poziomie. Brakuje tego „czegoś”. My, piłkarze nie jesteśmy maszynami, też mamy swoje uczucia, swoje problemy. Nie było łatwo, ale ten trudny etap już jest za mną.

Kompletny brak ambicji, walki, jakiegokolwiek zaangażowania kibice zarzucano wam w meczu z Lechią, przegranym u siebie 0-1.
Podeszliśmy do tamtego spotkania zbyt pewni siebie, z nastawieniem, że już wygraliśmy. Gdy na boisku w końcu się obudziliśmy, to już było za późno, Lechia prowadziła i tego prowadzenia nie zamierzała oddać. Nie jest tylko tak, że Widzew zagrał fatalnie, ale też rywal zagrał swój najlepszy mecz w tym sezonie. U nich wszyscy mieli swój dzień, u nas właściwie nikt.

Tym spotkaniem straciłeś miejsce w pierwszym składzie, trener musiał mieć do ciebie pretensje.
Z Mroczkowskim nigdy nie miałem problemu, nasze relacje zawsze były bardzo dobre.

Pamiętam naszą pierwszą rozmowę, jak przychodziłeś do Widzewa. Powiedziałeś, że wkrótce wrócicie do Ligi Mistrzów.
Mówiłem, że Widzew był w Champions League i znowu w niej będzie. W Łodzi powstanie nowy stadion, są fantastyczni kibice, więc dwa czynniki zostały już spełnione. Nadal uważam, że klub może wrócić do europejskiej elity.

W tej chwili sytuacja jest trudna. Klub nie ma pieniędzy, oddał właśnie za darmo czterech czołowych piłkarzy – ciebie, Dudu, Ukaha i Pankę.
Widzew potrzebuje się zresetować, właśnie zaczyna się rewolucja, która na starcie dotknęła zespół. Piłkarze przychodzą i odchodzą, ale klub zostaje na zawsze. Ł»yczę Widzewowi powodzenia. Na ostatnim spotkaniu z drużyną nie byłem obecny, ale wiem, że pan Cacek, który zainwestował ogromne pieniądze, przede wszystkim chce w klubie stabilizacji.

Pomijając aspekt finansowy, z Widzewa i naszego kraju będziesz miał chyba dobre wspomnienia.
Zdecydowanie. Klub ma świetnych kibiców, non stop śpiewają, nie przestają nawet na chwilę. To fantastyczne. Z Polską na razie się żegnam, ale coś mi się wydaje, że mogę tu jeszcze wrócić. Szybko się tutaj zaadaptowałem, rozumiem język, potrafię też coś powiedzieć. Jeśli zgłosi się do mnie jeden z czołowych klubów, to jestem otwarty na propozycje.

W tej chwili jesteś bliżej transferu do włoskiej Bresci.
Ich skauci oglądali kilka moich występów w Polsce, m.in. z Lechem i Śląskiem, póki co rozmawiają z moim menedżerem. Zobaczymy.

Rozmawiał PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama