Ile warte są deklaracje antykorupcyjne? Tyle co dobry żart…

redakcja

Autor:redakcja

14 maja 2012, 17:52 • 3 min czytania

Sami wprowadzili prawo, ale teraz nie wiedzą ani kto to właściwie zrobił, ani tak do końca po co. No, ale jeśli mowa o polskiej piłce, to takie rzeczy nie mogą nas dziwić, bo przecież dzieją się notorycznie nie od dziś i pewnie jeszcze długo będą się dziać. Tym razem sprawa dotyczy komicznych oświadczeń antykorupcyjnych, które profesjonalni piłkarze muszą podpisać, aby zostać zgłoszonym do rozgrywek. A jeśli muszą, to podpisują. Tylko, że na tym się kończy, bo niewiele więcej z tych podpisów wynika.

Ile warte są deklaracje antykorupcyjne? Tyle co dobry żart…
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Powyższy „dokument” to właśnie deklaracja, jaką każdy zawodowy piłkarz musi podpisać razem z kontraktem, aby był on w ogóle ważny. Dzieje się tak za sprawą uchwały wydanej przez PZPN, a jak wynika z treści, to także związek dostaje pieniądze w przypadku ewentualnego złamania zasad zawartych w tym pakcie. Chcieliśmy zapytać o kilka podstawowych rzeczy:
– Co za grafoman wymyślił treść tego pisma?
– Dlaczego jego treść pozwala na tak dużą swobodę interpretacyjną?
– Czego ono właściwie dotyczy, przeszłości czy przyszłości?
– Czy jeśli jakiś piłkarz podpisał taki papier przed sezonem, a dowiedzieliśmy się dziś, że handlował meczami, to cokolwiek z tego wynika? Jeśli nie, to po co ta cała szopka?

Reklama

Odpowiedzi chcieliśmy uzyskać w Wydziale Dyscypliny PZPN, ale jego przewodniczący Artur Jędrych stwierdził, że w ogóle nie zna tematu, więc na pewno to nie oni się tym zajmują, a raczej spółka organizująca rozgrywki Ekstraklasy. Zadzwoniliśmy więc tam i okazało się, że niekoniecznie.

– My jesteśmy wyciągnięci spod jurysdykcji, jeśli chodzi o wszelkie sprawy związane z korupcją i tak samo jest też w tym przypadku. Tym zajmuje się Wydział Dyscypliny, a my zgodnie ze związkową uchwałą, jedynie zbieramy i przechowujemy te oświadczenia. Oczywiście udostępnimy je od razu, gdy PZPN nas o to poprosi – stwierdził rzecznik Ekstraklasy, Adrian Skubis.

Postanowiliśmy więc zapytać o sprawę Janusza Matusiaka, wiceprezesa związku ds. piłkarstwa profesjonalnego. – Te deklaracje muszą być deponowane, bo taki jest obowiązek, a jeśli wyjdzie jakaś sprawa, to wtedy się to wyciąga i bierze pod uwagę – stwierdził, dodając, że jednak to Wydział Dyscypliny miałby się tym zajmować (o czym Wydział Dyscypliny nic nie wie). Rozjaśnił nam też zagwozdkę interpretacyjną: – Oczywiście, że to nie działa wstecz i nie dotyczy przeszłości. Chodzi o to, że jak piłkarz podpisze ten dokument, a potem coś przeskrobie, to można wyciągać konsekwencje – powiedział.

Oczywiście, że to nie działa wstecz? To po co piłkarze podpisują to CO SEZON? Przecież gdyby popisali raz – w zupełności by to wystarczyło. Poza tym skoro już wszyscy podpisują – to może niech ktoś siądzie chwilę nad treścią tych oświadczeń i zamiast grafomańskich praw harcerza umieści tam zapisy, które będą działały wstecz (na wzór tych, które podpisuje ze swoimi pracownikami Widzew فódź) i okażą się straszakiem dla zawodników – i ci, którzy mają coś na sumieniu grzecznie podziękują za szansę gry w ekstraklasie i pójdą szukać szczęścia gdzie indziej? Gra w lidze nie jest obowiązkowa. Jeśli ktoś nie chce zagwarantować organizatorowi rozgrywek, że nie zostanie w przyszłości skazany, że nie ma czystego sumienia i będzie bał się zaryzykować swoje zarobki – niech nie podpisuje i niech nie gra. Proste.

TOMASZ KWAŚNIAK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama