Mourinho już nie zapyta z pogardą: A kim jest ten Vilanova?

redakcja

Autor:redakcja

27 kwietnia 2012, 15:34 • 4 min czytania

Jeśli sama decyzja o odejściu Guardioli, przy całej masie ostatnich domysłów i przecieków, nie była wielkim szokiem, o tyle kolejne nazwisko wypowiedziane przez Sandro Rosella jest zaskoczeniem największego kalibru. Niejeden ostrzył sobie zęby na tę posadę. Różne padały kandydatury. Te bardziej realne, jak Marcelo Bielsy, na którym Guardiola nieraz się wzorował. I te całkiem absurdalne, jak Valverde czy Villas-Boasa, widzianego rzekomo na treningu rezerw Barcelony. Nikt jednak nie spojrzał najbliżej, jak tylko się dało – na ławkę trenerską Guardioli. Nikt, aż do dzisiaj, nie wymienił nazwiska, które mogło nasuwać się samo. Nie wiemy, co przyniesie ta zmiana, ale jednego możemy być pewni. Mourinho już nigdy nie zapyta z pogardą, jak kiedyś, przy El Clasico: – A kim w ogóle jest ten Vilanova?
Tuż przed 14. Sandro Rosell ogłosił krótko: „El nuevo entrenador – Tito Vilanova”.

Mourinho już nie zapyta z pogardą: A kim jest ten Vilanova?
Reklama

Zwyczaj, by drużynę przejmował asystent odchodzącego trenera, jest w Barcelonie rzadkością. A jednak właśnie tak postanowiono – ciągłość pracy, żadnej rewolucji. Dosłownie przed kilkoma dniami Xavi w wywiadzie dla L’Equipe mówił: „Barcelona zrewolucjonizowała futbol, bo nawet swoich piłkarzy kształtuje tak, jakby w przyszłości mieli zostać jej trenerami”. Nie minął tydzień i nowym szkoleniowcem zrobiła właśnie swojego człowieka. Byłego – choć zbyt słabego jak na nią – piłkarza, którego sama sobie wychowała i ukształtowała, jak w prestiżowej szkole. Od razu przychodzi jeden krótki fragment z biografii Zlatana Ibrahimovicia, który opowiadał o Dumie Katalonii w ten sposób:

Barcelona jest trochę jak szkoła, jak kolegium. Piłkarze byli fantastyczni, wszystko robiono z myślą o nich, a jednak żaden z chłopaków nie zachowywał się jak supergwiazda. To było dziwne. Messi, Xavi, Iniesta i cała ta szajka wyglądali jak uczniacy. Najlepsi piłkarze świata stali tam, żeby się kłaniać, a ja w ogóle tego nie rozumiałem. To było śmieszne. Jeśli we Włoszech trener mówi „skacz”, mistrzowie pytają się: „Ł»e co? Dlaczego?” Tutaj skakali wszyscy, na najmniejsze skinienie, jakby byli tresowanymi psami. Ja się w ogóle w tym nie odnajdowałem.

Reklama

Właśnie dziś Vilanova z roli zdolnego uczniaka wskoczył w zupełnie nową tożsamość.

Image and video hosting by TinyPic

Thierry Henry mówił o nim „młodszy brat Guardioli”. Przez pięć ostatnich lat – jego asystent i prawa ręka. Swój człowiek. Cała filozofia Barcelony w jednej osobie. Jakby to patetycznie nie brzmiało, postać przesiąknięta tym specyficznym DNA i myśleniem, że Barca to „més que un club”. Vilanova pracuje dla niej od 2007 roku, choć tak naprawdę (mniej lub bardziej) związany jest przez co najmniej połowę swojego życia.

Od 1984 roku, podobnie jak Pep Guardiola, mieszkał i trenował w La Masii. Przez sześć kolejnych lat, obserwował Camp Nou z okna internatu, ale nigdy nie miał dość talentu, by odcisnąć swoje piętno na grze Barcelony jako zawodnik. Musiał dać sobie szansę gdzieś indzie, ale przed pięcioma laty wrócił. Najpierw został zdolnym pomocnikiem. Asystentem – jeszcze w czasach, gdy Guardiola pracował z drużyną rezerw, a później przez cztery sezony sukcesów z pierwszym zespołem.

– Zdziwilibyście się, jak duży wpływ ma na grę tych piłkarzy. Ręka Tito jest tu widoczna bardziej niż wszyscy myślicie – napisał na Twitterze jeden z hiszpańskich dziennikarzy.

Mimo to, Vilanova zawsze stał gdzieś głęboko w cieniu, a gdy już wychodził na pierwszy plan, to niekoniecznie z powodów czysto sportowych. Gdyby Mourinho pewnego wieczoru nie wsadził mu palca w oko podczas awantury w El Clasico, pewnie do dziś wielu nie kojarzyłoby tego nazwiska. Podobnie, gdyby nie fakt, że przed rokiem świat obiegła wiadomość, że Guardiola chwilowo zostaje bez asystenta, bo Vilanova – zamiast lecieć do Mediolanu na Ligę Mistrzów – musi poddać się zabiegowi wycięcia nowotworowego guza.

Andoni Zubizarreta tłumaczył dziś, co skłoniło władze Barcy, by dać szansę właśnie Vilanovie. – Styl, osobowość, zaangażowanie w klub i znajomość jego problemów – wymieniał.

Barcelona podjęła ryzyko i uciekła od pomysłu dokonania rewolucji, o której tyle się ostatnio mówiło. Wątpliwości, czy postąpiła słusznie mogą pojawić się bardzo szybko. Bo fakt, że Vilanova świetnie zna filozofię klubu, nie oznacza przecież, że sam będzie zdolny wtłoczyć ją do głów zawodników – to po pierwsze. A po drugie: skoro Barcelonie coraz częściej zarzucano, że zjada własny ogon, że nie ma pomysłu, jak przezwyciężyć niektóre swoje problemy – jak ten pomysł znaleźć ma ktoś tak podobnie myślący do Guardioli? Człowiek, który w każdej chwili będzie mógł wyciągnąć telefon i wysłać SMS-a: „Pep, poradź, bo nie wiem, co zrobić”.

Dziś wszyscy możemy być tak samo mądrzy. Albo jak kto woli – tak samo głupi w ocenie tego, co wydarzyło się w Katalonii. Guardiola uznał, że nie potrafi sprawić, by to, co stworzył stało się lepsze niż jest teraz. Bez niego Barcelona na pewno nie będzie już taka sama. I tylko czas oraz zielona murawa pokażą, czy z Vilanovą może być kiedyś jeszcze silniejsza.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Niemcy

Klub z zaplecza Bundesligi wykupi Polaka? Czterokrotna przebitka rekordu

Braian Wilma
0
Klub z zaplecza Bundesligi wykupi Polaka? Czterokrotna przebitka rekordu
Niemcy

Tragiczna śmierć niemieckiego piłkarza. Spadł z wyciągu narciarskiego

Maciej Bartkowiak
2
Tragiczna śmierć niemieckiego piłkarza. Spadł z wyciągu narciarskiego
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama