23 stycznia 1939 roku doszło do jednej z najbardziej tajemniczych śmierci w historii piłki nożnej. Tego dnia w Wiedniu, w apartamencie mieszczącym się w kamienicy przy Annagase 3 odnaleziono nieprzytomną kobietę leżącą przy nagich zwłokach 35 – letniego mężczyzny. Jak ustalono podczas nieprzeciętnie błyskawicznego śledztwa, ten nie żył już od 10 dni. Kobieta zmarła wkrótce po przewiezieniu do szpitala. Oficjalny komunikat brzmiał: zatrucie dwutlenkiem węgla. Jednakże ci, którzy znali męską ofiarę rzekomego wypadku, a prawdę powiedziawszy mało kto o nim nie słyszał, powątpiewali w wersję nazistowskich władz. W ten osobliwy, skrajnie zagadkowy sposób, austriacki futbol stracił swego najwybitniejszego syna, symbol siejącego do niedawna popłoch Wunderteamu, ulubieńca wiedeńskich kawiarni – Matthiasa Sindelara.
„Papierowy człowiek”, jak zwano Sindelara ze względu na kruchą budowę ciała, występował na środku ataku, doskonale wpisując się w nurt tzw. naddunajskiej szkoły piłkarstwa, opierającej się na dużej liczbie krótkich podań. „Mozart futbolu” imponował niepospolitą techniką, wyjątkową kreatywnością, niezłą skutecznością, świetnym dryblingiem oraz przede wszystkim inteligentnym poruszaniem się po murawie. Był uosobieniem powiedzenia „lepiej mądrze stać, niż głupio biegać”. Poza boiskiem raczej nie był wzorem do naśladowania dla początkujących zawodników – nie lubił trenować, pił, palił, utrzymywał związki z prostytutkami, chętnie spędzał czas w kasynie. Miał trudny charakter, nienawidził się podporządkowywać. Specyficzne usposobienie nie przeszkodziło mu zostać największą gwiazdą zarówno drużyny klubowej – Austrii Wiedeń, jak i austriackiej kadry narodowej, choć nie wykluczone, że znacząco przyspieszyło koniec jego barwnego życia.
Hipotez co do przyczyny jego śmierci jest kilka. Wersja oficjalna, rozpowszechniana przez nazistowską propagandę, mówi, jak wspomniano na wstępie, o przypadkowym zatruciu dwutlenkiem węgla. Jest ona o tyle prawdopodobna, że sąsiedzi Sindelara często narzekali na nieszczelne instalacje gazowe. Aczkolwiek należy wspomnieć o kilku faktach, mocno ją podkopujących. Po pierwsze śledztwo trwało zadziwiająco krótko, zostało zamknięte zaledwie po 2 dniach. Co więcej cała dokumentacja dotycząca dochodzenia w enigmatycznych okolicznościach zaginęła. Istnieli także świadkowie twierdzący, że naciskano z samej stolicy III Rzeszy, ażeby uznać sprawę za nieszczęśliwy wypadek. Inna teoria sugeruje, że Sindelara zamordowała kobieta przy której znaleziono martwego piłkarza – potomkini cór Koryntu, będąca jednocześnie jego dziewczyną, Ł»ydówka włoskiego pochodzenia Camilla Castagnola. Ta dowiedziawszy się o planowanym przez „Mozarta futbolu” zerwaniu, postanowiła otruć najpierw jego a następnie siebie, składając ich związek na swoistym ołtarzu miłości.
Rozważa się również podwójne samobójstwo. Sindelar wraz ze swoją partnerką mieli pozbawić się życia w ramach buntu wobec szerzącej się hitlerowskiej zarazie, której efektem była utrata suwerenności przez Austrię oraz antysemityzm, stopniowo pożerający ich przyjaciół, a także w bliskiej perspektywie zagrażający im samym. Oprócz tego w grę wchodzi zemsta alfonsa Castagnoli – Ameriki Maxiego, który, delikatnie to ujmując, nie był wniebowzięty z powodu utraty podopiecznej.
Jednak najwięcej argumentów zdaje się przemawiać za tym, że „Mozart futbolu” stał się po prostu ofiarą bezwzględnej „vendetty” nazistowskich prominentów, na którą ciężko pracował od dobrych kilku miesięcy. Był zagorzałym przeciwnikiem ideologii narodowo – socjalistycznej oraz wszystkiego co z nią związane. W jego teczce w Gestapo znalazły się takie określenia jak „socjaldemokrata”, „czeski nacjonalista” czy „sojusznik Ł»ydów”, co samo w sobie wystarczyło do wydania wyroku śmierci. Ponadto, nie zważając na dezaprobatę decydentów, pomagał przetrwać swoim żydowskim przyjaciołom, a pozostałych przedstawicieli narodu Dawidowego traktował w dalszym ciągu z szacunkiem. Za przykład może posłużyć sytuacja z sierpnia 1938 roku, gdy Sindelar podczas zakupu kawiarni nie wykorzystał trudnego położenia jej właściciela Leopolda Drilla, którego z racji pochodzenia zmuszono do sprzedaży kafejki za bezcen, płacąc mu uczciwą cenę 20 tysięcy marek. Na korzyść „Sindiego” nie działała także przynależność klubowa – wiedeńska Austria uważana była za zespół żydowskiej burżuazji.
Zresztą z „Fiołkami” wiąże się kolejna anegdota, wyraźnie wskazująca jakimi wartościami kierował się Sindelar. W ramach wszechobecnej antysemickiej nagonki zabroniono piłkarzom rozmawiać z żydowskimi pracownikami klubu(zarówno obecnymi jak i byłymi, których jeszcze nie wyrzucono). Do tego grona należał m.in. do niedawna prezydent klubu dr Emanuel Schwarz. Gdy tuż przed wyjazdem z Austrii spotkał „Sindiego” usłyszał: „Nowy prezydent zabronił mi z panem rozmawiać, ale ja zawsze z panem porozmawiam, Herr Doktor.”
Do tego dochodził rodowód Sindelara, który nie był czystej krwi Austriakiem, ale pochodzącym z Moraw czeskim imigrantem. Urodził się w roku 1903, w leżącym na terenie multinarodowych Austro – Węgier Kozlovie jako MatÄ›j Ł indelÃ¡Ł™. W 1905 roku jego rodzice postanowili przenieść się do Wiednia, osiedlając się w biednej, robotniczej dzielnicy Favoriten. Dopiero tam postanowiono zmienić rodzinne nazwisko na Sindelar, a przyszłemu kapitanowi Wunderteamu zmodyfikować imię na ułatwiające asymilację Matthias.
Jakkolwiek to wszystko może wystarczyłoby do zwrócenia uwagi przedstawicieli Tysiącletniej Rzeszy w Austrii, natomiast na pewno nie ściągnęłoby na Sindelara gniewu berlińskiej centrali nazistowskiego imperium. O to zadbał sam „Mozart futbolu”, prawdopodobnie podając ostatni gwóźdź do trumny zbijanej dla niego przez fanatyków narodowego socjalizmu. 3 kwietnia 1938 roku na wiedeńskim Praterze odbyło się spotkanie mające uczcić Anschluss Austrii do III Rzeszy. Naprzeciwko siebie stanęły kadra narodowa Niemiec i występujący po raz ostatni legendarny Wunderteam, aczkolwiek już pod nową nazwą – Marchia Wschodnia(Ostmark). Na życzenie swojego kapitana Sindelara, Austriacy zamiast w tradycyjnych biało – czarnych trykotach, wystąpili w kolorach swojej flagi – czerwone koszulki, białe spodenki, czerwone getry, co już samo w sobie mogło zostać odebrane jako prowokacja. Aby nikt nie poczuł się urażony, ustalono, że mecz miał zakończyć się braterskim, pojednawczym remisem. Pierwsza połowa toczyła się według groteskowego scenariusza – każdy zawodnik, w tym Sindelar, pudłował z sytuacji z których wydawało się nie można spudłować. Wszystko układało się tak jak uzgodniono w politycznych gabinetach. Jednak 20 minut przed końcem meczu „Papierowy człowiek” nie wytrzymał – pokonał niemieckiego bramkarza, a następnie podbiegł pod trybunę zajmowaną przez nazistowskich dygnitarzy, aby poprzez taniec okazać swoją radość. Jakby tego było mało, tłum zgromadzony na trybunach zaczął skandować „Austria! Austria!”, co ośmieliło kolegów Sindelara – Karl Sesta zdobył bramkę na 2:0, tym samym ustalając wynik meczu. Zapewne żaden sportowiec od czasów czarnoskórego Jesse’ego Owensa, z łatwością pokonującego niemieckich wysokich blondynów na Igrzyskach w Berlinie, nie rozwścieczył w takim stopniu Hitlera i jego popleczników, co wtedy austriaccy piłkarze z „Mozartem futbolu” na czele.
Oczywiście całokształt przewinień poszedłby w niepamięć, przysłonięty wybitną grą Sindelara dla chwały III Rzeszy, lecz ten postanowił zakończyć karierę, wielokrotnie odmawiając niemieckiemu selekcjonerowi Seppowi Herbergerowi, tłumacząc się zaawansowanym wiekiem oraz prześladującą go do dawna kontuzją kolana. Późniejszy Mistrz Świata z 1954 roku wspominał: „Próbując raz po raz namówić go do gry, w końcu zrozumiałem, że kierowały nim inne powody. Miałem wrażenie, że miało to związek z niepokojem i odrazą, jakimi darzył wydarzenia na scenie politycznej. To nie dawało mu spokoju i prawdopodobnie zaważyło na jego odmowie.”
Sindelar w 1999 roku został przez IFFHS uznany najlepszym austriackim piłkarzem XX wieku. Z całą pewnością jego umiejętności były nietuzinkowe, jednak nie można zapomnieć, iż występował w najlepszym okresie w historii austriackiego futbolu. Reprezentacja pod wodzą Hugo Meisla siała postrach na całym świecie, nie przegrywając 14 meczów z rzędu, pokonując m.in. Szkocję 5:0, Niemcy 6-0 w Berlinie oraz 5-0 w Wiedniu, 8-1 Szwajcarię, Węgry 8-2, Belgię 6-1 czy Włochy 2-1(stąd nazwa Wunderteam – cudowna drużyna). „Sindi” był sztandarową postacią kadry, stając się rozpoznawalny w całej Europie. Nagły rozwój piłki nożnej w Austrii związany był z założeniem w 1924 roku drugich na świecie zawodowych rozgrywek piłkarskich. Znacząco podniósł się poziomo ligi, założonej przecież sporo wcześniej, bo już w 1911 roku. Wraz z lepszymi widowiskami pojawili się kibice, którzy tłumnie zaczęli odwiedzać stadiony piłkarskie – za średnią frekwencję uważano wówczas 40 tysięcy widzów, co bez wątpienia napędzało dalszy rozkwit futbolu w Austrii.
Podopieczni Meisla, pod nieobecność przedstawicieli ojczyzny piłki nożnej Anglii, uważani byli za faworytów rozgrywanych w 1934 roku na terenie Włoch drugich mistrzostw świata. Tam jednak zawiedli, zajmując jedynie 4 miejsce. „Sindi” zdobył na turnieju ledwie jedną bramkę, trafiając w wygranym 3:2 spotkaniu z Francją. Duże nadzieje wiązano z następnym Mundialem w 1938 roku, niestety chęć dominacji nad światem ich rodaka – Adolfa Hitlera, bezlitośnie zamknęła im drogę na francuski turniej. Warto wspomnieć, że część austriackich piłkarzy(m.in. Josef Stroh, Rudolf Raftl, Franz Wagner czy Willi Schamus) wystąpiła na mistrzostwach przyjmując, w przeciwieństwie do Sindelara, propozycję gry w zespole III Rzeszy.
Sindelar przez niemal całą karierę związany był z jednym klubem – Austrią Wiedeń. Jedynie początek swojej futbolowej przygody spędził w innym wiedeńskim zespole – ASV Hertha, do którego trafił w wieku 15 lat, po rekomendacji nauczyciela, który pełnił funkcję quasi – skauta, wyszukując młode talenty dla kilkunastu drużyn. Już w wieku 18 lat zadebiutował w pierwszym zespole, szybko zyskując sobie uznanie kibiców i ekspertów. W wieku 20 lat odniósł ciężko kontuzję kolana, która postawiła jego dalsze występy pod znakiem zapytania. Dopiero operacja przeprowadzona przez dr Hansa Spitzy’ego pozwoliła wrócić „Sindiemu” do gry, jednak był zmuszony do końca kariery nosić na kolanie specjalną opaskę(właśnie tą kontuzją tłumaczył Herbergerowi swoją odmowę).
W wieku 21 lat, po spadku Herthy, który nieodłącznie wiązał się z kłopotami finansowymi, przeszedł do rywala zza między, ówczesnego mistrza Austrii – SV Amateure. Z Sindelarem w składzie w 1926 roku po raz drugi wygrali ligę, a następnie zmieniono nazwę na FK Austria. „Papierowy człowiek” nie miał więcej okazji świętować krajowego mistrzostwa, celebrując za to zdobycie 5 Pucharów Austrii oraz sukcesy na międzynarodowej arenie.
Sidnelar skrupulatnie wykorzystywał swoją popularność, reklamując zegarki i produkty mleczne oraz grając w filmie…samego siebie. Był ulubieńcem prasy sportowej i kawiarnianego towarzystwa Wiednia. Tak jak na Wyspach kibice mają swoje puby, tak w Austrii mieli swoje kafejki. Miejscem spotkań fanów „Fioletowych” była „Café Parsifal”, gdzie obok zwykłych miłośników piłki zasiadali także piłkarze, władze klubu, a nawet znani pisarze i dziennikarze. Tam „Sindiego” poznał austriacki pisarz Friedrich Torberg, który lakonicznie podsumował „Mozarta futbolu”: „Był po prostu geniuszem.”
Na pogrzeb Sindelara przyszło ponad 15 tysięcy ludzi. Zapewne nigdy nie będzie możliwe stwierdzenie ze stuprocentową pewnością w jaki sposób zmarł. Niechybnie wersja głosząca nazistowską zemstę buduje mit bohaterskiego Austriaka, który oddał życie za swoje przekonania. Świetnie wyraził to Jonathan Wilson, angielski dziennikarz, zajmujący się futbolową historią: „Dostępne dowody wyraźnie sugerują, że śmierć Sindelara była wypadkiem, a jednak poczucie, iż bohater nie może zginąć w tak przyziemny sposób przeważa. Przecież co lepiej odda klimat Austrii w czasie Anschlussu niż sportowiec – artysta, pupil społeczeństwa wiedeńskiego, brutalnie zagazowany wraz ze swoją Ł»ydowską dziewczyną?”.
MATEUSZ JANIAK