Gdzie jest szacunek? Mocny list o sytuacji w polskiej piłce…

redakcja

Autor:redakcja

16 kwietnia 2012, 13:40 • 11 min czytania

Dostaliśmy ciekawy list od czytelnika. O niczym konkretnym, raczej luźna garść przemyśleń, ale przemyśleń dobrze spisanych. Pewnie wielu z was znajdzie w tym tekście coś dla siebie.
Jestem zażenowany… Może to nieadekwatne słowo do sytuacji – za słabe czy za mocne – nie wiem. Skacząc po kanałach właśnie natknąłem się na niejakiego Tomasza Pukackiego odwalającego chałturę w jakże lotnym i zabawnym programie rozrywkowym prowadzonym przez najlepszego komentatora w kraju. Koks i dziwki to nie są tanie rzeczy, ale do kurwy nędzy, jakieś granice trzeba mieć, tak?!

Gdzie jest szacunek? Mocny list o sytuacji w polskiej piłce…
Reklama

Czemu Titus i czemu „Weszło!”? Analogia, ale po kolei…

Ostatnio bardzo często używane w artykułach są teksty Staszewskiego, jak dla mnie niestety, z nowszych płyt. Szacunek dla tego Pana straciłem ładnych parę lat temu po koncercie, na którym nie dość ze z wesołą kompanią spóźnili się ponad godzinę, to w tym stanie wielu tekstów wokalista po prostu nie pamiętał. Niech chleje, pali i co tam chce na juwenaliach, ale nie na biletowanym koncercie bez żadnego supportu. Niedawno doszła do dyspozycji na koncertach afera z pewną fanowską stroną. Dziękuję bardzo za wybicie się na kawałkach ojca, a potem nazywanie mnie jawnie debilem.

Reklama

Co to ma do futbolu? Dość dużo. Przede wszystkim stosunek maści wszelakiej chałturników do fanów/kibiców. Szacunek. Szacunek dla – nie bójmy się tego tak nazwać – klienta. Klienta specyficznego. Klienta, który podchodzi emocjonalnie do wykonywanej usługi. Ilu z nas ma ulubione płyty czy kawałki,które kojarzą się z pewnymi etapami w życiu? Ilu pamięta z dzieciństwa pierwsze oglądane mecze? Pierwsze plakaty na ścianach? Strzelam ze wszyscy…

A dzisiaj? Pierwszy lepszy mecz ligi polskiej i ani jeden trenujący od dziecka patałach nie potrafi pocelować w wentyl nieruchomej piłki. To kurwa nie można było po każdym treningu pokopać piłki przez 15 minut? Rozumiem,trzeba się przecież zerwać o świcie, żeby zdążyć na ten trening, to komu by się później chciało… Skuteczność? Czy oni na tych treningach ćwiczą jakiekolwiek strzały? Ruch walczy o pozycje, gra derby Śląska, a taki wychwalany ostatnio Zieńczuk, swoją drogą dobrze znany właśnie ze „skuteczności”, jak nie trzeba to wali na pałę w obrońcę – a jak trzeba i już wychodzi sam na bramkę – to podaje wgłąb pola karnego… Kreatywność pomocników? Ustawianie się obrońców? Czy ta słynna „Polska Myśl Szkoleniowa” na serio polega tylko na bieganiu, bieganiu i graniu na alibi? I na pierdoleniu o Wembley przy kominku? Profesjonalizm to teraz siłownia, witaminki i odnowa biologiczna. A potem dom, rodzina, no i może jeden kolega z zespołu się odezwie no bo przecież tylko on mówi po hiszpańsku/portugalsku/serbsku etc.

Do czego zmierzam? Jestem świeżo po lekturze „Kowala” no i niestety ale przez te 10 lat jeśli się coś zmieniło, to niekoniecznie na lepsze. Chociaż taki Cypr i ich ligowa piłka odjechała nam na lata. A w naszych klubach tylko albo przetrenowanie na obozie przygotowawczym, albo niedotrenowanie na obozie przygotowawczym, albo brak obozu przygotowawczego. I potem jeden zespół robi coś, co zadziwia i zaskakuje wszystkich bez wyjątku – biega i walczy. Cała liga wsiada na karuzele i nie wie co się dzieje. Sił wystarcza oczywiście tylko na parę kolejek i już jest mowa o nadgorliwych sędziach, a za tydzień będzie zapewne o kryzysie formy, źle przeprowadzonym okresie przygotowawczym. Non stop ci sami trenerzy wymieniają się klubami i albo nie potrafią przygotować zespołu w zimie, albo w lecie, albo w zimie i w lecie, albo potrafią, ale już po paru kolejkach okazuje się, że optymalną formę przygotowali akurat nie na wtedy, kiedy trzeba. A potem przychodzi wielka impreza i okazuje się, że z 23 piłkarzy najlepiej wygląda ten dowołany prosto z urlopu… I nawet holenderska myśl szkoleniowa nie pomaga. A tu zbliża się łatwa grupa na EURO więc trzeba coś na szybko… Wiem! Starym indiańskim sposobem ściągnijmy SPECJALISTE! Z AMERYKI!

Ale zaraz, gdzie będziemy trenować? Na szczęście mamy zaradny związek, który niejednokrotnie pokazał na co go stać. I jeżeli chodzi o organizację zgrupowań, obozów i turniejów towarzyskich to kto jak kto, ale PZPN stanie na wysokości zadania! Nowe stadiony już są, ośrodków treningowych u nas jak grzybów – nic tylko się zgrupować i trenować. No ale zaraz, przecież i tak UEFA chce porządne murawy na tych stadionach i dobre warunki w ośrodkach. Na szczęście do czerwca czas jest: bazy się wyremontuje, murawy ułoży. Ł»e w czerwcu? A po co narażać się na niepotrzebne koszty i instalować murawy na ligę? Graja piach to czemu nie mogą grac na piachu? Po prostu genialne w
swojej prostocie…

Skoro strona techniczna zorganizowana jest perfekcyjnie to i czynnik ludzki zawieść nie może. Nie może i już. Po eksperymentach z zagranicznym trenerem klasy światowej oraz z młodym, zdolnym i z linijka, przyszła pora na prawdziwego kozaka, który nie jest miękkim chujem robiony! No bo kto jak nie on uzbiera grupę charakternych chłopaków? Kto zrobi porządek z pedałami i cipami? Kto weźmie ich za mordy i każe zapierdalać przez 120 minut? Kto będzie miał na tyle silną pozycję aby wychować i poustawiać sobie związkowych misiów? Kto zadba o poważnych sparingpartnerow? Kto się weźmie za przebierańców liczących na dobrą promocję? Kto zbierze chłopaków, dla których liczą się barwy narodowe i kibice, a nie premie i marketing? Kandydat był tylko jeden i cala Polska się na niego nabrała…Nie będę wypisywał co ten Pan zrobił źle, o jego inteligencji i konsekwentnym działaniu wszyscy i tak maja wyrobione zdanie. Chcę poruszyć dwie kwestie…

Czołowy skrzydłowy Bundesligi. Mistrz asyst i dryblingów. Po prostu Peszko. Kto się interesuje ligą niemiecką ten wie w jakiej jest formie ten piłkarz i w której lidze już niedługo nie będzie grał. Nie chce tu poruszać kwestii alkoholu i Smudy, bo artykuł o tym co powinien zrobić selekcjoner i dlaczego przy każdej opcji dałby ciała już był na Weszło! Zastanawia mnie jedno. Co prawda perypetie transferowe byłego piłkarza Lecha i przygody z telefonem pozwalały wyrobić sobie jako takie zdanie o nim, niektóre żolte kartki również, to nadal nie wiem co myśleć o ostatniej akcji. No dobra może i wiem. W tej sytuacji najważniejszy jest kontekst. Drużyna gra padakę, Peszko nie odstaje od reszty – kurs drugoligowy obrany. Szanse na wybicie się i znalezienie dobrego klubu na następny sezon niewielkie. Na pewno nie z taką gra. Ma chłopak szczęście, że selekcjoner go lubi i jest pewniakiem na turniej. Trener kadry ma tylko pewna wadę – szybciej mówi niż myśli. I oczywiście „pijaństwa” nie toleruje. I co robi nasz błyskotliwy skrzydłowy będąc w czarnej dupie, zamiast wziąć się do roboty i szykować na czerwcową imprezę? Idzie na imprezę…

Druga sprawa to Wasyl i linia obrony. Alkoholu i kopert nie tolerujemy. Farbowanych lisów też nie chcemy. Ale co to się dzieje? Jest pijaństwo i pijaństwo Jest korupcja i korupcja. I są farbowane lisy i lisy z polskimi korzeniami. Kończy się na tym, że Smuda sięga po swojego „ulubieńca” jeszcze z czasów Lecha i robi z niego ostoję środka obrony. A tu Wasyl poszedł w tango. Z powodu braku obrońców, na dziś tylko skrzydłowy wylatuje. Może pora przeprosić się z innym stoperem będącym na
banicji? W końcu wszyscy tego chcą. Nawet ci którzy jeszcze niedawno pisali o wrażeniu jakie ten obrońca sprawia gdy się go ogląda. Coś o odpowiedzialności, coś o wsadzaniu na minę kolegów… Już kiedyś ratowaliśmy kadrę doświadczonym człeniem, co to bez kitu lubił grać na alibi i wszyscy wiemy jak to się kończyło…

Konsekwentny Franz w jednym jest konsekwentny. A przynajmniej stara się być. Wie kogo w kadrze chce, a kogo nie. Doprowadził do tego, że piłkarze albo boją się odezwać, albo po prostu nie potrafią. A jak już, no to przepraszam bardzo, ja wcale tego nie powiedziałem, moje słowa zostały przekręcone. Całe szczęście, że orzełek wrócił na koszulki, bo nam piłkarzom to bardzo nie pasowało, byliśmy oburzeni, gdybyśmy tylko mogli, to byśmy wyrazili swoje zdanie, na prezentacji wszyscy byliśmy bardzo niezadowoleni z koszulek, a te uśmiechy w ogóle nie były szczere, po prostu udawaliśmy zadowolonych.

Przepraszam bardzo czy to są jakieś jaja?? Jak mistrz Bundesligi, czołowy strzelec z silną pozycją w klubie, nie do zastąpienia w kadrze nie walnie pięścią w stół, to kto to zrobi? Charyzmatyczny kapitan wielokrotnie nagradzany w kraju (te podziękowania w 2008 roku…)? Może lider obrony? Lider środka pola? Są w ogóle tacy? Może 21-letni bramkarz pracujący dopiero na swoja pozycję?

I tu zmierzamy do sedna. Skąd mamy znaleźc 23 piłkarzy gotowych do gry? Nadeszła nowa generacja zawodników. Z jednej strony, gdzie nie spojrzeć Bartosz Karwan. Ł»el we włosach lśni, ubranie markowe i nienaganne. Jak można zostać po treningu skoro wizyta u kosmetyczki umówiona, a potem trzeba pójść z kolegami do burdelu i powrzucać fotki na kiblu na ulubiony serwis społecznościowy, bo w końcu za nami najpiękniejsza noc w życiu… Z drugiej,kozaki co to rządzą klubem i miastem, bo klub to oni a jak komuś coś nie pasuje, to niech wypierdala. I jeszcze samobiczujący się masochiści, co to grać nie umieją i im głupio, że nie umieją, ale grają, bo ktoś myśli, że umieją.

Albo biznesmeni, znawcy giełdy i rynku nieruchomości, przecież z czegoś trzeba będzie żyć. I tylko narzekanie, że trener nie wierzy, że krytykuje, że kontraktu nowego nie dają, że kibice wredni nie kibicują, że pogoda nie dopisała. A kopnąć prosto piłki, to nie ma kurwa komu. I w myśl zasady jak
zejdzie to wejdzie pól ligi gra o mistrza i puchary, a drugie pól walczy o utrzymanie. Wyrównana liga, nie ma co…

I tylko kontrakty patałachom w głowie. A gdzie w tym całym burdelu miejsce dla piłki samej w sobie? Gdzie radość z gry? Gdzie chęć wygrywania, bycia najlepszym, najszybszym, najskuteczniejszym? W sumie po co, skoro wystarczy mieć obrotnego menago, który załatwi dobrze płatne bieganie po schodach.

A jak już trafi się jakiś walczak, któremu się chce, któremu nie zależy tylko na kasie to okazuje się po prostu za slaby na coć więcej niż nasza liga. A reszta? Wiadomo koks i kurwy drogi sport…

Dwa miesiące przed EURO jesteśmy w czarnej dupie. Liga kopie się po czole, eksperci brandzlują się z powodu wyrównanego i wysokiego poziomu, a kadra jest prywatnym biznesem PZPN/Sportfive. Świat zobaczy bramkarza, obrońcę, skrzydłowego i napastnika. Może jeszcze niemiaszek zaczyna łapać formę, to taki Grek czy Holender pomyślą, że kilku ciekawych Polaków jest… Nie mój cyrk, nie moje małpy. Dziękuje wam bardzo drodzy działacze za skuteczne obrzydzenie mi tej zbieraniny. Zacznie się turniej, to zobaczę kto fajnie gra i może komuś zacznę kibicować. A na razie zostaje mi liga, w której działacze równie skutecznie mi wszystko obrzydzają. Dając umowy takie, a nie inne, zaraz po podpisaniu zmieniając warunki, ściągając szrot z Bałkanów. Przynajmniej inwestują w młodych Polaków…

Czegoś mi w tym wszystkim brakuje. A gdzie jest szacunek do kibica? Wszędzie klient jest najważniejszy – nawet jeśli nie ma racji. A u nas co najwyżej skasują delikwenta na 32 PLN za nic nie dająca kartę, potraktują jak złodzieja i bandytę, zrobią z niego frajera i debila. No bo czy ktoś normalny i inteligentny jest w stanie patrzeć przez 1,5 godziny jak 20 paralityków usiłuje kopnąć prosto piłkę, udając, że biegają z sensem, a jeden idiota gwiżdże sobie tak jak mu pasuje? No chyba, że nie tylko jemu, to wtedy tym skuteczniej robią z nas idiotów. A potem pożalą się w mediach, że stadion świeci pustkami i w tym kraju nie można inwestować w piłkę na zdrowych, rynkowych zasadach. Działacze nie szanują kibiców – Ameryki nie odkryłem. Ale czemu piłkarze mają w dupie tych, którzy ich utrzymują? Czy naprawdę to za duży wysiłek intelektualny, żeby załapać prostą regułę? Nie ma kibiców – nie ma funduszy – nie ma wypłat. Tyle. Możesz się opierdalać, chlać, obstawiać, bawić. Rób co chcesz, to twoja sprawa. Ale weź pod uwagę, że płacąc za bilet czy za tv, utrzymuję te twoje zachcianki! Nie będzie zainteresowania – będą zarobki na poziomie koszykarzy. Będą pełne trybuny – będą nieźli zawodnicy i niezłe kontrakty. Będzie wysoki poziom ligi – będzie zainteresowanie rynkiem. To jest tak kurewsko proste, że aż niemożliwe do ogarnięcia. Od misiów przez prezesów, aż po piłkarzy. Zero ambicji. Zero szacunku. Nie tylko do kibiców. Do samych siebie również. Chcesz nowy kontrakt? Nie ważne, że jesteś dobry, strzelasz bramki, a nową umowę i tak ci zaproponują po sezonie – po co czekać? Wystarczy dobra rada agenta i już piłkarz zastanawia się nad przejściem do głównego rywala bo „tam” go docenią, a „tutaj” mu się dzieje krzywda. Albo: „ajajaj jak ja kochać klub i trener, gdy klub nie kochac mnie, klub mi dać 500 tysięcy, to wtedy klub mnie kochać, bo jak nie to idę do Legii…” Szacunek do kibiców i do siebie pełną gęba!

Chciałbym zobaczyć teraz jakiegoś kozaka, i nie ogórka z rezerw, tylko naprawdę czołowego grajka, który zamiast pierdolić pod publiczkę po prostu to oleje. Powie że on PZPN i jego śmieszną zbieraninę ma gdzieś, bo nie może się dogadać z reprezentantami kraju w ojczystym języku, że nie będzie grał z obierkiem na koszulce. I przed trzydziestym powie, że skoro klub ma go gdzieś i mu nie płaci, to on ma to w dupie i idzie na grzyby na pół roku. A jak mu się zechce , to wróci i dalej będzie grał. Albo i nie. Jego wybór. Jego życie. I Jego wtedy będę darzył szacunkiem!A na razie pozostaje mi Titus starający się o nowych fanów, śpiewający „Kocham Cie Polsko”…

G.Z

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama