Ruch Chorzów walczy o… dwa tygodnie urlopów

redakcja

Autor:redakcja

15 kwietnia 2012, 21:34 • 3 min czytania

Wielu z was się nie zgadza, ale naszym zdaniem już nic nie odbierze Legii mistrzostwa Polski. Chociaż ona specjalnie nie ucieka – nie szkodzi. I tak jej nikt nie goni. Śląsk Wrocław gra na poziomie strefy spadkowej, Ruch Chorzów znowu stracił punkty, a cztery punkty różnicy plus gorszy bilans spotkań bezpośrednich na tym etapie rozgrywek to przepaść. Człap, człap, człap – i tytuł zmierza na Łazienkowską. Zastanawiamy się tylko, czy legioniści zdołają sięgnąć po mistrzostwo z mniejszą liczbą punktów niż rok temu Wisła Kraków. Przypomnijmy, że „Białej Gwieździe” do pierwszego miejsca starczyło dość żenujące 56 punktów, na razie Legia ma 49.
Ruch dzisiaj może mieć pretensje przede wszystkim do:
a) siebie (sytuacje Janoszki, Grzyba, Zieńczuka)
b) sędziego (ewidentna czerwona kartka dla Mariusza Magiery)

Ruch Chorzów walczy o… dwa tygodnie urlopów
Reklama

Górnik grał dobrze, chyba można zaryzykować stwierdzenie, że zaskakująco dobrze, ale mimo wszystko „Niebiescy” mieli dużą szansę, by to spotkanie wygrać. Piłkarze Ruchu w praktyce zagwarantowali sobie już udział w europejskich pucharach, ale wiecie, o co teraz rywalizują? O urlopy. Jeśli wypadną z pierwszej trójki to jako finalista PP zagrają już w I rundzie eliminacji LE, co oznacza podróż na jakieś wypizdowo już 5 lipca. Jeśli natomiast uda im się zakończyć ligę na podium (lub też zdobyć Puchar Polski), wtedy pierwsze spotkanie rozegrają dwa tygodnie później, 19 lipca. Radzimy więc się sprężyć, bo w przeciwnym razie, drodzy piłkarze, finał Euro 2012 to obejrzycie gdzieś w trakcie zgrupowania w Gutowie Małym.

W Chorzowie w ogóle pewnie będzie teraz nerwowo, ponieważ w czasie meczu doszło do zamieszek, za które na klub spadną gigantyczne kary. A jak wiadomo, w Chorzowie to nie jest tak, że prezes idzie do szafy pancernej i wyciąga sto tysięcy. Raczej idzie do urzędu miasta i pyta: – Macie pożyczyć? Teraz dodatkowo będzie trzeba przejrzeć monitoring, wyłapać kilka osób, pewnie inni się za nimi wstawią, zaczną się negocjacje pt. „nie dawajcie zakazów stadionowych”. Klub da, komuś się to nie spodoba, będą przekrzykiwanki… I tak się cała spirala nakręci. Może się mylimy, oby, ale jakoś taki scenariusz wydaje się nam prawdopodobny.

Reklama

Cóż, to był powrót do wszystkiego co najgorsze w latach 90. Przewracane kible, armatki wodne, wyłamywane płoty. Jednym słowem – zbydlęcenie. Ł»yczymy meldowania się na posterunkach policji w trakcie każdej kolejki przez następne lata.

Permanentnie beznadziejna jest Lechia Gdańsk. Zawodnicy Lecha Poznań zlitowali się nad niepotrafiącymi oddać groźnego strzału lechistami i wykonali całą robotę za nich. Po zagraniu Kamińskiego, piłkę do siatki „Kolejorza” skierował Injac i zrobiło się 1:1. Ale co z tego, skoro Jakub Wilk postanowił popisać się techniką i zamiast wybić piłkę z pola karnego, postanowił technicznie, piętką odegrać do przeciwnika. Coś nam się zdaje, że właśnie obserwujemy ostateczny trenerski zmierzch Pawła Janasa i że ten 59-letni szkoleniowiec po Lechii już żadnej pracy nie dostanie. Gra gdańszczan jest naprawdę dobijająca, można od niej dostać ataku depresji lub nawet cukrzycy ciążowej. Przy okazji warto zaznaczyć, że zdobyte do tej pory 24 punkty w 26 meczach rok temu dawałyby… ostatnie miejsce. Teraz Lechia może się cieszyć, że w tej samej lidze występuje też Cracovia i ŁKS, ale akurat zasługa Lechii w tym żadna.

Usłyszeliśmy dziś, że problemem Lechii jest to, że Traore nie ma w niej z kim grać. Nam się zdaje, że to wniosek mocno naciągany, jeśli mówimy o zawodniku, który w tym sezonie wystąpił w 20 meczach, strzelił tylko 3 gole i regularnie jest kiepski albo bardzo kiepski. Nie głaszczmy więc tego piłkarza, bo między innego z powodu jego beznadziejnej formy Lechia jest tam gdzie jest.

Dzięki dobrej serii w ostatnim czasie, do czołówki ligi doskoczył Lech. Trzeba przyznać, że poznaniacy do maksimum wykorzystali sprzyjający terminarz – z ostatnich pięciu meczów, cztery grali u siebie i to z zespołami, które w 2012 roku nie zawieszają poprzeczki zbyt wysoko (mamy na myśli Cracovię, Śląsk i Lechię). Ale brawa za kolejne zwycięstwa (chociaż w to, że Lech skończy ligę w pierwszej czwórce cały czas nie dowierzamy).

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama