Trener Rody Kerkrade, Harm van Veldhoven dla Weszło o Polakach…

redakcja

Autor:redakcja

14 kwietnia 2012, 13:04 • 5 min czytania

Trochę w cieniu Borussii Dortmund i Tereka Grozny utworzyła się trzecia polska kolonia. Barwy Rody Kerkrade reprezentuje dziś trzech Polaków – Paweł Kieszek, Mateusz Prus i Mikołaj Lebedyński, a to podobno nie koniec. O współpracy z tymi zawodnikami i ich przyszłości rozmawiamy z trenerem Rody, Harmem van Veldhovenem.
Czytałem w holenderskiej prasie, że zamierza pan po sezonie opuścić Rodę. To prawda?
Tak.

Trener Rody Kerkrade, Harm van Veldhoven dla Weszło o Polakach…
Reklama

Polscy piłkarze, z którymi pan pracuje, powinni być zmartwieni?
Pawła Kieszka wzięliśmy z Porto, więc jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidywanego, to tam wróci. Pozostali mają kontrakty i mam nadzieję, że będą utrzymywać ten progres. Czy będą zmartwieni? Nie wiem, życie toczy się dalej. Ja po czterech latach postanowiłem zrobić krok do przodu i opuścić Rodę. Też się muszę rozwijać.

Pytałem, czy powinni się martwić, bo to pan stworzył w Kerkrade małą polską kolonię.
No tak, pracowałem z Tytoniem, teraz jeszcze z trzema Polakami, ale nie ma tu jakiejś reguły. Czasem trenuje się trzech Polaków, czasem trzech Serbów. Trzeba wykorzystywać kontakty w różnych krajach. Może sam teraz powinienem się wybrać do Polski.

Reklama

Do pracy czy na dalsze obserwacje?
Nigdy nie wiadomo. Może do pracy? (śmiech) Podoba mi się współpraca z Polakami, bo to bardzo, bardzo pracowici ludzie i potrafią okazać szacunek trenerowi.

Powiedział pan, że odchodzi z Rody, bo chce się rozwijać. Wydaje mi się, że większość zawodników w tym klubie ma takie podejście. Przyjść, pokazać się przez sezon albo dwa i szukać nowego klubu. Tak chyba jest choćby z Pawłem Kieszkiem.
Zanim Paweł do nas przyszedł, w Portugalii niewiele grał. Potrzebował dwóch-trzech miesięcy na aklimatyzację. Na początku mogło mu iść lepiej, ale w drugiej części sezonu radził sobie bardzo dobrze. Czasem musisz pokazać zawodnikowi pokazać, że mu ufasz i wtedy on spłaci to zaufanie.

Myśli pan, że Kieszek zostawi po sobie na tyle dobrą opinię, że będzie mógł kontynuować karierę w Eredivisie czy to dla niego za wysoki poziom?
Podpisaliśmy z nim kontrakt, bo po kilku meczach na początku sezonu pilnie potrzebowaliśmy bramkarza. Mieliśmy kilku innych na oku, ale żadnego nie udało się ściągnąć. Dostaliśmy interesującą ofertę, żeby wypożyczyć Kieszka na rok. Dla niego to była dobra opcja, bo cały czas powtarzał, że musi grać.

W Polsce zastanawialiśmy się, jaki on w ogóle prezentuje poziom. W Porto grywał od święta i szło mu przeciętnie, ale teraz zaliczył cały sezon w Eredivisie, czyli w lidze silniejszej niż polska.
Patrząc na umiejętności, to bardzo dobry bramkarz. Świetnie gra nogami, ma refleks, potrafi się zachować na linii. Ale jeśli jesteś nawet w Porto i nie grasz w ogóle, to każdemu byłoby ciężko utrzymać formę. Wiem, że Porto to wielka drużyna i świetne warunki do treningu, ale sam trening nie pozwoli ci się tak rozwinąć, nie będziesz podejmował właściwych decyzji, nie poradzisz sobie z presją, nie będziesz skoncentrowany. Teraz Kieszek musi być zadowolony, bo podjął świetną decyzję, grał przez cały sezon, ale po sezonie pewnie wróci do Porto i znowu będzie się musiał zastanowić nad swoją przyszłością i na czym mu zależy – czy na pieniądzach, czy na regularnej grze.

Chyba najlepszym wyjściem byłoby rozwiązanie kontraktu.
Ja za niego decyzji nie podejmę, ale to chyba dobra opcja. Myślę, że nadchodzi jego czas i powinien to wykorzystać.

A jak widzi pan przyszłość jego zmiennika, 22-letniego Mateusza Prusa?
To jeszcze młody piłkarz, ale widać, że ma jakość. Zimą nabawił się kontuzji, leczył się przez kilka tygodni, co wyhamowało jego rozwój, ale teraz wrócił na właściwe tory. Mateusz był zmiennikiem Tytonia, teraz Kieszka i chyba był tym trochę rozczarowany, ale w końcu zrozumiał, że Kieszek jest numerem jeden. Prusa czeka jeszcze trochę pracy, choćby nad techniką, bo bramkarz gra nie tylko rękami. Ale to ambitny chłopak, widać u niego progres.

A u Mikołaja Lebedyńskiego? On też wiele nie pograł.
Ale w przyszłym sezonie to się może zmienić. Ma talent, jest szybki, gra obiema nogami, bardzo dobrze gra głową. Widzę dla niego przyszłość w Eredivisie, może nawet w końcówce sezonu więcej pogra. Tym bardziej, że jest dużo silniejszy, niż wtedy, kiedy do nas przychodził, a kiedy wszedł na boisko w meczu z Excelsiorem, zdobył nawet bramkę.

Właśnie miałem zapytać – planuje pan dać więcej szans młodszym zawodnikom w końcówce sezonu? Z ligi na pewno już nie spadniecie.
Na razie o tym nie myślę, bo jeszcze liczymy się w walce o puchary. Chcemy awansować na ósme-dziewiąte miejsce i zamierzam wystawiać najsilniejszy skład. Jutro z Groningen tak samo – jeśli wygramy, nasze szanse na puchary wzrosną. Poza tym nie jestem trenerem, który daje piłkarzowi szansę tylko dlatego, że ktoś jest młody. Jak zasłużą, to w końcówce może dostaną więcej szans.

Dyrektor sportowy Rody, Gerard Wielaert powiedział w rozmowie z „Voetbal International”, że chcecie latem ściągnąć trzeciego bramkarza Wisły, Filipa Kurtę.
Oglądamy co weekend bardzo dużo meczów. Ostatnio byliśmy w Danii, regularnie śledzimy ligę belgijską, w Polsce też bywamy. Ale mam taką zasadę, że nie wypowiadam się na temat piłkarzy, których obserwujemy.

A jak już wróci pan do pracy w Belgii, to wyciągnie pan jakieś polskie nazwiska ze swojego notesu?
Po pierwsze – nie jest powiedziane, że będę pracował w Belgii. To, że w Holandii o tym piszą, nie znaczy, że to prawda. Jeszcze nie wiem, z jakim klubem podpiszę kontrakt. Pojawiło się troche ofert, ale nie ma konkretów. Ale na komputerze faktycznie mam kilka polskich nazwisk i pewnie do nich wrócę.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama