Działacze Legii, czyli: – Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie?

redakcja

Autor:redakcja

07 kwietnia 2012, 23:01 • 3 min czytania

Ewidentnie są w Legii ludzie, którzy mają nie po kolei w głowie i ewidentnie brakuje temu klubowi jakiegoś rozsądnego, stanowczego zarządzania – czyli kogoś na szczycie całej piramidy, kto złapałby za mordy swoich pracowników. W głowie się nie mieści, że niby wszystko zaczyna się zazębiać – drużyna idzie po mistrzostwo Polski, trybuny wypełniają się kibicami, na stadionie jest bezpiecznie, doping jest na tyle kulturalny, na ile to w futbolu możliwe – a ktoś wpada na pomysł: idźmy na wojnę! Dzisiaj na Łazienkowskiej znowu widziano armatkę wodną i znowu wdychano gaz łzawiący. Całe zajście sprowokował odpowiedzialny za (nie)bezpieczeństwo na stadionie Bogusław Błędowski, który chyba na żywo zmienia regulamin obiektu. Tym razem uznał – ludzi z flagami na kijach jednak nie wpuszczamy. I w ten sposób zablokował wejścia na stadion.
Na Błędowskiego skarżą się wszyscy i to od lat, ale facet najwyraźniej świetnie się bawi utrudniając ludziom życie. Dzisiaj mógłby się zastanowić – ile niewinnych osób zostało zaatakowanych gazem, na skutek jego decyzji? Ilu kibiców nie miało nic przeciwko ITI aż do momentu, kiedy po raz pierwszy nie ze swojej winy zostali zagazowani? A cała ich wina – że stali w kolejce z biletami, za które zapłacili bardzo dużo. Tak się zniechęca klientów, tak się tworzy wroga.

Działacze Legii, czyli: – Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie?
Reklama

Wydawałoby się, że długa i wyniszczająca wojna z kibicami dała wszystkim do myślenia, ale najwidoczniej tak nie jest. Wciąż są tacy, którzy zastanawiają się: jak dopiec drugiej stronie? Trzeba być konkretnym bezmózgiem, by mieć aż taką zdolność do destrukcji. Z drugiej strony – sorry, kibice! – trzeba też być strasznym jeleniem, żeby dalej komuś takiemu jak Błędowski sponsorować pensję. Trzeba być strasznym jeleniem, by zapełniać tydzień w tydzień obiekt, na którym nie jest się mile widzianym. Zamiast krzyczeć i tupać, wystarczy odpuścić sobie dwa mecze – i tak nędzne przecież – żeby Błędowskiemu grunt się zaczął palić pod nogami. Na starym, małym stadionie strajki mogły nie wzruszać. Teraz sytuacja uległa dużej zmianie.

Grupy kibiców Legii narzekają, że klub od pewnego czasu rzuca im kłody pod nogi i że znowu ktoś najwyraźniej wraca do pomysłu wymiany publiczności. Przychodzi mecz z Ruchem i zamiast pokazać, że te grupy kibiców przesadzają, ktoś robi wszystko, by dolać oliwy do ognia. Może ten klub wcale nie chce spokoju? Może potrzeba jakichś materiałów o kibolach dla TVN-u? To jest wręcz niemożliwe, by tak głupie decyzje podejmowano bez premedytacji. To jest wręcz niemożliwe, by człowiek odpowiedzialny za podobne zajścia spokojnie pracował.

Reklama

ITI spierdalaj – ryczały trybuny. Pewnie znowu posypią się zakazy stadionowe, co znowu nakręci całą spiralę złych emocji. Czy działacze Legii naprawdę potrzebują wewnętrznego wroga? Nie mogą bez niego żyć? Iście świąteczna atmosfera. Niestety, dla niektórych należałoby przywrócić średniowieczne Święto Głupców.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama