Głupio, śmiesznie, żenująco: dziesięć historii, które zaskoczyły nas w tym roku

redakcja

Autor:redakcja

05 kwietnia 2012, 16:07 • 7 min czytania

Gdyby współczesny futbol opierał się tylko na wkopywaniu piłki do bramki, byle więcej i lepiej, bez żadnego szerszego kontekstu, kto wie: może w ogóle nie istniałoby Weszło. A już na pewno nie byłoby ono takie, jak dzisiaj. Nie da się ukryć, że w dużej mierze żyjemy z tego, że coś nas zaskoczy, że w polskiej czy całej światowej piłce dzieje się coś nietypowego, czasem głupiego, wartego skomentowania. Jednego dnia Krzysztof Król nada swojemu dziecku imię Cristiano, innego De Rossi wytatuuje sobie znak drogowy na nodze. Trzeciego wreszcie wydarzy się coś istotnego. Mimo wszystko, futbol każdego dnia czymś nas zaskakuje.
Dawno nie było żadnego rankingu, więc spontanicznie wymyśliliśmy sobie dziesięć wydarzeń lub faktów, tych mniej i bardziej istotnych, które autentycznie od początku tego roku nas zadziwiły. Nie traktujcie go śmiertelnie poważnie. Kolejność równie dobrze możecie odwrócić sobie do góry nogami, bo całe to zestawienie ma raczej znaczenie umowne. No, dobra, tyle słowem rozwlekłego wstępu. Jedziemy…

Reklama

1. MفODZIEŁ»OWCY Z GRUZJI فOJÄ„ NAJLEPSZYCH…

Niby drobiazg, bo mieliśmy już tysiąc przykładów na to, że od piłki juniorskiej do zaistnienia w dorosłym futbolu dzieli zwykle tysiąc różnych pułapek, ale fakt jest godny odnotowania. Gruzini dostali się do turnieju głównego Mistrzostw Europy U-17 i leją faworytów aż miło. Na zdrowy rozum, trafiając do jednej grupy z Anglią, Hiszpanią i Ukrainą, mogli rezerwować bilety powrotne – tak, jak dotąd w ich przypadku bywało – zaraz po fazie grupowej. Tymczasem… W trzech meczach stracili tylko jednego gola i to z najbardziej utytułowaną reprezentacją w tej grupie wiekowej. 1:0 z Ukrainą, 1:0 z Anglią, 1:1 z Hiszpanią i kosztem całej tej trójki awansowali do ostatniej fazy turnieju. Szukaliśmy, szperaliśmy, ale ta drużyna nadal jest dla nas zagadką. O większości zawodników nie idzie znaleźć słowa, większość kopie gdzieś w juniorach Lokomotiwu Tbilisi i innych tego typu drużynkach. Ciekawe, ilu z nich wyrośnie na poważnych piłkarzy.

Reklama

2. RIVALDO GRA W ANGOLI… I NAWET MU SIĘ CHCE

To, że na stare lata chciało mu się ruszać ze swoich luksusów w Brazylii do ligi Angoli, to jedno. Drugie, że na beznadziejnych stadionach, w otoczeniu tych wszystkich beznadziejnych piłkarzy o dziwo chce mu się jeszcze biegać i strzelać gole. Czasem nawet trzy w jednym meczu…

3. JAK ZWIÄ„ZKOWY TRYBUNAف PIفKARSKI „UKARAف” POLONIĘ BYTOM…

Absurd roku w polskiej piłce. PZPN zakpił sam z siebie w sposób koncertowy. W ostatnim meczu z Olimpią Elbląg w składzie Polonii zagrało dziewięciu piłkarzy, których zimą ściągnięto do Bytomia od razu, gdy tylko PZPN orzekł, że nałożony na Polonię zakaz transferowy należy zawiesić. Na efekt, jak pamiętacie, nie trzeba było czekać, bo Polonia miała już ugadanych trzynastu nowych zawodników i bardzo chętnie podpisała z nimi kontrakty. Kiedy Związkowy Trybunał Piłkarski zebrał się ponownie, orzekł, że zakaz transferowy trzeba nałożyć z powrotem, ale wszystkie zakupy bytomian, dokonane w tej krótkiej chwili namysłu, są oczywiście ważne i nie można mieć do nich żadnych zastrzeżeń.

Kompromitacja.

4. TOMAS MILLER PRZEZ TRZY „L”

Doniesienie jednego z francuskich dzienników. Czeczeński właściciel Neuchatel Xamax w korespondencji dotyczącej śmierdzących na kilometr finansów klubu posłużył się dokumentami o wątpliwej wiarygodności. Dokładnie – wystawionymi przez Bank of America na nazwisko Tomasa MILLLERA. I bynajmniej to nie my o chwilę za długo przytrzymaliśmy klawisz z literą „l”. Raczej do szwajcarskiej federacji trafił papierek podpisany takim właśnie nazwiskiem.

Bułat Czagajew będzie musiał chyba na jakiś czas odłożyć marzenia o budowaniu piłkarskiej potęgi, bo nie wydaje nam się, by kierowanie klubem sportowym zza kratek było dla niego najwygodniejszym z możliwych rozwiązań. Na razie, jak w klasyce z „Killera”, cały jego misterny plan poszedł w pizdu, a wszyscy ściągnięci zawodnicy już rozjechali się po świecie. Kalu Uche zdążył już nawet ustrzelić hat-tricka dla Espanyolu, a Logan Bailly zluzować w Genku Sandomierskiego.

5. KLUBOWY MARKETING NA WYŁ»SZYM POZIOMIE

Zaskoczenie miejsko – turystyczne. Zdecydowanie na plus, nie wymaga wielkiego komentarza.

Image and video hosting by TinyPic

Oto przystanki autobusowe, jakie pojawiły się niedawno na ulicach Doniecka. Wprawdzie okolica niezbyt zachęcająca, ale same w sobie schludne, pomysłowe i w barwach Szachtara.

6. KOEN VAN DER BIEZEN, ZA CAفOKSZTAفT

Przy okazji wczorajszego meczu Cracovii z Podbeskidziem, spodziewając się miernego widowiska, wymyśliliśmy, że zaaranżujemy sobie taki domowy system Prozone i prześledzimy dokładnie występ Holendra akcja po akcji, jedno zagranie po drugim. Okazało się, że Podbeskidzie w końcówce podkłada się Cracovii na tyle, że nawet Van der Biezen jest w stanie zagrać piłkę otwierającą drogę do bramki, w związku z czym postanowiliśmy mu wczoraj odpuścić, ale… Dziś uznaliśmy, że nasza praca nie może pójść całkiem na marne. Przede wszystkim dlatego, że przynajmniej przez pierwsze 65 minut, Van der Biezen zapisał swoją „grą” cały podręcznik pt. „Jak nie powinien zachowywać się napastnik”. Statystyka końcowa wyglądała tak:

Pojedynki wygrane: 3 (jeden powietrzny w obronie)
Pojedynki przegrane: 12 (pięć powietrznych)

Podania celne: 8
Podania niecelne: 7
Procentowo: 53%

Odbiory: 2
Niewymuszone straty: 4

Ale gdyby odjąć ostatnie 20 minut, mielibyśmy absolutny dramat. Od dawna trąbimy, że ten były snajper drugiej ligi holenderskiej, to „ogórek” w najczystszej postaci. Nie dochodzi do piłki, jeśli ktoś nie zagra mu jej do nogi. W akcjach „jeden na jeden” zwykle postanawia w ogóle nie uczestniczyć. Nie doskakuje, nie ma odpowiedniego startu, pomimo swojego wzrostu przegrywa nawet walkę w powietrzu. Chowa się za obrońcami, pozoruje grę, stosując taktykę „jak najdalej od piłki”. Gdy Cracovia wychodzi z kontratakiem, Ntibazonkiza potrafi już podbiec do ostatniego obrońcy, a VDB dopiero przekracza linię środkową boiska. Gdyby ktoś powierzył nam zadanie: pokazać kilku juniorom, jak nie powinien zachowywać się napastnik, puścilibyśmy mu DVD z Van der Biezenem.

7. PREZES فKS SCHLASTANY PO TYفKU PRZEZ PIفKARZY

Sytuacja, która świetnie pokazuje, że polska piłka to niezły dom wariatów. Przypomnijmy anegdotę, o której już kiedyś pisaliśmy:

W ŁKS-ie pojawił się sponsor i nowy prezes w jednej osobie, pan Andrzej Voigt. Okazuje się, że pan Voigt bardzo lubi futbol i pewnego dnia postanowił: – Potrenuję z wami!

Drużyna jest w trakcie rozgrywek i przygotowuje się do kolejnych meczów ligowych, natomiast Voigt zakłada koszulkę reprezentacji Polski, dres i faktycznie szykuje się do zajęć wraz z zawodowymi bądź co bądź zawodnikami. Konsternacja. Ale po chwili konsternacja tylko narasta. Ktoś krzyczy: – Prezesie, ale jak pan ma trenować, to najpierw musi pan przejść chrzest!

Voigt nie wyczuwa, że to wkrętka, więc mówi: – OK, przejdę chrzest.

Mija kilka chwil, a PREZES KLUBU EKSTRAKLASY siedzi z wypiętą dupą, a piłkarze spuszczają mu łomot. Sądzicie, że w Polonii Warszawa zawodnicy spuścili manto Wojciechowskiemu, w Wiśle Cupiałowi, a w Legii Walterowi? No, chyba jednak nie! Ale w Łodzi prezes wypina tyłek. I chlast! Chlast! I chlast!

8. SZYK I ELEGANCJA JAROSفAWA ARASZKIEWICZA

W sumie nie ma w tym nic specjalnie dziwnego, że ktoś zakłada na mecz taką czy inną koszulę, ale są jednak ludzie, którzy – dajmy na to – garnituru zbyt często nie powinni zakładać, bo wyglądają w nim jakby się za kogoś przebrali. Jarosław Araszkiewicz, na przykład. No, z czym on wam się kojarzy? Dres, czasem jakaś skórzana katana, fryzura na Marka Bajora. Generalnie taki trochę chłop małorolny.

Image and video hosting by TinyPic

Przeglądamy tymczasem fotki z ostatnich meczów Warty Poznań i oczom nie wierzymy. Garnitury, krawaty… Pełna elegancja. Zdaje się, że proces robienia ze swoich pracowników „prawdziwych mężczyzn” pani prezes rozpoczęła od sztabu szkoleniowego.

9. INWALIDZI WSTAJÄ„ Z WÓZKÓW. DEMJAN I GRZELCZAK STRZELAJÄ„ GOLE

Mówią, że raz do roku to i garbaty się wyprostuje, i chyba w takich właśnie kategoriach trzeba traktować nasze zaskoczenie. Jak się okazuje, w Polsce można uchować się w Ekstraklasie, zarabiając niezłe pieniądze i będąc przy tym napastnikiem, który nie potrafi strzelać goli. Pal licho jakiś Maciej Bykowski – o nim od dawna wiadomo, że nie potrafi, a ostatnio przynajmniej nie rzuca się w oczy. Ale na przykład taki Robert Demjan. Trzynaście kolejnych meczów – w tym jedenaście w wyjściowym składzie – najczęściej jako jedyny napastnik na boisku i… dupa. Zero goli. O, albo Grzelczak… Trzynaście meczów od pierwszej minuty bez zdobytej bramki w dwóch różnych klubach.

W marcu obaj postanowili się obudzić (pewnie zaraz zablokują się na kolejne 13 meczów) i właśnie dlatego uznaliśmy, że warto uhonorować ich miejscem w dziesiątce zaskoczeń. Należy się wam, chłopaki!

10. DAWID JANCZYK, HISTORYCZNY ZJAZD PANA PIفKARZA

W połowie lutego napisaliśmy, że to upadek wszech czasów. Dawid Janczyk, niegdyś nadzieja polskiej piłki, jeden z najdrożej sprzedanych zawodników w historii Ekstraklasy, w wieku 24 lat przebiera się za piłkarza. W sumie dziś nie mamy nawet co do tego pewności, być może już przestał, bo słuch o nim zaginął, ale kilka tygodni temu wyraźnie zadowolony zameldował się na testach na zapleczu irlandzkiej Ekstraklasy. Chłopak, który kiedyś robił furorę na MŚ U-20, były zawodnik CSKA Moskwa i tak dalej, i tak dalej… Nagle w jednym worku z amatorami z Irlandii. Jak się okazało, jego pobyt na Wyspach nie potrwał długo. Odbył kilka treningów, zagrał w jednym sparingu, a klub wydał komunikat, że na Janczyka raczej go jednak nie stać.

Najgorsze w tym wszystkim jest jednak co innego. Od pewnego czasu Janczyka przede wszystkim nie stać na poważną grę w piłkę.

Najnowsze

Inne kraje

Świderski przedwcześnie zszedł z boiska. Fatalna sytuacja Drągowskiego

Braian Wilma
0
Świderski przedwcześnie zszedł z boiska. Fatalna sytuacja Drągowskiego
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama