Biznesmen bez szkoły, który podbił serca kibiców

redakcja

Autor:redakcja

03 kwietnia 2012, 16:33 • 5 min czytania

Można strzelać w ciemno, że pan Vicente Calderon jest dla madryckiego Atletico kimś wyjątkowym. Nikt bez powodu nie nazywałby jego imieniem najważniejszego stadionu. O ile fani i ludzie związani z „Rojiblancos” w niektórych sprawach mają nieco inne przekonania, w jednym bezsprzecznie się zgadzają. Urodzony w 1913 roku biznesmen był najlepszym prezydentem w historii ich klubu. Calderon doszedł do wszystkiego tylko i wyłącznie dzięki sobie. Nie zawdzięczał – jak to często bywa – fuchy swoim krewnym. Matkę i ojca, stracił, zanim na dobre wszedł w dorosłe życie. Od tamtej pory skazany był tylko na siebie.
Początek lat 60. ubiegłego wieku stał pod znakiem przyzwoitych wyników sportowych Atletico. Zespół dwukrotnie zdobył Puchar Króla i wicemistrzostwo kraju oraz wygrał Puchar Zdobywców Pucharów. Zdecydowanie gorzej wyglądała strona ekonomiczna. Calderon od jakiegoś czasu był znanym na całe miasto przedsiębiorcą. Maczał palce przy sprzedaży nieruchomości, przemyśle chemicznym, produkcji kutrów rybackich oraz eksporcie soków owocowych. Od dziecka miał smykałkę do biznesu. Stwierdził, że szkoła nie jest mu tego potrzebna. Porzucił ją w wieku 15 lat. Futbol darzył wielką sympatią. Już jako poważny biznesmen, często gościł na spotkaniach Realu i Atletico. Był bliskim przyjacielem Santiago Bernabeu.

Biznesmen bez szkoły, który podbił serca kibiców
Reklama

Kryzys finansowy zmusił Javiera Barosso do rezygnacji z prezydenckiego stołka Atletico. Zarząd przeanalizował wszystkie możliwe rozwiązania i postanowił zachęcić Calderona do współpracy. Biznesmen objął stanowisko wiceprezesa klubu, by po dwóch miesiącach zastąpić legendarnego, acz powoli nieradzącego sobie poprzednika.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Zespół stał się dla niego prawdziwym oczkiem w głowie i – w przeciwieństwie do „naszego” prezesa Wojciechowskiego – prowadził go mądrze i spokojnie. Nie po raz pierwszy możemy zaobserwować, że lata spędzone w szkołach nie są wyznacznikiem inteligencji danego osobnika. Calderon postawił przed sobą kilkanaście celów, do których dążył z uporem godnym maniaka. Pierwszym z nich okazała się zahamowana budowa nowego stadionu. Efekt? Piłkarze przenieśli się ze Stadionu Miejskiego nad rzekę Manzanares w ciągu kilkunastu miesięcy. Mało kto wierzył, że uda się to zrobić w tak krótkim czasie. Na premierowe spotkanie przyszło ponad 60 tysięcy kibiców. Fani nie tylko chcieli zobaczyć swoich ulubieńców na nowym stadionie, ale również (bardzo możliwe, że przede wszystkim) podziękować prezydentowi, za cud, którego był twórcą.

Liczba zasług Calderona jest naprawdę długa. Jeśli chodzi o kibiców, to niemal trzykrotnie powiększył liczbę współdecydujących o losie klubu socios. Po jego prezydenturze wynosiła ona ponad 55 tysięcy. Ponadto stworzył drugi garnitur „Rojiblancos”, zwany Atletico Madrileno i system szkolenia młodzieży, z którego owoce zbierane są do dzisiaj. Mało kto wie, ale Calderon dość mocno zaangażował się w działalność drużyny szczypiornistów. Za jego panowania obecny klub Mariusza Jurkiewicza stał się etatowym zwycięzcą krajowego pucharu.

Image and video hosting by TinyPic

Jeśli dołączymy do tego sukcesy drużyny piłkarskiej, gablotka trofeów będzie naprawdę pokaźna. Za Calderona, Atletico czterokrotnie zwyciężyło w Primera Division, odniosło tyle samo wiktorii w Copa del Rey, wygrała Superpuchar Hiszpanii oraz Puchar Interkontynentalny. Do tego trzy wicemistrzostwa, masa finałów rozgrywek o podobnym kalibrze,… Atletico pod jego wodzą było prawdziwym hegemonem europejskiej piłki. Jakby tego było mało, to on jako pierwszy zaufał talentowi szkoleniowemu Luisa Aragonesa.

Większość sukcesów miała miejsce w pierwszych dziesięciu latach pracy Calderona. W kolejnych latach trofeów było coraz mniej. Spora grupa socios, których biznesmen niejako sprowadził do klubu zaczęła kręcić nosami. Aż wreszcie, po szesnastu latach zasiadania za sterami „poczwarek” odszedł z klubu. Zachowanie socios to jedno. Calderon zaczął miewać kłopoty ze zdrowiem, którego zresztą nigdy nie oszczędzał. Ł»ył w ciągłym stresie, co zmusiło go do powiedzenia – dość.

Minęły kolejne 24 miesiące, a zespół prezentował się coraz słabiej. Przez ten czas, przez klub przewinęło się kilku prezydentów. Pierwszy z nich, Alfonso Cabez, publicznie przyznał się do złego zarządzania klubem i złożył dymisję. Kolejni – już tymczasowi – szli jak po sznurku. Calderon zbyt mocno kochał Atletico, by siedzieć bezczynnie, i przyglądać się kolejnym czarnym chmurom. Biznesmen powrócił do klubu. Już na Estadio Vicente Calderon, ponieważ zarząd postanowił zmienić nazwę stadionu. Ponownie mógł oddać się temu, co lubił najbardziej. Coraz więcej siwych włosów, doprowadziło do kilku błędów. Mimo że jego drugie podejście nie było tak spektakularne, pewnie już na zawsze zostanie najwybitniejszym człowiekiem Atletico.

***

22 marca 1964 roku. Calderon, z powodu udaru mózgu, trafił do szpitala. Do specjalnie zmontowanej, klubowej kaplicy przychodziło mnóstwo kibiców. Ku ich rozpaczy dwa dni później futbolowy bohater zmarł na zawał serca. Spowodował go wzrost ciśnienia śródczaszkowego. Miał 73 lata. Został pochowany w rodzinnej krypcie nieopodal Valencii. Wielu twierdzi, że wraz z końcem bicia jego serca umarło prawdziwe Atletico.

Image and video hosting by TinyPic

***

– To historyczny przywódca, który dla piłki poświęcił wiele lat swojego życia – mówił minister kultury, Javier Solana. – Filar hiszpańskiego futbolu – podsumował jego zasługi prezydent MKOl, Juan Antonio Samaranch. Calderon pozostawił po sobie ogromną lukę nie tylko wśród czerwono – białego społeczeństwa, ale w całym hiszpańskim sporcie. Pochodzący z biednej rodziny człowiek, którego wizja sięgała tylko sobie znanych celów, dorobił się prawdziwego imperium gospodarczego. Przy tym, zupełnie przy okazji, wyciągnął chylący się ku bankructwie klub, na sam szczyt.

„Viva Atleti, Viva Campeon, Viva Vicente Calderon” – można było usłyszeć za jego panowania. Jeden z jego następców, Jesus Gil i cała jego familia doczekali się nieco innego pozdrowienia: „Gil cabron, fuera del Calderon”.

MATEUSZ MICHAفEK

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Inne kraje

Świderski przedwcześnie zszedł z boiska. Fatalna sytuacja Drągowskiego

Braian Wilma
0
Świderski przedwcześnie zszedł z boiska. Fatalna sytuacja Drągowskiego
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama