Nauczyciele zarabiają do 10 tysięcy złotych! Gnoje! Nieroby! Jeden mały news spłodzony przez anonimowego dziennikarza, który wyliczył, że nauczyciel udzielając paru korepetycji i pracując na etat w szkole zbija takie kokosy, że po trzech latach jest w stanie w pojedynkę wykupić Polonię Warszawa od JW. Jeden mały, potem jakiś średni, wreszcie jakaś pseudorzetelna analiza i mamy krzyk medialny – nauczyciele zarabiają za dużo! To dobry przykład, jak silne i jednocześnie jak bezmyślne w demonstrowaniu swojej siły są media.
Zostańmy bowiem przy faktach – mogę się wypowiadać w tym temacie dość obszernie, bo jestem na finiszu zdobywania uprawnień nauczycielskich, a moja mama pracuje w zawodzie od dwudziestu lat. Ktoś powie – ehe, stronniczy. Ale z drugiej strony – chyba jednak nieco bardziej zorientowany w kwotach, od zwykłego dziennikarza, a już na pewno od tego fantasty, co wyliczył dziesięć klocków. Nauczyciel trafiając do szkoły zarabia mniej niż 2000 złotych. Jasne, nie jest to robota w kopalni, nie trwa również nadmiernie długo, choć sprawdzanie klasówek, ćwiczeń, wymyślanie tematów lekcji, pisanie konspektów i masa pomniejszych zajęć sprawiają że z ustawowych osiemnastu, czy dwudziestu godzin tygodniowo robi się dwadzieścia pięć czy trzydzieści. Do tego dochodzą godziny karciane, czy konsultacje, rady pedagogiczne, zebrania z rodzicami i tym podobne bzdety. Jeśli nauczyciel jest bystry, załatwi sobie jeszcze ze trzech, czy czterech dzieciaków na korki, po 50 złotych za godzinę? To chyba realna cena. Ciuła grosz do grosza, że może w końcu uzbiera te cztery, czy pięć tysięcy. Dyplomowany nauczyciel, wychowawca klasy, z długim stażem i poważaniem w środowisku, który ma około pięciu osób na korepetycjach MOŁ»E dociągnie do siedmiu tysięcy.
Ale to wszystko bzdety, nad którymi nie warto się rozdrabniać, ważna jest inna rzecz. Przedstawienie w mediach. Zostańmy już przy tych 10 000 złotych. News w TV66:
„Nauczyciele wciąż słabo opłacani! Najważniejszy dla przyszłości całego państwa zawód wciąż nie jest w Polsce należycie doceniany. Nauczyciele kontraktowi zarabiają jedną czwartą pensji dowolnego urzędnika państwowego, a ich wypłaty nie przekraczają 2,5 tysiąca złotych. Pedagogowie łapią się więc korepetycji, co niestety ma wpływ na jakość świadczonych przez nich usług. W Chinach nauczycieli określa się budowniczymi narodów, Arabowie do dziś powtarzają antyczną sentencję, iż edukacja jest cenniejsza od złota. Współczesna pisarka Katarzyna Grochola pisze: Państwo, które nie dba o nauczycieli i lekarzy, może już się zlikwidować. Czyżby nadszedł czas na likwidację? A może po prostu na zasłużone podwyżki dla nauczycieli?”
News w Telewizji Wizja:
„Najbardziej przepłacani ludzie w Polsce to nauczyciele! Dwa miesiące wakacji, etat składający się z zaledwie osiemnastu godzin, wolne ferie świąteczne, wycieczki… Obok piłkarzy i polityków to bodaj najlżejszy z zawodów. Jak się okazuje – całkiem opłacalny finansowo. Nauczyciel we Wrocławiu, którego zarobki przeanalizował nasz ekspert ekonomiczny, zarabia około 10 tysięcy złotych miesięcznie! To niemal 10 razy tyle co harujący na budowie robotnik pracujący na najniższej krajowej. Słowo klucz – pracujący. Bo siedzenie w szkole i popijanie kawy przy biurku pracą nazwać nie sposób. Chińska klątwa „obyś cudze dzieci uczył” już dawno utraciła sens…”
Jest różnica? A przecież oba są prawdziwe! Ok, ten nauczyciel we Wrocławiu jest jeden na cały kraj, ale to przecież nie jest przekłamanie, co najwyżej wybiórcze podanie danych. Zresztą 10 tysięcy, czy 8… Kto właściwie na to patrzy? Z drugiej strony nie trzeba przecież wspominać, że są wakacje, że są trzynaste pensje, zaplecze socjalne, jakiego nie powstydziliby się nawet posłowie. Zawód nauczyciela nie jest przepłacany, pensje są może nieco za niskie, ale na pewno nie należy tutaj rozdzierać szat (są za niskie w stosunku do urzędników, czy innych nierobów z Sejmu, ale już stosunek wypłata nauczyciela : wypłata górnika wychodzi całkiem rozsądny).
A w TV już nagonka, że ci wredni belfrowie to nic, tylko na Kanary jeżdżą, za te miliony, co wyłudzają od dzieciaków na korkach. Delikatne zafałszowanie przekazu. Zatajenie jednych faktów, uwydatnienie drugich. I już z farmaceutów robią się lenie, którym się nie chce szukać na liście leków, z lekarzy – cwaniaczki, co tylko czekają na kopertę, a nie chce im się porządnie recepty wypisać. Z górników – oszołomy, z pielęgniarek – pyskate niezdary. Ale jest przecież druga strona medalu – możemy dwoma przemyślanymi newsami zrobić najbardziej pokrzywdzoną kastę świata z piekarzy i cukierników. Albo ze sprzedawców waty cukrowej. Kwestia kilku zdań, paru opinii, wybranych faktów…
To wielka siła, ale i wielka odpowiedzialność. Tym bardziej w naszym kraju, gdzie rządzenie to „wsłuchiwanie się w głos społeczeństwa” czyli pokazowe decyzje ładnie wyglądające na pasku TVN24. Dziś napiszesz, że kierowcy TIR-ów zarabiają za dużo, a za trzy miesiące pracujący na czarno na dwa etaty driver wjedzie ci w czoło. Umiar. Złoty środek. Wyważone opinie.
Ale przecież to się nie sprzedaje…
JAKUB OLKIEWICZ