Profesor Filipiak dał się wykiwać Pużigacom

redakcja

Autor:redakcja

30 marca 2012, 12:40 • 10 min czytania

– Gdyby pan profesor uznał te zakupy za naganne i usiłowałby wskazać winnego, to wskazałby na Tabisza i już by go nie było. Ale tak nie jest. Dlaczego? Nie wiem. Jest piękny klub, dobre, płacone regularnie pensje, wszystko. Nie widzę racjonalnego powodu, dlaczego zostali zwolnieni Stawowy i Lenczyk. Pasmo złych wyników… Pamiętam taką Wigilię, kiedy Lenczyk tu był. Mówię: „coś ty z tej drużyny zrobił, może w końcu skończymy na jakimś sensownym miejscu”. A on: „Lesiu, ty jeszcze zobaczysz, co ja zrobię z tej drużyny”. No i poszedł… I to bez prawa powrotu, bo jak profesor kogoś zwolni, to do niego nie wraca – opowiada Leszek Mazan. Publicysta, znawca historii Krakowa i kibic „Pasów”.
Pan mi powie – rozmawia pan z tymi piłkarzami Cracovii?

Reklama

Rzadko. Generalnie nie mają nic ciekawego do powiedzenia.
No, ale co mówią? Jak oni to wszystko tłumaczą?

A widział pan wypowiedź Mateusza Ł»ytki, który prawie płakał przed dziennikarzami? Mówił, że w domu wszystko dobrze, nie pije, nie pali, nie ma żadnych problemów, a na boisku cały czas to samo.
Mam taką wewnętrzną obawę, że człowiek, który jeszcze nigdy nie przegrał, którego bardzo szanuję, czyli pan profesor Janusz Filipiak, tym razem dał się zrobić w bambuko. To bardzo mądry człowiek, jak każdy biznesmen musi być kuty na cztery nogi, o czym świadczy stan jego konta. Ale tu chyba dał się wykiwać Pużigacom, Kosanoviciom i innym przybyszom z Bałkanów. Ci ludzie weszli, wzięli pieniądze, ale wierzyć mi się nie chce, że ci wszyscy ludzie nie potrafią grać, kopać, strzelać.

Reklama

A potrafią?
Nie rozumiem tego. Inny przykład – facet, który jest wicekrólem strzelców ligi, przechodzi do Cracovii, liga się kończy, a on strzela jedną bramkę. W moim wieku się już nie wierzy w przypadki. Coś tu jest grane.

Pomijając już Kosanoviciów i inne tego typu wynalazki – z czego to wynika, że piłkarze, którzy przychodzą do Cracovii jako jej potencjalne wzmocnienia, zapominają, na czym polega piłka? Wspomniał pan o Niedzielanie…
Przykład klasyczny…

Krzysztof Nykiel w Ruchu się wyróżniał, a tutaj dramat.
No i nie gra… I co? Trener jest winien, to zmieniono trzech trenerów – nie. Ustawienia winne – zmieniają ustawienia – nie. Ewidentny jest ten brak zaangażowania i niech oni mi nie trują przed każdym meczem, że „postaramy się, jest nam wstyd, ale zrobimy wszystko, żeby zadowolić trybuny”. Ja od tego – przepraszam – już dostaję odruchu wymiotnego. Po prostu ta drużyna zwyczajnie, po ludzku nie gra. A dlaczego pod koniec jesieni, z Legią, grała?

Nie uważa pan, że Cracovia to już klub tak toksyczny, że piłkarze będą się bali tutaj przychodzić? Choćby Maciej Korzym z Korony.
Bał się, że spadnie, nie wiem. Chodzę na to boisko lat sześćdziesiąt i czegoś takiego nie widziałem. Szukam jakiegoś kontekstu, jakiejś skali porównawczej z innymi drużynami, którym groził spadek, ale… tak na własne życzenie lecieć w dół? Nie chcę przesadzić, ale prawie po każdym zgrupowaniu zimowo-wiosennym ta drużyna gra coraz gorzej. Włóżmy między bajki to, że to za każdym razem wina trenera. To samo było ze Skorżą w Wiśle lub przy drugim podejściu Kasperczaka. Nie chcą grać, to nie chcą. Wisła nie jest bohaterką mojego romansu, ale trzeba ją szanować. Zdobyła mistrzostwo polski, upał jak cholera, przychodzi 22 tysiące kibiców, grają o gruchę-pietruchę z Polonią Warszawa, przegrywają 0:3 i nie chce im się nawet ogonem machnąć. Tysiące ludzi przyszło im podziękować, a oni w nosie to wszystko mają! W nosie…

Nie chcę szukać usprawiedliwień, bo sami pisaliśmy, że Wisła ten mecz olała, ale to mistrzostwo jednak już mieli. A Cracovia…
No mieli, ale jaki to sposób na rozliczenie się z kibicami, którzy płacą? Przecież to brak szacunku!

Ostatnio Arkadiusz Radomski narzekał, że wysłuchuje obraźliwych okrzyków z trybun.
Sam wrzeszczałem, proszę pana! I pierwszy raz widziałem, że wszystkie trybuny wstały i śpiewały, że jak się nie chce grać, to spierdalać. W pełni się z tym zgadzam. A Radomski niech nie opowiada… To grajcie tak, żebyśmy nie krzyczeli! I gryźcie przysłowiową trawę – tego możemy od was wymagać, bo na to was stać. Przecież kondycyjnie wydawali się dobrze przygotowani do tej rundy. Ale nie grają i co im pan zrobi? Kontrakty podpisane. Niech mi pan powie, Tomasz Rząsa był dyrektorem sportowym Cracovii, tak?

Był, a teraz ponoć nieformalnie pomaga Filipiakowi.
No właśnie, jak pomaga? Pełniąc jednocześnie dwie funkcje? No, przy całym szacunku dla interesów reprezentacji, ale my spadamy! Jakżesz można, jak drużyna przegrywa mecz kolejny w sobotę, szukać nowego trenera w niedzielę? W końcu się sprowadza tego na miejsce Pasieki, ale wcześniej nie ma się wariantu „B”? Jak wyskok zrobił Gąsiński, że zamiast zawodnika z pola kupuje się piątego bramkarza… Przecież on miał rację! Wie pan, kilkanaście lat temu to był problem z pieniędzmi na wapno do wysypywania linii. Mało kto pamięta, że prezes Kalita puszczał kapelusz dookoła stołu i każdy z członków zarządu coś dorzucił, bo inaczej by się mecz nie odbył. Nie wiem, jak teraz wyglądają te wszystkie sprawy organizacyjne, ale żeby przed rozpoczęciem rozgrywek nie wykombinować, kogo brakuje i gdzie szukać? I bierze się ludzi z łapanki?

Wariantem „A” był trener Michał Probierz. Ł»adna to tajemnica.
Pewnie oglądał pan w internecie adaptację fragmentu filmu „Upadek”. Kiedyś było też o Wiśle, ale wtedy szczerze się uśmiałem, a teraz, przy tym filmie o Cracovii, chciało mi się płakać. Ale ktoś, kto to robił, musiał znać realia…

Na tym filmie pojawił się też Jakub Tabisz, który, mimo nieprawdopodobnej ilości wpadek transferowych, wydaje się w tym klubie niezniszczalny.
Wydaje mi się, że u profesora nie ma takich ludzi. Wie pan, swego czasu napisałem o profesorze i o Comarchu książkę. Piekielnie twardy, mądry, a nawet cyniczny człowiek. Tymi cechami charakteru chciał realizować swoją politykę w Cracovii. Pierwsze, co zrobił – wyrżnął stary zarząd. Akurat mija dziesięć lat… Prezes Misior miał taki zwyczaj, że jeździł z drużyną na mecze i pojechał do Proszowic na mecz z Proszowianką. Wrócił z siedmioma zawodnikami i trenerem Stawowym. Kupił ich za dwadzieścia tysięcy złotych. Po trzech latach ta drużyna była w pierwszej lidze, bo ekstraklasy nie było. Pewnie, że bez pomocy Filipiaka nie udałoby się tego osiągnąć. Co potem się stało… Misior został zdjęty z prezesa, potem wyleciał w ogóle, wylecieli wszyscy ci ludzie, którzy dla Cracovii wypruliby sobie żyły, kochali ten klub. Fanatycy, ja tę miłość rozumiem, młodsze pokolenia może nie. Ale znali się na piłce, ale nie wszyscy znali języki, nie wszyscy kończyli akademie ekonomiczne i mieli coś wspólnego z jakimkolwiek biznesem.

Kiedyś Orange Sport robiło całą serię filmów o drużynach ekstraklasy. Siedzieliśmy w domu, piliśmy kawę i kręciliśmy. Mówi mi reporter: „wie pan, to już piąty klub, który odwiedziliśmy. Jakżesz w tym pańskim klubie jest zimno”. Ł»eby ktoś sobie skoczył do gardła, żeby wykurwował, żeby się kłócili o skład, o zakup, o draństwa PZPN-u. Nie ma! Jak w takim klubie może być dobrze? Klub to przedsiębiorstwo, ale rządzące się swoimi prawami. Tego pan profesor pod uwagę nie wziął i do tego błędu przyznać się nie chce, choć jakieś zmiany w zarządzie ponoć są.

Ale wyszliśmy od Tabisza… Zmieniają się trenerzy, piłkarze, a on trwa.
Proszę pana, gdyby nie był akceptowany przez prezesa…

Jest akceptowany.
Czyli znajduje poparcie, no to ludzie, czego chcecie?

Jak może znajdować poparcie tak chora polityka prowadzenia klubu? To jest niesamowite, ile w Cracovii jest niewypałów transferowych.
Mówi się o ingerencji profesora w skład, mówi się, że to on kazał odsunąć Ntibazonkizę, ale teraz powtarzam plotki, zostawmy to. Gdyby pan profesor uznał te zakupy za naganne i usiłowałby wskazać winnego, to wskazałby na Tabisza i już by go nie było. Ale tak nie jest. Dlaczego? Nie wiem. Jest piękny klub, dobre, płacone regularnie pensje, wszystko. Nie widzę racjonalnego powodu, dlaczego zostali zwolnieni Stawowy i Lenczyk. Pasmo złych wyników… Pamiętam taką Wigilię, kiedy Lenczyk tu był. Mówię: „coś ty z tej drużyny zrobił, może w końcu skończymy na jakimś sensownym miejscu”. A on: „Lesiu, ty jeszcze zobaczysz, co ja zrobię z tej drużyny”. No i poszedł… I to bez prawa powrotu, bo jak profesor kogoś zwolni, to do niego nie wraca. Ale może wróci do tego Lenczyka. Bo Kafarski na pierwszą ligę…

Nie wierzy pan w niego?
Wie pan, w coś trzeba wierzyć.

Podoba się panu hasło: „dumni po remisie, wierni po porażce?”.
فadne! (śmiech). فadne, ale smutne, bardzo smutne. Moje chyba było lepsze: „profesorze, daj nam, pożycz, żeby wyjąć, trzeba włożyć”. Ale profesor, mimo że jak każdy zamożny człowiek sknerzy i wyciąga pieniądze z niechęcią, sięga głęboko do portfela i co z tego? Proponowałem też taką – odpukać – pieśń pogrzebową. „Tak długo my spali i nas obudzili, i w dupę nam dali, i znów położyli”.

Czyli nawet pan już nie wierzy w utrzymanie.
Po meczu z ŁKS-em pomyślałem, że kolejne mecze będą preludium do nieuchronnej stypy. Ale, mój Boże, dziś nawet w „Wyborczej” piszą, że w Krakowie cuda się zdarzają. Czemuż my mamy nie wygrać czterech meczów z siedmiu, bo mądrzy ludzie wyliczyli, że tyle nam trzeba. Będziemy śledzić wyniki i z taką samą pasją czytać, co się dzieje w Lechii i ŁKS-ie. Może akurat…

Te drużyny wypadają jednak lepiej.
Kiedy فKS nie dostał licencji, to już na trybunach, a graliśmy na Hutniku, mówiło się, że cała liga gra przeciw Cracovii, ale kto to brał poważnie? Albo jak Cabaj dostał czerwoną kartkę w derbach, ale nie mówmy o tym, bo to chyba jeden z najbardziej przykrych momentów, który świadczy o ludzkiej głupocie i beznadziei tego zawodnika. Potem trzeba było tylko wierzyć i dziś mamy to, co mamy. Wie pan, spaść to jeszcze nie tragedia. Ale co dalej? Z tymi zawodnikami to z kim my będziemy grać?

A nie sądzi pan, że Cracovia potrzebuje takiego wstrząsu?
Takiego katharsis? No to będzie wstrząs i co dalej.

Nie wiem, Filipiak się zastanowi i odsunie swoich doradców? Choć w sumie to raczej pobożne życzenie.
Prezes jest człowiekiem niezwykle mądrym. To, co on mówi, to zasłona dymna. On sobie figliki robi na konferencjach prasowych. Jestem pewien, że szalenie przeżywa to, co się dzieje. W mojej świadomości prezes funkcjonuje jako jeden z filarów, na których opieram wiarę w ludzkie w umiejętności. A jak teraz pierdyknie, to… No co zrobi? Będzie taki sam, no.

No to utkniecie w pierwszej lidze.
Niech pan to wypluje. Przecież, jak spadną, to będą obowiązywały identyczne zasady.

Czyli Filipiak, którego pan tak chwali, jest głuchy na rady z zewnątrz i nie wyciąga wniosków.
Podejrzewam. Jeden, drugi, dziesiąty błąd, zwozi się z Bałkanów szajs. Ściąga się napastników, którzy w innych klubach strzelali, a w tym samym momencie sprzedaje się Klicha… Pytałem profesora, czemu go sprzedał. A on mówi: „musiałem go sprzedać, bo tata go woził od chałupy do chałupy i już był po słowie z Poznaniem. Nie chciał u nas grać, to niech idzie”. Ale nie puszcza się Klicha, jak się nie ma nikogo na jego miejsce. Kto będzie wrzucał na pole karne?

Po ostatnich wygranych derbach wręczył pan van der Biezenowi tort na Wieży Mariackiej. Fajna chwila dla kibiców Cracovii – zwycięstwo w prestiżowym meczu, nowy bohater. Mija jakiś czas, van der Biezen staje się „Van Der Błaznem”.
Van Der Biezen jaki jest, każdy widzi. Może warto zerwać z przekonaniem, że w Polsce nie ma ciekawych zawodników?

Sebastian Steblecki, wychowanek Cracovii, nie zagrał ze Śląskiem gorzej na tle swoich kolegów.
Bo gorzej nie mógł. Na takich zawodnikach budujmy nasz byt w pierwszej lidze. A może będzie inaczej… Może wygramy z Poznaniem, może z Wisłą. Wiem, jak to się załatwia, bo załatwiłem już raz wygrane derby z Wisłą. Pięć czy sześć godzin przed meczem byłem pod Austerlitz. Tam w pałacu jest lustro, przed którym ubierał się Napoleon i poszedł podziękować żołnierzom za wygraną bitwę. Jest taka legenda, że jak wykrzyczy się do tego lustra z całej siły swoje życzenie, to ono się spełni. Krzyknąłem: „Boże spraw, żeby Wisła dostała w dupę”. Kupa wycieczek, a tu łysy gnojek się drze. A ja wiedziałem, co robię.

Musi się pan tam chyba częściej wybierać.
Ale, kurczę, musiałbym w tym sezonie z cztery razy pojechać (śmiech).

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama