Takie 0:0 to można oglądać codziennie

redakcja

Autor:redakcja

28 marca 2012, 23:26 • 3 min czytania

Jeśli tak miałyby wyglądać wszystkie mecze, bylibyśmy skłonni zrezygnować z jakichkolwiek bramek. Milan z Barceloną stworzyły widowisko z serii takich, które ogląda się z przyjemnością pomimo braku goli. Katalończycy przeważali do przerwy – cisnęli, wymieniali piłkę, podanie za podaniem, jedno za drugim i jeszcze raz to samo, ale w decydujących momentach jednak brakowało konkretu. Po przerwie zabrakło go i jednym i drugim, ale tych dwóch godzin spędzonych przed telewizorem i tak nikt nie mógł pożałować. Szczególnie jeśli chwilę wcześniej zaserwował sobie kopaninę Lecha z Górnikiem. To był jakiś zupełnie inny poziom, jak w tej prześladującej nas reklamie.
– Nie będzie to pojedynek Ibrahimović kontra Messi – stwierdził „Ibra” przed spotkaniem i trudno się nie zgodzić. Miał stuprocentową rację. Raczej starcie dwudziestu dwóch tytanów, choć prezentujących zupełnie różne style, widoczne szczególnie w pierwszej połowie, w której gra praktycznie nie toczyła się w środkowej strefie. Albo piłkarze Barcy rozgrywali piłkę do znudzenia pod bramką Milanu albo ten długimi podaniami przenosił ją pod przeciwległe pole karne.

Takie 0:0 to można oglądać codziennie
Reklama

Absolutna jazda bez trzymanki.

3 minuta – okazja Robinho
9 minuta – błąd Abbiatiego, o mały włos tragiczny w skutkach
16 minuta – okazja Alexisa Sancheza
20 minuta – Zmarnowana „setka” Zlatana
26 – strzał Xaviego obroniony przez bramkarza.

Reklama

Można by tak wymieniać dalej. Świetnie się to oglądało. Barcelona optycznie absolutnie zdominowała Milan. Wydawało się, że opór Włochów w końcu musi pęknąć, a jednak zagrali niemal bezbłędnie – nawet Nesta z Bonerą i pomimo długiej listy nieobecnych.

Czy Milan był słaby? A może właśnie zagrał na miarę możliwości – na maksymalnej intensywności w obronie, a przy tym jednak ze swoimi szansami z przodu. Robinho już w trzeciej minucie miał obowiązek skończyć akcję, jak rasowy tenisista pod siatką, nie dając szans przeciwnikowi, a jednak wystrzelił piłkę w trybuny. Chwilę później to samo Ibrahimović.

Barca po raz pierwszy od trzydziestu meczów nie strzeliła gola w Lidze Mistrzów, choć faul na Alexisie Sanchezie w polu karnym był ewidentny. Abbiati nie sięgnął piłki, trafił Chilijczyka w nogę i bez względu na wszystko należało podyktować „jedenastkę”. Nie bardzo wiemy, co chciał osiągnąć sędzia, de facto nie podejmując żadnej decyzji. Ani nie odgwizdał karnego, ani nie pokazał Sanchezowi kartki, jeśli uznał, że próbował go wymusić.

Można się zastanawiać, co spowodowało tak inny obraz gry po przerwie. Ciężkie boisko? Za dużo sił włożonych w pierwszą połowę? Czy raczej inna postawa Milanu, który mając w perspektywie jeszcze spotkanie w Barcelonie nie mógł kurczowo trzymać się remisu. Paradoksalnie jednak, kiedy zaczął grać do przodu i dalej od własnej bramki, wcale nie miał łatwiej w stwarzaniu klarownych okazji.

Milan zagrał na poziomie, ale w kontekście rewanżu nie powiało Włochom optymizmem.

PS Na razie, po czterech meczach ćwierćfinałowych, 0:6 dla gości.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Anglia

Kasa ze sprzedaży Chelsea odblokowana. Abramowicz przekaże ją Ukrainie

Braian Wilma
2
Kasa ze sprzedaży Chelsea odblokowana. Abramowicz przekaże ją Ukrainie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama