Pisaliśmy już o Amp Futbolu, w niedzielę z kolei odwiedziliśmy tę drużynę po raz drugi, na tydzień przed debiutem w oficjalnych zawodach. Już w ten weekend jako oficjalna Reprezentacja Polski leci do Manchesteru, by przekonać się o swoich prawdziwych możliwościach.
– Z każdym kolejnym zgrupowaniem widać pewien progres. Grupa sama w sobie się wyrównuje, jak i w całości idzie w górę – twierdzi trener Marek Dragosz, który już od pół roku dba o rozwój podopiecznych, pod względem fizycznym, ale i piłkarskim. – Osoby, które do niedawna – nie ma się tu czego wstydzić – nieco odstawały od grupy, teraz dorównują do poziomu. Wciąż jednak nie mieliśmy możliwości, by sprawdzić się na tle innych zespołów. Manchester będzie świetną okazją, by wreszcie się przekonać, co tak naprawdę udało nam się do tej pory zrobić.
Kadra narodowa w Amp Futbolu jak dotąd nie grała żadnych oficjalnych meczów, dotychczasowe sześć zgrupowań to jedynie ciężkie treningi i kilkudziesięciominutowe gry wewnętrzne. Te napawają optymizmem, widać że gra się klei, szczególnie na małym polu, ale przecież nie wiadomo jak będzie wyglądało sędziowanie (a bezpośrednie starcia wyglądają za każdym razem bardzo niebezpiecznie), nie wiadomo jak wpłynie na zawodników zmiana wymiarów boiska, nie wiadomo czy nie zje ich presja. Najbardziej martwi właśnie rozmiar pola gry. – Boiska na których zagramy w Manchesterze będą nieco szersze i trochę dłuższe, niż Orlik na którym trenujemy – wyjaśnia Mateusz Widlak, pomysłodawca i koordynator całego Amp Futbolu w Polsce. To zła informacja – gra po skrzydłach wychodzi naszym reprezentantom nieco gorzej niż klepki w środku pola. – Ja uważam, że naszą najmocniejszą stroną jest zaangażowanie i walka. Każdy daje z siebie wszystko, nie odpuszcza – uważa Przemysław Świercz, kapitan reprezentacji. – Faktycznie lepiej czujemy się w grze na małym polu, trochę gorzej, gdy gramy szeroko, ale myślę że z turnieju na turniej, z meczu na mecz to będzie coraz lepiej wyglądało.
Na debiutanckim turnieju może być ciężko. – Najpoważniejszym rywalem zdaje się być Anglia, która ma własną ligę Amp Futbolu, która ten sport ma naprawdę dobrze rozwinięty. O ile wiem, pozostali przeciwnicy są na podobnym poziomie, też tworzyli swoje zespoły niedawno, nie mają wielkiego doświadczenia turniejowego – komentuje trener Dragosz. Jego słowa potwierdza kapitan reprezentacji. – Dużo się mówi o Anglii, oni najdłużej trenują, mają własne, wewnętrzne rozgrywki. Niestety na razie naszą wiedzę opieramy głównie na filmikach z youtube’a, albo na tym co opowiedzą nam trenerzy. Ciężko więc powiedzieć coś więcej o przeciwnikach – przyznaje.
Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że na tym turnieju już sam udział będzie sporym sukcesem. Gra z Orzełkiem na piersi, reprezentowanie Polski poza granicami kraju, wreszcie pokonanie własnych ograniczeń. – Włożymy w każdy mecz dwieście procent zaangażowania, tak żeby na końcu i tak było wiadomo, kto wygrał – zapewnia ze śmiechem Mateusz Widlak.
Turniej odbędzie się w Manchesterze, a konkretnie w Leigh, w tamtejszym miasteczku sportowym. W sobotę, 31 marca, Polacy grają dwa mecze – o 12 z Irlandią i o 16 z Anglią. Dzień później ich rywalami będą Niemcy (o 9) oraz ponownie Irlandia (o 12). Zachęcamy do wizyty na stadionie. Dlaczego? Trener Marek Dragosz zapewnia: – U nas w reprezentacji wszyscy mówią po polsku!
JO
