WTOREK: Mierzejewski jak Burkhardt, a Kowal przewiduje brak awansu do Ligi Mistrzów

redakcja

Autor:redakcja

27 marca 2012, 09:07 • 5 min czytania

Więcej w ciekawym wywiadzie, jakiego udzielił Gazecie Wyborczej. Warto też rzucić okiem na Super Express, gdzie mamy drugą część rozmowy ze Zdzisławem Kręciną.
FAKT

WTOREK: Mierzejewski jak Burkhardt, a Kowal przewiduje brak awansu do Ligi Mistrzów
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

W zasadzie wszystko widać po nagłówkach.

GAZETA WYBORCZA

Wywiad z Wojtkiem Kowalczykiem.

Nie zdziwiłbyś się, gdyby któraś z tych drużyn zdobyła mistrza?
– W ogóle. Nie rozpaczałbym również, jak inni, że z tego powodu mielibyśmy mniejsze szanse na Ligę Mistrzów. Prawda jest taka, że nie mamy na nią żadnych szans, bez względu na to, kogo wystawimy. Nie przyjmuję więc argumentów, że dla dobra polskiej piłki mistrzem powinna być Legia, bo tylko ona dawałaby nadzieję. Jesteś pewien, że z taką grą jak ostatnio, byłaby w stanie przejść kwalifikacje? Ja nie. Taki mamy poziom ekstraklasy, pogódźmy się.

(…)

Wróćmy do ekstraklasy. Jaki jest problem liderującej Legii?

– Jeśli słyszę, że Ljuboja nie zostanie na kolejny sezon i widzę, że nie daje drużynie tego, co jesienią, to jakoś mi się to łączy. Dwa, trzy dobre zagrania w meczu mogą zachwycać, ale pożytku drużynie nie przynoszą. Radović jest kompletnie bez formy, a Rybusa nie da rady zastąpić. Ta trójka ciągnęła Legię, teraz siła ofensywna jest słabiutka, w ostatnich meczach trzy gole zdobył Wolski, jednego Kucharczyk. Przeciwnicy wiedzą, że wystarczy dobrze zaopiekować się Ljuboją i Radoviciem. Sprowadzono co prawda Hiszpana Novo i Argentyńczyka Blanco, ale nie dowiemy się, ile umieją, póki nie zagrają trzech meczów z rzędu. Trudno mówić, że się nie nadają, jeśli nie dostają szansy na dłużej niż na kwadrans. Trener Skorża dogra sztywną jedenastką do końca, bo pewnie liczy, że ktoś się przebudzi. Szkoleniowiec po każdym meczu ma pretensje do piłkarzy, przeprasza kibiców, ale nie robi niczego, czego kibice oczekują – np. nie wystawia jedenastki naprawdę najlepszej, nie ryzykuje nawet z osłabioną Polonią, bądź średnim na wyjazdach GKS. Na szczęście dla Legii wygląda na to, że nikt nie chce tytułu. Lider nie wygrywa dwóch meczów z rzędu, męczy się, a i tak powiększa przewagę.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Image and video hosting by TinyPic

Rozmówka z prezesem Lecha, Karolem Klimczakiem.

Cel nadrzędny to awans do europejskich pucharów. Czy od jego spełnienia zależą dalsze losy trenera Rumaka? Mówiąc w skrócie, czy szkoleniowiec gra o wszystko?
Nie zadziała tu prosty automatyzm. Brak awansu do europejskich pucharów nie musi oznaczać końca pracy trenera Rumaka.

(…)

Ilu piłkarzy może po tym sezonie odejść z Lecha? Bo w to, że potrzebne jest wietrzenie szatni, nikt nie wątpi.
Nie więcej niż 3-4.

(…)

A Manuel Arboleda? Rozmawialiśmy w styczniu i mówił pan, że Kolumbijczyk w dobrej formie jest potrzebny Lechowi. Tymczasem popełnia fatalne błędy, choćby ostatnio w Krakowie przeciwko Wiśle.
Nie tylko Manuelowi, ale także innym piłkarzom przytrafiały się pod Wawelem błędy indywidualne. Arboleda ma kontrakt i będzie on realizowany. Jednakże przy tak wysokiej umowie oczekujemy, że będzie w lepszej formie.

Image and video hosting by TinyPic

Natomiast w Turcji na Adriana Mierzejewskiego spadła ogromna krytyka za… zdjęcie z piwem, które zrobił sobie po porażce w krajowym pucharze z Antalyasporem.

Reprezentanta Polski prawdopodobnie nie spotkają jednak żadne sankcje. Mecz odbył się w środowy wieczór. Zawodnicy w czwartek mieli czas wolny i nikt nie bronił im relaksu. Mierzejewski z kolegami wykorzystali uroki Antalyi, znanej dobrze także polskim turystom, i udali się na rejs jachtem.

Około 11 zrobiono im zdjęcie, do którego sami pozowali, pewnie nie spodziewając się kłopotów. W końcu nie popełnili żadnego przestępstwa ani nawet wykroczenia w myśl klubowego regulaminu.

A jednak w Trabzonie rozpoczęła się burza. Tureccy kibice kochają piłkarzy po zwycięstwach, ale fatalnie znoszą porażki. Na dodatek w Trabzonie mieszkają dość konserwatywni muzułmanie. To nie liberalna Antalya czy choćby Stambuł. Większość przestrzega zasad islamu, który zakazuje picia alkoholu.

Image and video hosting by TinyPic

W dodatku „Magazyn” wywiad z Guy Roux.

Ireneusz Jeleń ostatnio nie ma miejsca w składzie Lille. Pan świetnie pamięta go z Auxerre. Co się z nim stało?
Długo grał dobrze, ale w ostatnim roku nic nie pokazał. Cóż, zapomniał, że w nocy trzeba spać.

Sugeruje pan, że przyczyną jego obniżki formy był niesportowy tryb życia?
To mogła być jedna z przyczyn.

(…)

Ciągnie pana jeszcze na ławkę trenerską?
Nie. Ten rozdział jest w moim życiu już skończony. Mam przecież 73 lata.

SUPER EXPRESS

Druga część wywiadu ze Zdzisławem Kręciną.

„Super Express”: – Grzegorz Kulikowski twierdzi, że przyjął pan od niego łapówkę, a pan utrzymuje, że to była tylko mała część jego długu wobec pana. Skoro każdy mówi co innego, to Kulikowski proponuje badanie wykrywaczem kłamstw w naszej redakcji. Co pan na to?
– Jeśli odpowiednie organy wskażą mi, że mam się takiemu badaniu poddać, to zrobię to natychmiast. Na pewno jednak nie będę się poddawał terrorowi pana Kulikowskiego. Złożyłem przeciw niemu doniesienie do prokuratury, jesteśmy w sporze i nie będę teraz działał pod jego dyktando. A może ja coś powinienem wymyślić, wyzwać go na pojedynek? Tylko nie wiem na co. Niech on wybierze broń… A tak na poważnie, to bardziej od sprawy Kulikowskiego boli mnie ten Widzew (Kręcina jest oskarżony o udaremnienie egzekucji komorniczej – przyp. red.). W tej sprawie rzeczywiście jestem podejrzany. Mimo że uważam, iż postąpiłem wtedy słusznie.

– Nie wyklucza pan dalszej działalności w piłce, ale nie ma pan wrażenia, że pański czas minął? To między innymi pan stał się symbolem związku, o którym najczęstsza przyśpiewka to „Jeb… PZPN!”.
– Ale pamiętacie jak było za śp. Mariana Dziurowicza? Też na stadionach krzyczeli: „Marian Dziurowicz, największa k… z Katowic!”. To tylko kwestia wierszyka, ułożenia go pod dane osoby. Powiem tak: w tym kraju krzyczeliby nawet na Jana Pawła II, gdyby działał w PZPN. Jak kucharz przypali mięso czy coś tam sknoci, to przykrywa swój błąd sosem, lekarz – ziemią, a PZPN – wynikami reprezentacji. Oby ten rok był dla naszej reprezentacji bardzo radosny.

I rozmówka z Sebastianem Boenischem.

„Super Express”: – Jakie to było uczucie, gdy trener Schaaf wpuścił cię na boisko po tak wielkiej przerwie?
– Poczułem się… jakbym po raz drugi debiutował w Werderze. Przez głowę przechodziły tysiące myśli, ale przepędziłem je, skoncentrowałem się na grze.

– Twój tata tak w to wierzy, że już zarezerwował hotel w Warszawie w terminie mistrzostw…
– O, sporo pan wie (śmiech). Faktycznie rodzice chcą przyjechać, razem z moim bratem i moją narzeczoną. Gdybym nie mógł zagrać na EURO, to przyjadę razem z nimi. Czuję się bowiem reprezentantem Polski na dobre i na złe. Nie mógłbym opuścić tak wielkiej imprezy. Ale na razie nie dopuszczam do siebie myśli, że przyjadę na EURO jako turysta.

Najnowsze

Anglia

Kasa ze sprzedaży Chelsea odblokowana. Abramowicz przekaże ją Ukrainie

Braian Wilma
2
Kasa ze sprzedaży Chelsea odblokowana. Abramowicz przekaże ją Ukrainie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama