Ranieri na bruku – Juventus zwalnia go po raz drugi…

redakcja

Autor:redakcja

27 marca 2012, 18:22 • 4 min czytania

Ł»ycie na walizkach. Tak w skrócie opisują swój zawód niektórzy trenerzy, tak pewnie określiłby go także Claudio Ranieri. Człowiek, który w ostatnim czasie częściej pakuje torby i zdaje samochody służbowe niż odnosi sukcesy. Najdobitniej świadczy o tym fakt, że z Juventusu, Romy i Interu w ostatnich sezonach nie potrafił absolutnie niczego wykrzesać. W Rzymie potrafił się jednak przyznać do błędu i odszedł sam, a w Mediolanie do ostatnich chwil twardo trzymał się stołka…
Massimo Moratti nie jest może aż tak niecierpliwy jak nasz JW, ale po kilku kompromitacjach zawsze odcina mu tlen i wpada w furię. Zanim wszystko przemyśli na chłodno, musi już szukać nowego trenera, bo poprzedniemu podarł umowę. Tak było choćby po Benitezie, który nie zawinił aż tak bardzo jak Claudio. Jego Moratti trzymał tak długo wyłącznie przez własną upartość. Bo liczył na cud, zwyżkę formy i uniknięcie sytuacji, w której będzie się musiał przyznać do błędów w kierowaniu zespołem. Czarę goryczy przelał dopiero ostatni blamaż przeciwko Juventusowi, który już kiedyś pozbawił go pracy…

Ranieri na bruku – Juventus zwalnia go po raz drugi…
Reklama

…i zrobił to po raz kolejny. 0:2 ze „Starą Damą” nie oznaczało, że gazety ponownie zamierzają przeczołgać się po piłkarzach z Giuseppe Meazza. Najbardziej dostało się trenerowi, który od kilku miesięcy nakreślał zmiany w trakcie meczu jak w Lotto – metodą chybił-trafił. W ten sposób przy bezbramkowym remisie zdjął z boiska Obiego i Poliego, którzy… byli najlepsi na placu. Nic dziwnego, że po chwili cała taktyka poszła w łeb, bo odwieczny rywal Interu wyszedł na prowadzenie i szukał kolejnych okazji. I wreszcie, ku załamaniu Claudio, dopiął tego za sprawą emeryta Del Piero.

Reklama

60-latek miał pewną wadę, która nie grozi Janasowi. Lubił w ostatniej chwili wcinać się w ustaloną taktykę i mieszać. A mieszał na tyle, że morale wszystkich piłkarzy leciały na łeb na szyję. Ci najbardziej zaangażowani zasiadali na ławce, ci najbardziej zmaltretowani i wyeksploatowani zawsze mogli liczyć na 90 minut. I tym sposobem Stanković i Cambiasso rozgrywają najgorszy sezon w dorosłej piłce, ale nadal byli niemal nie do ruszenia. Ten drugi wypadł ze składu dopiero w ostatnich dwóch meczach, bo wcześniej Claudio widział światełko w tunelu dla weteranów.

– Powoli odzyskujemy tożsamość, znów jesteśmy z Interem – mówił po wygranym meczu z Chievo Verona, ale wcześniej nie zauważył, że jego piłkarze ponieśli siedem porażek do zera w ośmiu meczach. Z każdym kolejnym kłamstwem Ranieriemu rósł nos jak baśniowemu Pinokio, który – jakby nie było – także pochodził z Włoch. Marzenia o Lidze Mistrzów i deklaracja, że do ćwierćfinału uda się awansować przekreśliła Marsylia. Francuzi w obu meczach zdobywali bramki w doliczonym czasie gry drugiej połowy i rezultaty 1:0 u siebie i 1:2 na wyjeździe dały im sukces.

Na razie wygnańca zastąpił Andrea Stramaccioni, co dla siwego seniora jest kolejnym policzkiem. Wygryzł go bowiem nieopierzony młodzian, który w poważnej piłce jeszcze na dobrą sprawę nie działał, o czym piszemy TUTAJ. Co będzie dalej? Moratti ponoć ma już plan, jak zacząć kolejny sezon:

Z powyższego grona faworytem jest Marcelo Bielsa, którego prezydent Interu ponoć uwielbia. Ze względu na charyzmę i twardą rękę, której na Giuseppe Meazza nie widać od dawna. Argentyńczyk miałby odpowiadać za nowy projekt i przebudować zespołu, która dogorywa nieustannie od momentu odejścia Mourinho. A więc od dwóch lat. Nie ma w tym pełnej winy piłkarzy, co zresztą ostatnio tłumaczył czytelnikom naszego portalu Zbigniew Boniek.

– Wszyscy są zgodni, że po zakończeniu ery Mourinho należało zrobić wielkie przemeblowanie, wielu zawodników było wtedy na topie, było na nich zapotrzebowanie. Inter mógł dobrze, z grube miliony sprzedać Sneijdera, Maicona, Milito. Wtedy należało wykorzystać koniunkturę, a pieniądze wykorzystać na nowy projekt. A tak, Inter został z zawodnikami wyeksploatowanymi, wygranymi, którzy dodatkowo odczuwali wielką tęsknotę za poprzednim szkoleniowcem. Niestety, Inter nie wyczuł momentu i stąd jego dzisiejsze problemy – mówił Zibi, który winnym postępującego regresu uznał prezydenta zespołu.

Mit Morattiego upada, ale on wciąż jest przy sterach, bo statek należy do niego. Za burtę wyrzucono Ranieriego, ale wszystko wskazuje na to, że tym razem nikt mu nie rzuci koła ratunkowego. Bo w Interze z cenionego fachowca stał się nieudacznikiem.

FILIP KAPICA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama